środa, 29 sierpnia 2012

10. Rara Story

Na razie muszę trzymać się zatłoczonych miejsc. Później nie wiem co zrobić. Schowam się gdzieś na jakiejś klatce schodowej czy coś. Ale ile tak można? Wewnętrzni też będą mnie teraz szukać. Kinji dlatego, że zdeptałem jego wielką dumę i publicznie odważyłem się do niego pyskować. A Miki dlatego, że musi. Teraz jestem uważany za zbiega. Żeby odłączyć się od tej grupy wariatów trzeba mieć pozwolenie samego szefa. Więc takim oto cudownym sposobem, mam jednak dwóch wariatów na karku, nie jednego. Poszedłem na jedną z najbardziej ruchliwych ulic. Wszędzie pełno szczęśliwych ludzi, którzy cieszą się do siebie jak jacyś psychicznie chorzy idioci. Wszystko mnie teraz drażni i przyznaję się do tego otwarcie. Rozsiadłem się wygodnie w jakimś pierwszym lepszym barze. Nigdy tam nie byłem, jednak gdy tylko barman mnie zauważył, wyszeptał coś do jakiegoś mężczyzny i wykręcił jakiś numer. Nie żebym wpadał w paranoję, jednak dało mi to do myślenia. Wyszedłem stamtąd jeszcze szybciej niż wszedłem. Miałem jakieś dziwne przeczucie, że muszę się znaleźć jak najdalej. Kupiłem bilet na pociąg w nieznane mi miejsce i po prostu tam pojechałem. W pociągu spędziłem jakieś trzy godziny. Gdy wysiadłem okazało się, że jestem w średniej wielkości mieścinie. Spytałem pierwszego z brzegu przechodnia gdzie tu jest jakiś najtańszy hotel. Popatrzył na mnie jakoś tak dziwnie, jednak udzielił odpowiedzi. Oczywiście tam poszedłem. Na miejscu okazało się, że to jakaś stara, rozwalająca się rudera, w której można by nakręcić podrzędnej jakości horror. Jednak nie miałem wyjścia. Pieniędzy też nie za dużo, więc musiałem tam wejść.
- Dzień dobry – powiedziałem niepewnie, widząc starszego mężczyznę za ladą.
- A dobry, dobry. Jeden pokoik czy z kimś pan jest? - całkiem sympatyczny koleś, trzeba przyznać.
- Nie, sam jestem. Chciałbym pokój tylko do jutra – powiedziałem już nieco pewniej. Mężczyzna dał mi klucz, ja zapłaciłem i udałem się w kierunku pokoju. Wewnątrz wcale nie było tak tragicznie. Na dworze zaczynało się już ściemniać. Postanowiłem wziąć szybki prysznic. Dawno już nie chodziłem normalnie ubrany, więc gdy tylko popatrzyłem na siebie w lustrze, jakoś tak mi się dziwnie zrobiło. Ale olać to. Po tym jak się ogarnąłem, wyszedłem do tego staruszka z recepcji.
- Jest tu jakieś miejsce gdzie można się napić?
- Taki fajny, młody chłopka i już pije?
- Tak się jakoś złożyło – odpowiedziałem całkiem chłodno. Nie miałem ochoty na tłumaczenie się z moich nałogów.
- Dobrze, dobrze. Tuż za rogiem jest malutki bar. Otwarty do ostatniego klienta.
- Dziękuję.
- Chyba przynosisz szczęście. Dawno tu nie było takiego ruchu. Zaraz po tobie przyszedł tu jakiś blondyn – że co?! Wróciłem do tego starca i popatrzyłem na niego pytająco.
- Jak to blondyn? Jak wygląda? Ile ma wzrostu? Jak ma na imię? - zaczynam wpadać w jakąś chorą panikę. Nie ma takiej opcji by odnalazł mnie tak szybko!
- Ja wiem wysoki taki, moja wnuczka powiedziałaby pewnie, że jest kurewsko przystojny. Ale dobra z niej dziewczyna, pomimo tego, że używa takieg słownictwa – jak ja nie lubię, kiedy ktoś zaczyna schodzić na inny temat.
- A imię? Jak ma na imię i który pokój? - prawie zacząłem wrzeszczeć. Jestem tak cholernie przerażony, że zaraz się rozpłaczę!
- Oj, tego nie mogę ci powiedzieć. O! Ale patrz, idzie tu, będziesz mógł się spytać – nawet nie popatrzyłem w tamtą stronę. Wskoczyłem pod ladę i popatrzyłem na starca błagalnym spojrzeniem.
- Nie ma mnie tu, nie ma, proszę... - wymamrotałem dygocąc ze strachu. Objąłem się rękami i nawet przestałem oddychać.
- Przepraszam, co tu można robić? - poznałem, oczywiście, że poznałem ten głos. Haga już tu jest. Muszę się stąd jak najszybciej zmyć. Chyba nawet nie spędzę tu nocy. Ale jakim cudem on się tu tak szybko znalazł? Kim do cholery jest i czym się zajmuje? Coś mi tu nie pasuje, strasznie nie pasuje. I głupio mi się przyznać, ale Tetsu miał rację. Właśnie Tetsu! Zadzwonię do niego i on pewnie coś wymyśli.
- Jeśli pan nie chce daleko iść, to tu za rogiem...
- Dziękuję – co za nieuprzejmy gnojek, nie pozwolił mu dokończyć. A tak swoją drogą, to dobrze, że tam nie poszedłem. Ten pies pewnie mnie będzie tam szukać. Muszę zmienić swoje nawyki, bo inaczej znajdzie mnie bez problemu.
- Proszę – staruszek widzę niczym się nie da wyprowadzić z równowagi.
- Albo widzi pan, młodszy brat usiekł mi z domu. Rodzice strasznie się martwią. Gdyby pan go zauważy proszę się ze mną skontaktować. Tu jest mój numer telefonu, a to zdjęcie mojego brata – co za przebiegły lis! Albo wie, że siedzę za ladą i ma nadzieje, że staruszek mnie wyda, albo po prostu nie wie, co ma zrobić. Ale ta druga opcja jest mniej prawdopodobna dlatego, że przylazł do tego samego hotelu co ja. Jakaś totalna masakra.
- Na pewno dam panu znać – staruszek powiedział to dosyć niepewnie. A niech go cholera. Teraz pewnie jak Haga wyjdzie, on będzie chciał się dowiedzieć, co się stało. Natsume! Ja także potrafię udawać!
- Chłopcze nie wiem co się stało, ale twój brat bardzo się o ciebie martwi – niewątpliwie...
- Ależ proszę pana! On kłamie! Uciekłem dlatego, że byłem molestowany właśnie przez brata! Rodzice nawet nie reagowali! Udawali, że nic nie wiedzą i nie słyszą, to takie okropne! - rozpłakałem się jak małe dziecko. Powiedziałem to w taki sposób, że prawie sam w to uwierzyłem.
- Och, no już dobrze, uspokój się. Masz tu dziecko trochę pieniędzy i uciekaj stąd jak najszybciej – ach, ta naiwność starszych ludzi. Ale faktem jest to, że jestem ścigany i nic tego nie zmieni. Wstałem, otrzepałem swoje ciuchy i poszedłem do pokoju. Pozbierałem swoje rzeczy i wyszedłem oknem. Porozglądałem się, dobra droga wolna. Pewnym krokiem ruszyłem przed siebie. Niestety, najbliższy pociąg dokądkolwiek był dopiero za godzinę. W wolnym czasie postanowiłem zadzwonić do Tetsu. Poszedłem do budki telefonicznej i wykręciłem jego numer, całe szczęście, że znam na pamięć.
- Słucham? - zmartwiony głos dobiegł do moich uszu.
- To ja Irie – wyszeptałem, jakby głośniej wypowiedziane imię miało zwabić tutaj Natsume.
- Irie! Gdzie ty do cholery jesteś? Wiem, że pogryzłeś się z Maeno, ale to nie znaczy, że masz znikać! Gdzie ty jesteś?
- Słuchaj Tetsu, mam problem. Natsume mnie ściga... Co ja mam teraz zrobić?
- To chyba oczywiste! Wracaj tutaj i... Dlaczego on cię ściga? - oho, załapał.
- Widzisz, zorientował się, że nie jest tym jedynym, że tak to ujmę...
- Dobra, na razie mniejsza z tym, gdzie jesteś? - o właśnie, przydałoby się w końcu powiedzieć, gdzie zawitałem, żeby w razie czego wiedział, gdzie szukać moich zwłok...
- Jestem w Ja... - rozłączyło. A w zasadzie czyjaś ręka pozwoliła mi przerwać rozmowę.
- Cześć Seiki – prawie dostałem zawału, gdy usłyszałem ten znany mi głos.
- Cześć Natsume – wymamrotałem i odwróciłem się w jego stronę. Och, gdyby oczy potrafiły zabijać, już byłbym martwy... I w zasadzie nie wiem, czy to nie byłoby lepsze.
- Dobrze się bawiłeś, kiwając mnie?
- Nie mogę narzekać – o maskara, zaraz zejdę z tego świata.
- To ja ci dam powody do narzekania – Haga uśmiechnął się złowieszczo i wstrzyknął mi coś w ramię. Zasnąłem...
Gdy się obudziłem, to pierwsze co zauważyłem, to było to, że jestem nagi i obezwładniony w bardzo finezyjny sposób. Moje ręce były jakoś dziwnie związane i zaczepione gdzieś w górze. W ustach też coś miałem, więc nie byłem w stanie nic powiedzieć. Na moim tułowiu i udach, były jakieś dziwne skórzane pasy. Tak więc w pół na wisząco, w pół na siedząco, pięknie się prezentowałem przed rozbawionym Hagą. Najgorsze było to, że widziałem przed sobą kamerę. Bardzo szybko wyczytał w moich oczach dezorientację.
- Pewnie zastanawiasz się cóż takiego wymyśliłem. Nic prostszego i może nieco oklepanego, ale zawsze działa. Za chwilę zawołam pana, który pozwoli osiągnąć ci spełnienie. Ja ta wszystko oczywiście nagram, a nagranie wyślę do Maeno. Jesteś ciekaw jego reakcji? Ja baardzo – potrząsnąłem głową i błagalnie popatrzyłem w oczy oczy Natsume. Ten jednak zaśmiał się perfidnie i zawołał jakiegoś pana „X”. Mężczyzna wszedł do pomieszczania z wielgachnym wibratorem w ręce. O matko, już wiem co mnie czeka. Prawdopodobnie ten koleś nie wykorzysta mnie w taki sposób, jak na początku myślałem, pewnie zrobi to Natsume... On natomiast, przynajmniej tak mi się wydaje, ma za zadanie wsadzić mi to w tyłek i doprowadzić do wytrysku. Maeno pewnie po obejrzeniu tego nagrania nieziemsko się wkurwi, bo już zaczął mnie traktować jak swoją własność... Wracając do tajemniczego mężczyzny, wyglądał raczej średnio. Nie za wysoki, jego twarz przyozdabiała piękna maska, więc nie wiem jak wyglądał. W każdym bądź razie, na mego przystojniaka się nie zapowiadał. Ale nie to było teraz najważniejsze. Haga włączył kamerę i wygodnie się rozsiadł. Pan „X”, który już za mną stał, przejechał dłonią po moim kręgosłupie. A miałem nadzieję, że obejdzie się bez takich rzeczy. Po prostu jak najszybciej chciałem mieć to za sobą. Mężczyzna zaczął bawić się moimi sutkami, a ja wbrew swojej woli zaczynałem już reagować. Poruszyłem się niespokojnie, gdy jego ręce przeszły do pieszczenia moich uda. Tego już nie wytrzymałem, a raczej nie ja tylko mój skarb. Tak, tak stanął mi. Moje oczy z uporem maniaka unikały spojrzenia Natsume. Nie chciałem widzieć jego rozbawionej twarzy. Nagle nieznajomy skończył z wszelkimi przyjemnościami i wbił mi, bez jakichkolwiek przygotowań ten wielki wibrator w tyłek. Jęknąłem głośno i rozpaczliwie, a do oczu napłynęły mi łzy. Poruszał tym cholerstwem niezwykle agresywnie, drugą ręką natomiast zajmował się moim członkiem. Czułem się maksymalnie poniżony. Chociaż nie chciałem, jęczałem jaka jakaś tania dziwka. To było okropne uczucie. Gdy doszedłem, „X” wyciągnął mi z pupy to cholerstwo. Ale niestety na tym moje cierpienie się nie skończyło. Mężczyzna poszedł po coś żarzącego się. Gdy spostrzegłem, co to takiego zdrętwiałem. Wiecie czym oznacza się bydło, prawda? Poruszyłem się nerwowo i błagalnie spojrzałem na Natsume. Niestety, tak jak się spodziewałem, nic owym zabiegiem nie wskórałem. „X” podszedł do mnie i nie zważając na moje przeraźliwe piski odbił mi jakiś napis na lewym pośladku. Łzy poleciały mi po policzkach, a z gardła wydobył się stłumiony dźwięk rozpaczy. Po tym cholernie teatralnym wydarzeniu, goguś, który mnie naznaczył poszedł sobie, a Haga wyłączył kamerę.
- Na co masz teraz ochotę? - uśmiechnął się złośliwie i przejechał palcem po kamerze. Popatrzyłem na niego buńczucznie i coś tam po swojemu wymamrotałem. Ale były to bardziej nieartykułowane dźwięki. Podszedł do mnie i oswobodził mnie w każdym aspekcie, mogłem już mówić i się swobodnie poruszać, a to już było coś. Jednak dobrze wiedziałem, że największy ogranicznik mojej swobody stoi tuż przede mną.
- I? Lepiej się z tym czujesz? - pomasowałem się po bolącym pośladku, niestety nie byłem w stanie dostrzec, co takiego się tam znajduje.
- Niekoniecznie, mam ochotę jeszcze troszeczkę cię pomęczyć – Haga vel psychol, popatrzył na mnie z góry i bez żadnego skrępowanie ściągną gruby, skórzany pasek ze swoich spodni. Złapał mnie za nadgarstek i poprowadził do najbliższego krzesła, na którym usiadł. Mnie oczywiście nie puszczał, zręcznie przełożył mnie sobie przez kolano.
- Co ty sobie myślisz?! - wrzasnąłem zdenerwowany, nie jestem przecież przedszkolakiem! Bez przesady, gdyby mnie chociaż wychłostał, to jakoś by to wyglądało. A tak, sprowadził mnie do poziomu dziecka, co za upokorzenie!
- Myślę, że zasługujesz na każdy akt upodlenia – zacząłem się oczywiście szarpać, ale nie przyniosło to żadnych skutków. Natsume jest silny i nic z tym nie poradzę. I poczułem pierwsze potężne uderzenie, plus moja świeża rana, z nieokreślonym napisem. Wyobrażacie sobie, co jak takiego poczułem?!
- Boli, ty draniu, to boli! - zacząłem histerycznie wrzeszczeć i wymachiwać nogami. A jego to chyba jeszcze bardziej pobudziło. Zaczął wymierzać mi serię pasów, raz za razem. Ból był tak wielki i nie do zniesienia, że w końcu przestałem nawet krzyczeć, a zacząłem skomleć... i błagać o litość. Jeśli taki miał cel, to wyszedł mu idealnie, doskonale, pierwszorzędnie. Przestał mnie bić i posadził w taki sposób, że siedziałem do niego przodem, okrakiem oczywiście. Natsume pocałował mnie delikatnie, czego się w ogóle nie spodziewałem, jednak oddałem ten pocałunek machinalnie, jak kukła. Po tych ekscesach z pasem nie byłem w stanie normalnie zareagować.
- Zacznij się starać, bo znowu będę musiał wymyślić coś bolesnego – powiedział gniewnie, po czym, przerzucił pas za moją szyje i mnie bardziej przyciągnął. Zaraz potem przejechał językiem po moim policzku. Naprawdę nie miałem pojęcia jak mu na to odpowiedzieć, co tu dużo mówić, nie dość, że się go cholernie bałem, to jeszcze w jakiś magiczny sposób, nieziemsko mnie onieśmielał.
- To, co mam zrobić? - wyszeptałem. On popatrzył na mnie z jakąś dziwna pogardą i szybkim ruchem ręki złapał mnie za przyrodzenie. Ścisną je dosyć boleśnie, ja pisnąłem i skuliłem się nieznacznie, opierając głowę o ramię Natsume.
- Tak masz reagować, żywo. Chcesz jeszcze jaką wskazówkę?
- Nie – powiedziałem, chowając twarz w jego ramieniu. Strach pomyśleć, co jeszcze przyszłoby mu do głowy. Haga przejechał dłonią po moich plecach, drgnąłem nieznacznie, jednak nic więcej nie zrobiłem. I tym chyba właśnie przesądziłem o swojej przyszłość. Mężczyzna zrzucił mnie ze swoich kolan, na podłogą. Huk rozszedł się po całym pomieszczeniu.
- Wkurwiasz mnie, dzieciaku – Haga złapał mnie za włosy i przyciągnął do swojego krocza. Rozpiął rozporek i wsadził mi swojego penisa do ust. Nie musiał tłumaczyć, co mam robić. Wiedziałem dobrze. Modliłem się tylko, żeby na moją twarz nie wkradł się grymas niezadowolenia. Delikatnie i powili lizałem jego członka. Sam w końcu, znowu włożyłem go do buzi. Właściwie zmieściłem całego, jakoś nigdy nie miałem z tym żadnych problemów. Moje tempo było jednak dla Natsume za wolne, ponieważ złapał mnie za włosy i poruszał moją głową według własnego gustu. Poczułem jak wnętrze moich ust wypełnia ciecz, bez słowa wszystką przełknąłem. Popatrzyłem na rozbawioną twarz Hagi, po czym szybko wbiłem wzrok w podłogę. Dywan wydał mi się niezwykle interesujący.
- Mam dla ciebie propozycję. Jeśli się teraz postarasz, to obiecuję, że cię wypuszczę i nigdy więcej się o ciebie nie upomnę. Co ty na to? - popatrzyłem na niego z niedowierzaniem. Jeśli mówił prawdę, to wystarczyło, że po prostu trochę postękam i będę wolny.
- Obiecujesz? - upewnić się musiałem, poza tym nie miałem nic, poza jego słowem.
- Pewnie, czy ja cię kiedyś okłamałem? Powiedziałem, że cię znajdę i tak zrobiłem. Więc teraz też dotrzymam słowa – akurat tamtego nie musiał dotrzymywać. Haga wstał z krzesła i podszedł do łóżka, wyłożył się na nim wygodnie i czekał na mnie, bo na kogóż by innego? Wdrapałem się na to wielkie łoże i schyliłem nieśmiało nad jego twarzą. Pocałowałem go niepewnie. Drżącą dłoń włożyłem pod jego koszulę i przejechałem nią po jego torsie. Nie ma to jak robić dobrze swojemu oprawcy, chyba znienawidzę siebie do końca życia. Nie zmienia to jednak faktu, że robiąc to, przechodziły przeze mnie dreszcze. Czułem się jakoś dziwnie podniecony i jednocześnie bałem się. Zadziwiająca mieszanka emocji. Wszystko to spowodowało, iż byłe gotów do każdego kroku. Odważyłem się i u siadłem na nim. Teraz spokojnie przyglądałem się jego twarzy, takiej przystojnej a jednocześnie niebezpiecznej. Jego inność, jego zapach, jego spojrzenie, jego egzotyczność... wszystko to powodowało, iż miałem ochotę go pożreć. Zacząłem rozpinać jego koszulę, on dalej leżał i przyglądał mi się dokładnie, badawczo. Pewnie myślał, że w każdej chwili mogę zrobić coś głupiego. A ja do głupich rzeczy zostałem chyba urodzony. Popatrzyłem na jego tors, zbliżyłem do niego swoją twarz i dmuchnąłem lekko. Ciepłe powietrze podrażniło jego skórę. Dopiero potem zacząłem lekko przygryzać i lizać jego sutki. Otarłem się o niego jak kot i zbliżyłem swoje usta do jego ucha. Ugryzłem leciutko jego małżowinę uszną i wyszeptałem głosem przepełnionym podnieceniem:
- Weź mnie – po czym potarłem swoim policzkiem o jego, a następnie złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. W końcu ręce Hagi spoczęły na moich biodrach i zaczęły ściskać moje pośladki, bardzo delikatnie i powoli, jednak niedawno sprawiona niespodzianka dalej powodowała ból i dyskomfort. Jęknąłem lekko w usta Natsume. Powoli i zręcznie zamieniliśmy się pozycjami. Teraz ja byłem na dole, a on górował. Moje włosy rozsypały się po poduszce, a błędne spojrzenie powędrowało na sufit, czułem się jakbym zaraz miał odpłynąć. Blondyn pieścił mnie i całował każdy kawałek mojego ciała. Nie protestowałem, unosiłem się czasami lekko i pojękiwałem. Dokładnie tak, jak chciał. Oddałem się cały, całe moje ciało w tej chwili należało do niego. Poczułem jak we mnie wszedł, poczułem każdy dotyk, poczułem prawie wszystko, co chciałem poczuć. Jak się zastanowić zawsze dbałem tylko o aspekty cielesne i właściwie to mi wystarczało. Natsume sprawił, że przestało i zapragnąłem czegoś więcej. Gdy blondyn skończył ubrał się i wyszedł bez słowa. Ja także zrobiłem to samo, bez objaw strachu wyszedłem z budynku. Nikt mnie nie zaczepiał i nie zatrzymywał. Poszedłem do najbliższej budki telefonicznej. Wykręciłem numer Tetsu
- Słucham? - usłyszałem głos w słuchawce. Jednak jakoś dziwnie wydał się inny. Może to tylko moje urojenie?
- Tetsu? - musiałem się upewnić.
- Nie... To ja Kaz, Tetsu gdzieś poszedł i nie mógł wziąć telefonu. Ale powiedział, że jak będzie dzwonić jakiś nieznany numer, to mam odebrać – wydało mi się to co najmniej podejrzane, jednak kontynuowałem rozmowę. Chciałem się jak najszybciej zobaczyć z Yano.
- Aha, coś jeszcze ci powiedział?
- Gdzie jesteś? - zignorował mojej poprzednie pytanie.
- Nie ważne, będę rozmawiać tylko z Tetsu – odburknąłem mu niemiło. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać
- To znaczy, Tetsu kazał przekazać, że będzie na ciebie jutro czekać w waszym miejscu... - a czyli to nie jest coś podejrzanego, bo skąd niby Kaz miałby wiedzieć, gdzie się przeważnie spotykam z Yano?
- Dobra – odłożyłem słuchawkę i ruszyłem na stację. W końcu musiałem wrócić do miasta. Gdy byłem już na miejscu, porozglądałem się za Tetsu, ale jakoś nikogo nie zauważyłem. Pewnie przyszedłem za wcześnie. Normalne, przwecież nie podał godziny. Usiadłem i czekałem na niego cierpliwie. W końcu poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się uradowany i już miałem wesoło krzyknąć, ale to nie był Tetsu. Przede mną stał rozwścieczony Miki, pierwszy raz widziałem takie groźne spojrzenie w jego oczach. Odskoczyłem odruchowo i zacząłem się rozglądać w celu znalezienie Maeno. Jednak zamiast niego zobaczyłem jak z cienia wyłania się Kaz.
- Jak to? - spytałem głupio i wpatrywałem się w twarz mojego partnera. Nie sądziłem, że kiedykolwiek zostanę przez niego zdradzony...
- Przepraszam, zmusił mnie... - odpowiedział, jednak nie popatrzył mi w oczy. Hiroya w tym czasie podszedł do mnie i mocno złapał za ramiona. Potrząsnął mną i pchnął na ścianę. Byłem tak zdezorientowany, że nawet nie reagowałem. Gdzie jest Tetsu?!
- Widziałem – oniemiałem jeszcze bardziej, gdy on się odezwał! To nie wróżyło nic dobrego!
- Co widziałeś? - spytałem, jednak domyślałem się, cóż takiego mógł zobaczyć.
- Wiesz. Maeno tu nie przyjdzie, nie ma pojęcia, że tu jesteś. Gotów byłby cię jeszcze uratować – Miki złapał mnie za szyję i lekko przydusił. Łapałem łapczywie powietrze i czułem, że moje życie jest w wielkim niebezpieczeństwie.
- Ja nie chciałem – wycedziłem przez zęby i popatrzyłem na niego przepraszająco.
- Nie wierzę ci, nie jesteś już wiarygodny, co oznacza, że jesteś zbędny – gdy mnie puścił, wstałem i odbiegłem od niego kawałek. Zacząłem się powoli wycofywać i w końcu odwróciłem się, i zacząłem biec. Niestety, daleko nie pobiegłem. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że na mojej drodze stoi Kaoru, ten cholernie denerwujący króliczek. Jednak nie to było ważne. Istotny był fakt, iż Nagai trzymał w ręce pistolet, który lekko połyskiwał. Popatrzyłem na niego, nie ze strachem, ale z politowaniem. Jeśli strzeli, to tylko mi pomoże. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jest mi teraz przydatny. Podszedłem nawet bliżej by ułatwić mu zadanie.
Usłyszałem strzał i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, z kim tak naprawdę chciałem być... Ciekawe, co tam u Tetsu?

KONIEC