- Czego mi znowu gratulujecie? Co? - mam nadzieję, że nie będą ze mną siedzieć aż godzinę.
-
Jak to czego? Zerwania z tym dupkiem i zakręcenia się wokół Maeno. Nie
ma co, ale Kinji to jest jednak dobra partia – powiedziała Chie.
-
To go sobie weź. Ja się go za bardzo boję... - może i rozmawiałem sobie
z nim całkiem na luzie, ale w życiu bym się nie zdecydował na to, żeby z
nim chodzić.
- Ale on mnie nie chce – nadąsała się tak, jak to robią dziewczęta.
- A czemu nie siedzisz w swoim pokoju? - tym razem napadał na mnie Cho.
-
Tetsu mnie wyrzucił, a myślę, że gdzieś za godzinę mu przejdzie – niech
sobie już pójdą. Z całą moją niechęcią do kobiet, to je nawet
polubiłem. Dziwne, prawda?
- To idź do Maeno! - wrzasnęły mi do uszu.
- Nigdy w życiu! Spadajcie już! - dosyć tego dobrego. Chcę sobie przez chwilę posiedzieć w spokoju.
-
Pff, jaki nerwus. To my po niego pójdziemy! Musisz z nim być! -
pięknie. Właśnie za cel obrały sobie zeswatanie mnie i jego. Tylko mi
się to nie podoba? Pewnie tak. Kobiety są okrutne. Ale lepiej się stąd
ewakuować. Lepiej nie czekać na przyjście Kinji'ego. Może Yano mnie już
wpuści?
- Ej, Tetsu! Wpuść mnie już, co? - dodałem trochę skruchy do głosu.
- Śpię! - dalej jest na mnie obrażony! No ale za co? To już przechodzi ludzkie pojęcie!
-
Wpuść mnie, bo mam problem, no! - drzwi się otworzyły i wyłoniła się
pokiereszowana głowa Tetsu. Musiałem się strasznie wstrzymać, żeby nie
roześmiać mu się prosto w twarz.
- Jaki problem? - wiedziałem, że się tym zainteresuje. Pchnąłem go i wlazłem do pokoju.
- Siostry mnie dorwały – wymamrotałem niepocieszony.
- I co? Już wiedzą, że spotykasz się z tym gościem, z którym ci nie wolno? Jak on ma?
-
Natsume, ale nie o niego chodzi. Obrały sobie za cel zeswatać mnie i
Maeno. Masakra! A najlepsze jest to, że po niego poszły! - szczerze, to
liczę na odrobinę współczucia.
- I ja cię wpuściłem?! Gdybym wiedział w życiu byś tu nie wlazł! - to się trochę przeliczyłem.
- No wiesz co? Jak możesz być taki okrutny?
-
Normalnie – co za dupek. Nienawidzę go za to. I nagle, jak na zawołanie
rozległo się pukanie do drzwi. Podskoczyłem i zacząłem wchodzić pod
łóżko... Tak, zamierzam się schować pod łóżkiem, głupota.
- Co ty wyprawiasz?
- To pewnie on! Powiedz, że mnie nie ma. Że mnie wyrzuciłeś i jeszcze nie wróciłem.
-
Chyba cię powaliło – pukanie było coraz bardziej nerwowe. Zabiję jutro
Chie i Cho, oczywiście jeśli tylko mi się będzie chciało.
- Co tak długo? - usłyszałem głos Maeno.
- W czym mogę pomóc? - jak zwykle wyluzowany. To przeważnie za to go piorą.
- Gdzie jest Irie?
- Pod łóżkiem – no myślałem, że serce mi wyskoczy. Prawie pisnąłem, dobrze, że zdążyłem złapać się za usta.
- Żartujesz? - dobrze, że nie wierzy we wszystko, co słyszy.
-
Pewnie, że żartuję. Wyrzuciłem go z pokoju i jeszcze nie wrócił. Pewnie
czaka na to, aż to ja go zacznę szukać – jutro będę miał przerąbane jak
wpadnę na Kinji'ego, ale to dopiero jutro.
Drzwi się zamknęły, a ja spokojnie opuściłem swój schron.
- Będę ci wdzięczy do końca życia!
- To może byś mi podziękował jak należy, co? - rzuciłem się na niego i dałem buziaka w policzek.
- Może być? - zamrugałem zalotnie i uśmiechnąłem się słodziutko.
- Czy ja wiem, tak średnio mi się to podobało.
-
To czego chcesz? - w moim głosie nie było niczego, co mogłoby świadczyć
o tym, że jestem mu wdzięczny. A przecież ładnie podziękowałem.
- Piwo, stawiasz jutro piwo.
- Ale ty jesteś prostacki! - wrzasnąłem i schowałem się pod kołdrą. Oczywiście wielce obrażony. I tak już zasnąłem.
Rano
obudził mnie Tetsu, rano, to znaczy o piętnastej... Uwielbiam długo
spać, poza tym na razie nie mam żadnych obowiązków, więc korzystam.
Poszedłem razem z Yano do baru. W końcu musiałam mu to piwo postawić.
- Dzisiaj ty stawiasz Irie? - zaskoczenie barman było raczej duże. W sumie, to się mu nie dziwię.
- Tak wyszło – wymamrotałem niepocieszony.
- Znowu przegrałeś zakład? - ten, to też lubi wszystko wiedzieć o wszystkich. Chyba też zostanę barmanem.
-
Kryłem go, więc musi mi się jakoś odpłacić – wtrącił się mój ukochany
przyjaciel, który nigdy w życiu mnie nie wykorzystał. Mam nadzieję, że
ironia została odkryta.
- Dobra, dobra. Podziękowałem ci ładnie, nawet bardzo ładnie. Ale nie! Ty myślisz tylko o piwie.
- A ty masz cały czas pretensje. Poza tym piwo jest słodsze od ciebie.
- Piwo nie jest słodkie! - oczywiście, dopiero teraz skumałem, o co mu chodzi.
- No właśnie, to teraz się zastanów, jaki ty jesteś – aż mam ochotę go kopnąć!
-
Przepraszam, że przeszkadzam – wtrącił się barman – Ale jakąś godzinę
temu był tu Kinji i pytał o ciebie. A żeby było jeszcze ciekawiej, parę
chwil po nim wszedł ten blondy i też o ciebie pytał. Ty się tak
wyrabiasz na dwa fronty?
- Jakie dwa fronty do cholery?! - pisnąłem – Ja z żadnym z nich nie jestem. To mnie zaczyna powoli przerastać.
- Wiedziałem, że tak będzie. Zaraz mnie pewnie poprosisz o pomoc - ah, ten Tetsu.
- Daj mi już spokój, co? Co ja mam teraz zrobić?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że łatwiej będzie się pozbyć Natsume.
-
Ale mi się Natsume podoba i mam ochotę się z nim zabawić – mruknąłem i
popatrzyłem na Yano, jak na jakąś wyrocznię, która o wszystkim wie.
- A Kinji?
- Też mi się podoba...
- Jaki ty kurde jesteś kochliwy!
- Ale ja się nie zakochałem! To, że mi się podobają w ogóle nie znaczy, że chcę z nimi być! Kumasz?
- Kum, kum.
-
Głupek – powiedziałem, przyznam, że nawet mnie tym rozbawił. Dopiliśmy
nasze piwa i wyszliśmy z baru. Pech chciał, a co pech chce, to się
spełnia, że przed barem stał Maeno.
- Oho, to ja się zmywam. Nie będę przeszkadzał w kłótni kochanków – powiedział mi na ucho Tetsu.
-
Przestań się ze mnie nabijać – wymamrotałem. Ale przyznam, że teraz
bardziej obchodziło mnie to, co powie Kinji. Jedno słowo nie tak z mojej
strony i mogę stracić życie
-
Słyszałem, że mnie szukałeś. O co chodzi? - lepiej grać wariata, niż
rzucić się od razu z przeprosinami. Chociaż nie mam pojęcia, za co
miałbym przepraszać. Cała ta sytuacja wynikła tylko dlatego, że wtrąciły
się te dwie kochane siostrzyczki.
-O co chodzi? To ty mnie wczoraj wykiwałeś – jest zły. Ale spokojnie, przecież nic mi nie zrobi w miejscu publicznym.
-
Chodzi ci o to, że sobie wczoraj poszedłem, tak? Ale to nie moja wina.
To te dwie lampucery po ciebie pobiegły. Ja nie mam z tym nic w
spólnego. Od samego początku mówiłem, że... - stop. Zagalopowałem się.
- Że co? - podłapał. Zawsze muszą podłapać.
-
Że dzisiaj nic z tego, bo się źle czuję. Ale jutro czemu nie. A, że
dzisiaj jest to jutro, to może się gdzieś wybierzemy – o konsekwencjach
tego co właśnie powiedziałem, nawet nie pomyślę. To mnie chyba zaczyna
powoli przerastać, a ja uparcie brnę w to dalej.
- Słucham? - a, zmusza mnie do tego żebym to powtórzył?
-
To znaczy, mam na myśli, to że możemy teraz albo później gdzieś
wyskoczyć. W ramach przeprosin za ostatni wieczór, oczywiście. Ale od
razu zastrzegam, że nie szukam partnera – nie wiem, czy powinienem był
mówić to ostatnie zdanie, ale w razie czego, zawszę mogę powołać się na
to, że ostrzegałem.
- Teraz jestem zajęty, ale wieczorem po ciebie wpadnę – dalej jest jakiś sceptyczny. Zachowuje się, jakby węszył jakaś aferę.
-
Świetnie! Mogę już iść? - a w zasadzie uciekać. Kiwnął głową i sobie
poszedłem. Długo jednak nie trwał mój spokój. Zza rogu wyskoczył Tetsu,
bardzo prawdopodobne, że przysłuchiwał się rozmowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz