środa, 29 sierpnia 2012

9. Rara Story

- Co tak długo? I w ogóle, to czemu stoisz pod ścianą?
- Zakręciło mi się w głowie i musiałem się oprzeć. Właśnie miałem wracać, ale przyszedłeś – mam nadzieję, że to łyknie. Z całych sił starałem się ukryć emocje, które się teraz we mnie kotłowały. Strach, niepewność oraz rozpacz. On naprawdę nie wyglądał przyjemnie, gdy to mówił.
- Wiesz, że jeśli coś kręcisz będziesz mieć poważne problemy. Albo powiesz mi o wszystkim teraz i potraktuję cię bardzo łagodnie, albo sam się dowiem i zafunduję ci piekło. Co ty na to? - szkoda, że nie jest głupi. Poza tym co za dzień! Dwie groźby, w tak krótkim czasie. Tetsu miał chyba rację. Nie powinienem był się pchać w coś takiego. Ale skoro już to zrobiłem, to nie mam wyjścia i muszę brnąć w to dalej.
- Nic nie ukrywam. Każdy może poczuć się trochę gorzej, prawda?
- Niech ci będzie. Chcesz wracać? - czego bym teraz nie zrobił, on i tak będzie mnie o coś podejrzewać, chyba że...
- Jasne, ale pod warunkiem, że pójdziemy do twojego pokoju – Maeno popatrzył na mnie badawczo, jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
- Wiesz, że jest tam Hiroya?
- To się go pozbądź – przybliżyłem się do niego i ręką przejechałem po jego rozporku.
- Zobaczymy, co da się zrobić – złapał mnie za rękę i w tempie natychmiastowym opuściliśmy cały ten zgiełk i pijanych ludzi.
- Albo nie, czekaj! Zróbmy to gdzieś niedaleko! U kogoś na ogródku, albo w altance. Obojętnie, ale na świeżym powietrzu, z ryzykiem, że nas przyłapią! - jaki miałem w tym plan? Jeśli wszystko dobrze przekalkulowałem, to Natsume pewnie będzie mnie obserwować. I bardzo dobrze! Im więcej ta szmata zobaczy, tym lepiej. Nie jestem zwykłym dzieckim, które można ot tak wyrzucić z sypialni, a później grozić.
- Dobrze się czujesz, młody?
- No co? Zaszalejmy trochę, nee? - otarłem się o niego sugestywnie. Muszę wyciągnąć cały swój arsenał. Tak jestem mściwym gnojkiem, ale już dawno nikt mnie tak nie upokorzył.
- To chyba nie mam wyjścia – podciągnął mnie pod płot domu obok i tak po prostu przerzucił. Nie zdążyłem nawet pisnąć.
- A gdyby tu były jakieś psy? - spytałem z rozgoryczeniem w głosie.
- Myślisz, że dlaczego ciebie pierwszego przerzuciłem? Swoim tyłkiem miałem ryzykować? – co za szumowina.
- Właśnie o mój powinieneś teraz dbać!
- I zaraz to zrobię – uśmiechnął się lubieżnie i oblizał wargi, po czym przeskoczył przez płot i znalazł się tuż obok mnie. Właściwie, prawdopodobieństwo tego, że ktoś nas zobaczy było bardzo duże. Za daleko się od tamtego domu nie oddaliliśmy, a zasłaniały nas jedynie liche krzaczki. Seks w krzakach całkiem fajna sprawa, jeżeli nie dbasz o swoją reputację. Ja nie dbam, więc dla mnie idealnie. Ale do rzeczy. Kinji nie zdążył zrobić pierwszego kroku, bo po chwili to ja na nim leżałem. Usadowiłem się wygodnie okrakiem i pochyliłem nad nim. Wtopiłem swoje usta w jego, nim zdążył jakoś zareagować. Całowaliśmy się dobrą minutę. Jego ręce błądziły po moim napalonym ciele. Bezwstydnie ocierałem się o jego krocze. Maeno to widocznie odpowiadało, właściwie nic nie robił, a już odczuwał przyjemność. Dłonie mojego wspaniałego kochanka wślizgnęły się pod moją bluzkę i zaczęły drażnić moje sutki. W tym czasie Kinji podniósł się do siadu i uśmiechnął szyderczo. Zrzucił mnie z siebie i przycisnął do trawy. Oczywiście żadnych czułości się po nim nie spodziewałem, ale to już przesada do cholery!
- Co ty robisz?
- Przejmuję kontrolę – no brawo, pieprzę się z niezrównoważonym gościem. Oklaski! Ale co tam, drugiego psychola właśnie chcę rozwścieczyć, kopię sobie grób.
- Mógłbyś trochę delikatniej? - spytałem z nutką nadziei w głosie.
- Nie – krótko, rzeczowo i na temat. Okropna natura wewnętrznych.
Kiedy tak sobie leżałem na brzuchu, Maeno złapał moje biodra i podciągnął je do góry. Szybko rozpiął rozporek w moich spodniach i zdjął mi je razem z majtkami. Bez zbędnych ceregieli wszedł we mnie bardzo zdecydowanym ruchem. Musiałem wgryźć się we własną rękę by nie ryknąć na całe gardło. Wiedziałem, że o czułościach w krzakach nie było mowy. Szybki numerek, to szybki numerek i tyle. Kinji ruszał się szybko i chaotycznie, ale o mnie też nie zapomniał Prawą ręką zaczął stymulować mojego członka. W końcu przyzwyczaiłem się do tempa, jakie nadał. Nie kochałem się pierwszy raz, więc nie było to jakimś wyczynem godnym nobla. Zacząłem ruszać się w odpowiednim rytmie i pojękiwać od czasu do czasu. W końcu poczułem, że robi mi się nieziemsko przyjemnie.
- Szybciej – wysapałem i wbiłem palce w ziemię. Doszedłem przed nim, w jego dłoń oczywiście. On po paru pchnięciach też był już zaspokojony. Kinji pozbierał się bardzo szybko, za to ja dalej leżałem na trawie łapiąc oddech. Maeno schylił się i naciągnął na mnie z powrotem bieliznę oraz spodnie. Przynajmniej nie chciał mnie zostawić, cóż za troska.
- Dzięki – wymamrotałem, chciało mi się spać.
- Wstawaj, wracamy – powiedział niezwykle zadowolony z siebie.
- Nie mam siły, zanieś mnieee – przeciągnąłem się i popatrzyłem na niego oczami małego kociaczka.
- O rany... - złapał mnie za rękę, szarpnął i znowu przerzucił przez płot. Oczywiście walnąłem o ziemię. Przeklęta grawitacja...
- Bolało! - wrzasnąłem niezadowolony.
- I bardzo dobrze! Wskakuj – odwrócił się do mnie plecami, a ja posłusznie na niego wskoczyłem. W zasadzie to nie sądziłem, że mnie rzeczywiście zaniesie. Ale widocznie dupodajki mają u niego specjalne względy. Przyznam się, że przysnąłem na tych jego wielkich i męskich plecach...
Gdy się obudziłem, coś mi nie pasowało w moim pokoju. Popatrzyłem w bok i zobaczyłem, że obok mnie śpi szczęśliwy Maeno. O matko! Jego pokój, to jest jego pokój! Poderwałem się do góry o popatrzyłem na łóżko obok. Było puste, co znaczy, że Miki gdzieś wybył. Chociaż nie, gdy się bardziej wsłuchałem usłyszałem dźwięk lejącej się wody. Aha, czyli bierze szybki, poranny prysznic. Mi w zasadzie też by się przydał. Ale to już u mnie. Zacząłem się rozglądać za swoimi ciuchami, bo oczywiście spałem nago. Pewnie sprawiło mu dużo radochy ściąganie ze mnie ciuchów, gdy ja spałem. W momencie kiedy zebrałem wszystkie swoje porozrzucane rzeczy i miałem zamiar już wstać, poczułem, że dłoń Maeno chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do pozycji leżącej. Kinji przybliżył się do mnie i położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
- Gdzie się księżniczka wybiera, co? - usłyszałem jeszcze zaspany głos.
- Jak to gdzie? Do siebie.
- Zostań jeszcze – ziewnął i wtulił się we mnie mocniej. Przyznam, że wyglądało to całkiem słodko i od tej strony jeszcze go nie znałem. Może nawet go polubię? Bo jak na razie to się tylko dobrze bawię. Patrząc na rozanieloną buźkę Maeno, prawie zapomniałem o śmiertelnym niebezpieczeństwie, które grozi mi ze strony Natsume. Jednak dopóki jestem z nim albo z kimkolwiek nic mi nie grozi. I tego będę się raczej trzymał. Bezpieczny ja, to ja z kimś. Poczekam aż blondas o mnie zapomni. Strach pomyśleć co by mi zrobił, jakby mnie teraz dorwał. Znając życie, to pewnie będzie teraz za mną podążał jak mój cień. Niedobrze, nawet bardzo niedobrze.
- Serio, muszę już iść.
- Musisz robić te rzeczy, które ja ci rozkażę. A rozkazuję ci teraz zostać ze mną – a temu co? W króla się bawi?
- Wasza wysokość pozwoli mi się oddalić, żebym mógł się jakoś ogarnąć. Mogę tu wrócić w każdej chwili.
- Nie będziesz musiał wracać, bo nigdzie nie pójdziesz. Proste – co za zaborczy dupek. Nie chce mi się z nim użerać. Poleżę jeszcze trochę i poczekam, aż mu się to znudzi. Chyba sobie nie myśli, że od teraz będę z nim spędzał każdą wolną chwilę. To nie jakaś komedia romantyczna, to życie. A ja nie mam zamiaru spędzić większości w jego ramionach i tyle.
- Dobra, niech ci będzie – wzdychnąłem niezadowolony i zamknąłem oczy. Zawsze mogę sobie wyobrazić, że jego tu w ogóle nie ma. I, o matko! Spadłem z impetem na podłogę. Rzuciłem gniewne spojrzenie w stronę tego zwyrodnialca. O co mu do cholery chodzi?!
- Jak ci się nie podoba, to wypierdalaj szczylu! - zatkało mnie! Normalnie zaniemówiłem! Założyłem tylko swoje majtki, pozbierałem rzeczy i wybiegłem z pokoju w samej bieliźnie. Oczywiście nie byłbym sobie gdybym się jeszcze nie odezwał.
- Wal się! - i dopiero po tym zamknąłem drzwi. Na moje nieszczęście, a raczej na jego, wpadłem na Kaza. Pięknie!
- A ty co tak stoisz?! - wrzasnąłem, musiałem się na kimś wyładować.
- Mamy robotę – wymamrotał jak zwykle niepewnie.
- Zajebiście! Czy ja wyglądam jakbym miał w ogóle zamiar gdzieś iść? - wrzeszczałem tak przed drzwi wewnętrznych w samych majtkach. Chyba nie muszę gadać, że wszyscy się na nie gapili z niemałym zaciekawieniem. I nagle drzwi za mną się otworzyły. Tak wiem, że przegiąłem. Ale co mnie to teraz do cholery obchodzi?!
- Najpierw robisz mi łaskę, później zwracasz się do mnie w taki sposób, a na końcu jeszcze nie chcesz pracować. Jaja sobie robisz? Jak tak bardzo chcesz to mogę ci jeszcze raz wyjaśnić jakie panują tutaj zasady, kogo masz się słuchać, co robić i do kogo nie pyskować – tak, te wszystkie słowa wypowiedział właśnie Kinji. Ja w odwecie rzuciłem swoje ciuchy, które trzymałem, odwróciłem się i go oczywiście popchnąłem.
- Odwal się, co! Mam teraz ważniejsze problemy niż ty! Więc z łaski swojej nie nadużywaj swojego autorytetu. Po prostu stąd spierdalam i żadne z was, mendy, mnie już nigdy nie zobaczy – wrzasnąłem tak histerycznie, że sam nie mogłem w to uwierzyć. Pobiegłem do swojego pokoju, zamknąłem się w nim oczywiście. Tetsu już na szczęście nie było. Też pewnie miał coś do wykonania. Dawno nie byłem tak wyprowadzony z równowagi. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy, ubrałem się w normalne ciuchy i wyszedłem przez okno. Gdybym się teraz odważył na wyjście normalnymi drzwiami, to przypuszczam, że daleko bym nie zaszedł. Moja walizka nie jest jakiś tam kosmicznych rozmiarów, więc nawet łatwo mi się biegło. I oczywiście dopiero teraz ochłonąłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że jestem całkiem sam, plus mam na karku Natsume.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz