- Co tak długo? I w ogóle, to
czemu stoisz pod ścianą?
- Zakręciło mi się w głowie i
musiałem się oprzeć. Właśnie miałem wracać, ale przyszedłeś
– mam nadzieję, że to łyknie. Z całych sił starałem się
ukryć emocje, które się teraz we mnie kotłowały. Strach,
niepewność oraz rozpacz. On naprawdę nie wyglądał przyjemnie,
gdy to mówił.
- Wiesz, że jeśli coś kręcisz
będziesz mieć poważne problemy. Albo powiesz mi o wszystkim teraz
i potraktuję cię bardzo łagodnie, albo sam się dowiem i zafunduję
ci piekło. Co ty na to? - szkoda, że nie jest głupi. Poza tym co
za dzień! Dwie groźby, w tak krótkim czasie. Tetsu miał chyba
rację. Nie powinienem był się pchać w coś takiego. Ale skoro już
to zrobiłem, to nie mam wyjścia i muszę brnąć w to dalej.
- Nic nie ukrywam. Każdy może poczuć
się trochę gorzej, prawda?
- Niech ci będzie. Chcesz wracać? -
czego bym teraz nie zrobił, on i tak będzie mnie o coś
podejrzewać, chyba że...
- Jasne, ale pod warunkiem, że
pójdziemy do twojego pokoju – Maeno popatrzył na mnie badawczo,
jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
- Wiesz, że jest tam Hiroya?
- To się go pozbądź – przybliżyłem
się do niego i ręką przejechałem po jego rozporku.
- Zobaczymy, co da się zrobić –
złapał mnie za rękę i w tempie natychmiastowym opuściliśmy cały
ten zgiełk i pijanych ludzi.
- Albo nie, czekaj! Zróbmy to gdzieś
niedaleko! U kogoś na ogródku, albo w altance. Obojętnie, ale na
świeżym powietrzu, z ryzykiem, że nas przyłapią! - jaki miałem
w tym plan? Jeśli wszystko dobrze przekalkulowałem, to Natsume
pewnie będzie mnie obserwować. I bardzo dobrze! Im więcej ta
szmata zobaczy, tym lepiej. Nie jestem zwykłym dzieckim, które
można ot tak wyrzucić z sypialni, a później grozić.
- Dobrze się czujesz, młody?
- No co? Zaszalejmy trochę, nee? -
otarłem się o niego sugestywnie. Muszę wyciągnąć cały swój
arsenał. Tak jestem mściwym gnojkiem, ale już dawno nikt mnie tak
nie upokorzył.
- To chyba nie mam wyjścia –
podciągnął mnie pod płot domu obok i tak po prostu przerzucił.
Nie zdążyłem nawet pisnąć.
- A gdyby tu były jakieś psy? -
spytałem z rozgoryczeniem w głosie.
- Myślisz, że dlaczego ciebie
pierwszego przerzuciłem? Swoim tyłkiem miałem ryzykować? – co
za szumowina.
- Właśnie o mój powinieneś teraz
dbać!
- I zaraz to zrobię – uśmiechnął
się lubieżnie i oblizał wargi, po czym przeskoczył przez płot i
znalazł się tuż obok mnie. Właściwie, prawdopodobieństwo tego,
że ktoś nas zobaczy było bardzo duże. Za daleko się od tamtego
domu nie oddaliliśmy, a zasłaniały nas jedynie liche krzaczki.
Seks w krzakach całkiem fajna sprawa, jeżeli nie dbasz o swoją
reputację. Ja nie dbam, więc dla mnie idealnie. Ale do rzeczy.
Kinji nie zdążył zrobić pierwszego kroku, bo po chwili to ja na
nim leżałem. Usadowiłem się wygodnie okrakiem i pochyliłem nad
nim. Wtopiłem swoje usta w jego, nim zdążył jakoś zareagować.
Całowaliśmy się dobrą minutę. Jego ręce błądziły po moim
napalonym ciele. Bezwstydnie ocierałem się o jego krocze. Maeno to
widocznie odpowiadało, właściwie nic nie robił, a już odczuwał
przyjemność. Dłonie mojego wspaniałego kochanka wślizgnęły się
pod moją bluzkę i zaczęły drażnić moje sutki. W tym czasie
Kinji podniósł się do siadu i uśmiechnął szyderczo. Zrzucił
mnie z siebie i przycisnął do trawy. Oczywiście żadnych czułości
się po nim nie spodziewałem, ale to już przesada do cholery!
- Co ty robisz?
- Przejmuję kontrolę – no brawo,
pieprzę się z niezrównoważonym gościem. Oklaski! Ale co tam,
drugiego psychola właśnie chcę rozwścieczyć, kopię sobie grób.
- Mógłbyś trochę delikatniej? -
spytałem z nutką nadziei w głosie.
- Nie – krótko, rzeczowo i na temat.
Okropna natura wewnętrznych.
Kiedy tak sobie leżałem na brzuchu,
Maeno złapał moje biodra i podciągnął je do góry. Szybko
rozpiął rozporek w moich spodniach i zdjął mi je razem z
majtkami. Bez zbędnych ceregieli wszedł we mnie bardzo zdecydowanym
ruchem. Musiałem wgryźć się we własną rękę by nie ryknąć na
całe gardło. Wiedziałem, że o czułościach w krzakach nie było
mowy. Szybki numerek, to szybki numerek i tyle. Kinji ruszał się
szybko i chaotycznie, ale o mnie też nie zapomniał Prawą ręką
zaczął stymulować mojego członka. W końcu przyzwyczaiłem się
do tempa, jakie nadał. Nie kochałem się pierwszy raz, więc nie
było to jakimś wyczynem godnym nobla. Zacząłem ruszać się w
odpowiednim rytmie i pojękiwać od czasu do czasu. W końcu
poczułem, że robi mi się nieziemsko przyjemnie.
- Szybciej – wysapałem i wbiłem
palce w ziemię. Doszedłem przed nim, w jego dłoń oczywiście. On
po paru pchnięciach też był już zaspokojony. Kinji pozbierał się
bardzo szybko, za to ja dalej leżałem na trawie łapiąc oddech.
Maeno schylił się i naciągnął na mnie z powrotem bieliznę oraz
spodnie. Przynajmniej nie chciał mnie zostawić, cóż za troska.
- Dzięki – wymamrotałem, chciało
mi się spać.
- Wstawaj, wracamy – powiedział
niezwykle zadowolony z siebie.
- Nie mam siły, zanieś mnieee –
przeciągnąłem się i popatrzyłem na niego oczami małego
kociaczka.
- O rany... - złapał mnie za rękę,
szarpnął i znowu przerzucił przez płot. Oczywiście walnąłem o
ziemię. Przeklęta grawitacja...
- Bolało! - wrzasnąłem
niezadowolony.
- I bardzo dobrze! Wskakuj – odwrócił
się do mnie plecami, a ja posłusznie na niego wskoczyłem. W
zasadzie to nie sądziłem, że mnie rzeczywiście zaniesie. Ale
widocznie dupodajki mają u niego specjalne względy. Przyznam się,
że przysnąłem na tych jego wielkich i męskich plecach...
Gdy się obudziłem, coś mi nie
pasowało w moim pokoju. Popatrzyłem w bok i zobaczyłem, że obok
mnie śpi szczęśliwy Maeno. O matko! Jego pokój, to jest jego
pokój! Poderwałem się do góry o popatrzyłem na łóżko obok.
Było puste, co znaczy, że Miki gdzieś wybył. Chociaż nie, gdy
się bardziej wsłuchałem usłyszałem dźwięk lejącej się wody.
Aha, czyli bierze szybki, poranny prysznic. Mi w zasadzie też by się
przydał. Ale to już u mnie. Zacząłem się rozglądać za swoimi
ciuchami, bo oczywiście spałem nago. Pewnie sprawiło mu dużo
radochy ściąganie ze mnie ciuchów, gdy ja spałem. W momencie
kiedy zebrałem wszystkie swoje porozrzucane rzeczy i miałem zamiar
już wstać, poczułem, że dłoń Maeno chwyciła mnie za rękę i
pociągnęła do pozycji leżącej. Kinji przybliżył się do mnie i
położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
- Gdzie się księżniczka wybiera, co?
- usłyszałem jeszcze zaspany głos.
- Jak to gdzie? Do siebie.
- Zostań jeszcze – ziewnął i
wtulił się we mnie mocniej. Przyznam, że wyglądało to całkiem
słodko i od tej strony jeszcze go nie znałem. Może nawet go
polubię? Bo jak na razie to się tylko dobrze bawię. Patrząc na
rozanieloną buźkę Maeno, prawie zapomniałem o śmiertelnym
niebezpieczeństwie, które grozi mi ze strony Natsume. Jednak dopóki
jestem z nim albo z kimkolwiek nic mi nie grozi. I tego będę się
raczej trzymał. Bezpieczny ja, to ja z kimś. Poczekam aż blondas o
mnie zapomni. Strach pomyśleć co by mi zrobił, jakby mnie teraz
dorwał. Znając życie, to pewnie będzie teraz za mną podążał
jak mój cień. Niedobrze, nawet bardzo niedobrze.
- Serio, muszę już iść.
- Musisz robić te rzeczy, które ja ci
rozkażę. A rozkazuję ci teraz zostać ze mną – a temu co? W
króla się bawi?
- Wasza wysokość pozwoli mi się
oddalić, żebym mógł się jakoś ogarnąć. Mogę tu wrócić w
każdej chwili.
- Nie będziesz musiał wracać, bo
nigdzie nie pójdziesz. Proste – co za zaborczy dupek. Nie chce mi
się z nim użerać. Poleżę jeszcze trochę i poczekam, aż mu się
to znudzi. Chyba sobie nie myśli, że od teraz będę z nim spędzał
każdą wolną chwilę. To nie jakaś komedia romantyczna, to życie.
A ja nie mam zamiaru spędzić większości w jego ramionach i tyle.
- Dobra, niech ci będzie –
wzdychnąłem niezadowolony i zamknąłem oczy. Zawsze mogę sobie
wyobrazić, że jego tu w ogóle nie ma. I, o matko! Spadłem z
impetem na podłogę. Rzuciłem gniewne spojrzenie w stronę tego
zwyrodnialca. O co mu do cholery chodzi?!
- Jak ci się nie podoba, to
wypierdalaj szczylu! - zatkało mnie! Normalnie zaniemówiłem!
Założyłem tylko swoje majtki, pozbierałem rzeczy i wybiegłem z
pokoju w samej bieliźnie. Oczywiście nie byłbym sobie gdybym się
jeszcze nie odezwał.
- Wal się! - i dopiero po tym
zamknąłem drzwi. Na moje nieszczęście, a raczej na jego, wpadłem
na Kaza. Pięknie!
- A ty co tak stoisz?! - wrzasnąłem,
musiałem się na kimś wyładować.
- Mamy robotę – wymamrotał jak
zwykle niepewnie.
- Zajebiście! Czy ja wyglądam jakbym
miał w ogóle zamiar gdzieś iść? - wrzeszczałem tak przed drzwi
wewnętrznych w samych majtkach. Chyba nie muszę gadać, że wszyscy
się na nie gapili z niemałym zaciekawieniem. I nagle drzwi za mną
się otworzyły. Tak wiem, że przegiąłem. Ale co mnie to teraz do
cholery obchodzi?!
- Najpierw robisz mi łaskę, później
zwracasz się do mnie w taki sposób, a na końcu jeszcze nie chcesz
pracować. Jaja sobie robisz? Jak tak bardzo chcesz to mogę ci
jeszcze raz wyjaśnić jakie panują tutaj zasady, kogo masz się
słuchać, co robić i do kogo nie pyskować – tak, te wszystkie
słowa wypowiedział właśnie Kinji. Ja w odwecie rzuciłem swoje
ciuchy, które trzymałem, odwróciłem się i go oczywiście
popchnąłem.
- Odwal się, co! Mam teraz ważniejsze
problemy niż ty! Więc z łaski swojej nie nadużywaj swojego
autorytetu. Po prostu stąd spierdalam i żadne z was, mendy, mnie
już nigdy nie zobaczy – wrzasnąłem tak histerycznie, że sam nie
mogłem w to uwierzyć. Pobiegłem do swojego pokoju, zamknąłem się
w nim oczywiście. Tetsu już na szczęście nie było. Też pewnie
miał coś do wykonania. Dawno nie byłem tak wyprowadzony z
równowagi. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy, ubrałem się w
normalne ciuchy i wyszedłem przez okno. Gdybym się teraz odważył
na wyjście normalnymi drzwiami, to przypuszczam, że daleko bym nie
zaszedł. Moja walizka nie jest jakiś tam kosmicznych rozmiarów,
więc nawet łatwo mi się biegło. I oczywiście dopiero teraz
ochłonąłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że jestem całkiem sam,
plus mam na karku Natsume.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz