środa, 29 sierpnia 2012

10. Rara Story

Na razie muszę trzymać się zatłoczonych miejsc. Później nie wiem co zrobić. Schowam się gdzieś na jakiejś klatce schodowej czy coś. Ale ile tak można? Wewnętrzni też będą mnie teraz szukać. Kinji dlatego, że zdeptałem jego wielką dumę i publicznie odważyłem się do niego pyskować. A Miki dlatego, że musi. Teraz jestem uważany za zbiega. Żeby odłączyć się od tej grupy wariatów trzeba mieć pozwolenie samego szefa. Więc takim oto cudownym sposobem, mam jednak dwóch wariatów na karku, nie jednego. Poszedłem na jedną z najbardziej ruchliwych ulic. Wszędzie pełno szczęśliwych ludzi, którzy cieszą się do siebie jak jacyś psychicznie chorzy idioci. Wszystko mnie teraz drażni i przyznaję się do tego otwarcie. Rozsiadłem się wygodnie w jakimś pierwszym lepszym barze. Nigdy tam nie byłem, jednak gdy tylko barman mnie zauważył, wyszeptał coś do jakiegoś mężczyzny i wykręcił jakiś numer. Nie żebym wpadał w paranoję, jednak dało mi to do myślenia. Wyszedłem stamtąd jeszcze szybciej niż wszedłem. Miałem jakieś dziwne przeczucie, że muszę się znaleźć jak najdalej. Kupiłem bilet na pociąg w nieznane mi miejsce i po prostu tam pojechałem. W pociągu spędziłem jakieś trzy godziny. Gdy wysiadłem okazało się, że jestem w średniej wielkości mieścinie. Spytałem pierwszego z brzegu przechodnia gdzie tu jest jakiś najtańszy hotel. Popatrzył na mnie jakoś tak dziwnie, jednak udzielił odpowiedzi. Oczywiście tam poszedłem. Na miejscu okazało się, że to jakaś stara, rozwalająca się rudera, w której można by nakręcić podrzędnej jakości horror. Jednak nie miałem wyjścia. Pieniędzy też nie za dużo, więc musiałem tam wejść.
- Dzień dobry – powiedziałem niepewnie, widząc starszego mężczyznę za ladą.
- A dobry, dobry. Jeden pokoik czy z kimś pan jest? - całkiem sympatyczny koleś, trzeba przyznać.
- Nie, sam jestem. Chciałbym pokój tylko do jutra – powiedziałem już nieco pewniej. Mężczyzna dał mi klucz, ja zapłaciłem i udałem się w kierunku pokoju. Wewnątrz wcale nie było tak tragicznie. Na dworze zaczynało się już ściemniać. Postanowiłem wziąć szybki prysznic. Dawno już nie chodziłem normalnie ubrany, więc gdy tylko popatrzyłem na siebie w lustrze, jakoś tak mi się dziwnie zrobiło. Ale olać to. Po tym jak się ogarnąłem, wyszedłem do tego staruszka z recepcji.
- Jest tu jakieś miejsce gdzie można się napić?
- Taki fajny, młody chłopka i już pije?
- Tak się jakoś złożyło – odpowiedziałem całkiem chłodno. Nie miałem ochoty na tłumaczenie się z moich nałogów.
- Dobrze, dobrze. Tuż za rogiem jest malutki bar. Otwarty do ostatniego klienta.
- Dziękuję.
- Chyba przynosisz szczęście. Dawno tu nie było takiego ruchu. Zaraz po tobie przyszedł tu jakiś blondyn – że co?! Wróciłem do tego starca i popatrzyłem na niego pytająco.
- Jak to blondyn? Jak wygląda? Ile ma wzrostu? Jak ma na imię? - zaczynam wpadać w jakąś chorą panikę. Nie ma takiej opcji by odnalazł mnie tak szybko!
- Ja wiem wysoki taki, moja wnuczka powiedziałaby pewnie, że jest kurewsko przystojny. Ale dobra z niej dziewczyna, pomimo tego, że używa takieg słownictwa – jak ja nie lubię, kiedy ktoś zaczyna schodzić na inny temat.
- A imię? Jak ma na imię i który pokój? - prawie zacząłem wrzeszczeć. Jestem tak cholernie przerażony, że zaraz się rozpłaczę!
- Oj, tego nie mogę ci powiedzieć. O! Ale patrz, idzie tu, będziesz mógł się spytać – nawet nie popatrzyłem w tamtą stronę. Wskoczyłem pod ladę i popatrzyłem na starca błagalnym spojrzeniem.
- Nie ma mnie tu, nie ma, proszę... - wymamrotałem dygocąc ze strachu. Objąłem się rękami i nawet przestałem oddychać.
- Przepraszam, co tu można robić? - poznałem, oczywiście, że poznałem ten głos. Haga już tu jest. Muszę się stąd jak najszybciej zmyć. Chyba nawet nie spędzę tu nocy. Ale jakim cudem on się tu tak szybko znalazł? Kim do cholery jest i czym się zajmuje? Coś mi tu nie pasuje, strasznie nie pasuje. I głupio mi się przyznać, ale Tetsu miał rację. Właśnie Tetsu! Zadzwonię do niego i on pewnie coś wymyśli.
- Jeśli pan nie chce daleko iść, to tu za rogiem...
- Dziękuję – co za nieuprzejmy gnojek, nie pozwolił mu dokończyć. A tak swoją drogą, to dobrze, że tam nie poszedłem. Ten pies pewnie mnie będzie tam szukać. Muszę zmienić swoje nawyki, bo inaczej znajdzie mnie bez problemu.
- Proszę – staruszek widzę niczym się nie da wyprowadzić z równowagi.
- Albo widzi pan, młodszy brat usiekł mi z domu. Rodzice strasznie się martwią. Gdyby pan go zauważy proszę się ze mną skontaktować. Tu jest mój numer telefonu, a to zdjęcie mojego brata – co za przebiegły lis! Albo wie, że siedzę za ladą i ma nadzieje, że staruszek mnie wyda, albo po prostu nie wie, co ma zrobić. Ale ta druga opcja jest mniej prawdopodobna dlatego, że przylazł do tego samego hotelu co ja. Jakaś totalna masakra.
- Na pewno dam panu znać – staruszek powiedział to dosyć niepewnie. A niech go cholera. Teraz pewnie jak Haga wyjdzie, on będzie chciał się dowiedzieć, co się stało. Natsume! Ja także potrafię udawać!
- Chłopcze nie wiem co się stało, ale twój brat bardzo się o ciebie martwi – niewątpliwie...
- Ależ proszę pana! On kłamie! Uciekłem dlatego, że byłem molestowany właśnie przez brata! Rodzice nawet nie reagowali! Udawali, że nic nie wiedzą i nie słyszą, to takie okropne! - rozpłakałem się jak małe dziecko. Powiedziałem to w taki sposób, że prawie sam w to uwierzyłem.
- Och, no już dobrze, uspokój się. Masz tu dziecko trochę pieniędzy i uciekaj stąd jak najszybciej – ach, ta naiwność starszych ludzi. Ale faktem jest to, że jestem ścigany i nic tego nie zmieni. Wstałem, otrzepałem swoje ciuchy i poszedłem do pokoju. Pozbierałem swoje rzeczy i wyszedłem oknem. Porozglądałem się, dobra droga wolna. Pewnym krokiem ruszyłem przed siebie. Niestety, najbliższy pociąg dokądkolwiek był dopiero za godzinę. W wolnym czasie postanowiłem zadzwonić do Tetsu. Poszedłem do budki telefonicznej i wykręciłem jego numer, całe szczęście, że znam na pamięć.
- Słucham? - zmartwiony głos dobiegł do moich uszu.
- To ja Irie – wyszeptałem, jakby głośniej wypowiedziane imię miało zwabić tutaj Natsume.
- Irie! Gdzie ty do cholery jesteś? Wiem, że pogryzłeś się z Maeno, ale to nie znaczy, że masz znikać! Gdzie ty jesteś?
- Słuchaj Tetsu, mam problem. Natsume mnie ściga... Co ja mam teraz zrobić?
- To chyba oczywiste! Wracaj tutaj i... Dlaczego on cię ściga? - oho, załapał.
- Widzisz, zorientował się, że nie jest tym jedynym, że tak to ujmę...
- Dobra, na razie mniejsza z tym, gdzie jesteś? - o właśnie, przydałoby się w końcu powiedzieć, gdzie zawitałem, żeby w razie czego wiedział, gdzie szukać moich zwłok...
- Jestem w Ja... - rozłączyło. A w zasadzie czyjaś ręka pozwoliła mi przerwać rozmowę.
- Cześć Seiki – prawie dostałem zawału, gdy usłyszałem ten znany mi głos.
- Cześć Natsume – wymamrotałem i odwróciłem się w jego stronę. Och, gdyby oczy potrafiły zabijać, już byłbym martwy... I w zasadzie nie wiem, czy to nie byłoby lepsze.
- Dobrze się bawiłeś, kiwając mnie?
- Nie mogę narzekać – o maskara, zaraz zejdę z tego świata.
- To ja ci dam powody do narzekania – Haga uśmiechnął się złowieszczo i wstrzyknął mi coś w ramię. Zasnąłem...
Gdy się obudziłem, to pierwsze co zauważyłem, to było to, że jestem nagi i obezwładniony w bardzo finezyjny sposób. Moje ręce były jakoś dziwnie związane i zaczepione gdzieś w górze. W ustach też coś miałem, więc nie byłem w stanie nic powiedzieć. Na moim tułowiu i udach, były jakieś dziwne skórzane pasy. Tak więc w pół na wisząco, w pół na siedząco, pięknie się prezentowałem przed rozbawionym Hagą. Najgorsze było to, że widziałem przed sobą kamerę. Bardzo szybko wyczytał w moich oczach dezorientację.
- Pewnie zastanawiasz się cóż takiego wymyśliłem. Nic prostszego i może nieco oklepanego, ale zawsze działa. Za chwilę zawołam pana, który pozwoli osiągnąć ci spełnienie. Ja ta wszystko oczywiście nagram, a nagranie wyślę do Maeno. Jesteś ciekaw jego reakcji? Ja baardzo – potrząsnąłem głową i błagalnie popatrzyłem w oczy oczy Natsume. Ten jednak zaśmiał się perfidnie i zawołał jakiegoś pana „X”. Mężczyzna wszedł do pomieszczania z wielgachnym wibratorem w ręce. O matko, już wiem co mnie czeka. Prawdopodobnie ten koleś nie wykorzysta mnie w taki sposób, jak na początku myślałem, pewnie zrobi to Natsume... On natomiast, przynajmniej tak mi się wydaje, ma za zadanie wsadzić mi to w tyłek i doprowadzić do wytrysku. Maeno pewnie po obejrzeniu tego nagrania nieziemsko się wkurwi, bo już zaczął mnie traktować jak swoją własność... Wracając do tajemniczego mężczyzny, wyglądał raczej średnio. Nie za wysoki, jego twarz przyozdabiała piękna maska, więc nie wiem jak wyglądał. W każdym bądź razie, na mego przystojniaka się nie zapowiadał. Ale nie to było teraz najważniejsze. Haga włączył kamerę i wygodnie się rozsiadł. Pan „X”, który już za mną stał, przejechał dłonią po moim kręgosłupie. A miałem nadzieję, że obejdzie się bez takich rzeczy. Po prostu jak najszybciej chciałem mieć to za sobą. Mężczyzna zaczął bawić się moimi sutkami, a ja wbrew swojej woli zaczynałem już reagować. Poruszyłem się niespokojnie, gdy jego ręce przeszły do pieszczenia moich uda. Tego już nie wytrzymałem, a raczej nie ja tylko mój skarb. Tak, tak stanął mi. Moje oczy z uporem maniaka unikały spojrzenia Natsume. Nie chciałem widzieć jego rozbawionej twarzy. Nagle nieznajomy skończył z wszelkimi przyjemnościami i wbił mi, bez jakichkolwiek przygotowań ten wielki wibrator w tyłek. Jęknąłem głośno i rozpaczliwie, a do oczu napłynęły mi łzy. Poruszał tym cholerstwem niezwykle agresywnie, drugą ręką natomiast zajmował się moim członkiem. Czułem się maksymalnie poniżony. Chociaż nie chciałem, jęczałem jaka jakaś tania dziwka. To było okropne uczucie. Gdy doszedłem, „X” wyciągnął mi z pupy to cholerstwo. Ale niestety na tym moje cierpienie się nie skończyło. Mężczyzna poszedł po coś żarzącego się. Gdy spostrzegłem, co to takiego zdrętwiałem. Wiecie czym oznacza się bydło, prawda? Poruszyłem się nerwowo i błagalnie spojrzałem na Natsume. Niestety, tak jak się spodziewałem, nic owym zabiegiem nie wskórałem. „X” podszedł do mnie i nie zważając na moje przeraźliwe piski odbił mi jakiś napis na lewym pośladku. Łzy poleciały mi po policzkach, a z gardła wydobył się stłumiony dźwięk rozpaczy. Po tym cholernie teatralnym wydarzeniu, goguś, który mnie naznaczył poszedł sobie, a Haga wyłączył kamerę.
- Na co masz teraz ochotę? - uśmiechnął się złośliwie i przejechał palcem po kamerze. Popatrzyłem na niego buńczucznie i coś tam po swojemu wymamrotałem. Ale były to bardziej nieartykułowane dźwięki. Podszedł do mnie i oswobodził mnie w każdym aspekcie, mogłem już mówić i się swobodnie poruszać, a to już było coś. Jednak dobrze wiedziałem, że największy ogranicznik mojej swobody stoi tuż przede mną.
- I? Lepiej się z tym czujesz? - pomasowałem się po bolącym pośladku, niestety nie byłem w stanie dostrzec, co takiego się tam znajduje.
- Niekoniecznie, mam ochotę jeszcze troszeczkę cię pomęczyć – Haga vel psychol, popatrzył na mnie z góry i bez żadnego skrępowanie ściągną gruby, skórzany pasek ze swoich spodni. Złapał mnie za nadgarstek i poprowadził do najbliższego krzesła, na którym usiadł. Mnie oczywiście nie puszczał, zręcznie przełożył mnie sobie przez kolano.
- Co ty sobie myślisz?! - wrzasnąłem zdenerwowany, nie jestem przecież przedszkolakiem! Bez przesady, gdyby mnie chociaż wychłostał, to jakoś by to wyglądało. A tak, sprowadził mnie do poziomu dziecka, co za upokorzenie!
- Myślę, że zasługujesz na każdy akt upodlenia – zacząłem się oczywiście szarpać, ale nie przyniosło to żadnych skutków. Natsume jest silny i nic z tym nie poradzę. I poczułem pierwsze potężne uderzenie, plus moja świeża rana, z nieokreślonym napisem. Wyobrażacie sobie, co jak takiego poczułem?!
- Boli, ty draniu, to boli! - zacząłem histerycznie wrzeszczeć i wymachiwać nogami. A jego to chyba jeszcze bardziej pobudziło. Zaczął wymierzać mi serię pasów, raz za razem. Ból był tak wielki i nie do zniesienia, że w końcu przestałem nawet krzyczeć, a zacząłem skomleć... i błagać o litość. Jeśli taki miał cel, to wyszedł mu idealnie, doskonale, pierwszorzędnie. Przestał mnie bić i posadził w taki sposób, że siedziałem do niego przodem, okrakiem oczywiście. Natsume pocałował mnie delikatnie, czego się w ogóle nie spodziewałem, jednak oddałem ten pocałunek machinalnie, jak kukła. Po tych ekscesach z pasem nie byłem w stanie normalnie zareagować.
- Zacznij się starać, bo znowu będę musiał wymyślić coś bolesnego – powiedział gniewnie, po czym, przerzucił pas za moją szyje i mnie bardziej przyciągnął. Zaraz potem przejechał językiem po moim policzku. Naprawdę nie miałem pojęcia jak mu na to odpowiedzieć, co tu dużo mówić, nie dość, że się go cholernie bałem, to jeszcze w jakiś magiczny sposób, nieziemsko mnie onieśmielał.
- To, co mam zrobić? - wyszeptałem. On popatrzył na mnie z jakąś dziwna pogardą i szybkim ruchem ręki złapał mnie za przyrodzenie. Ścisną je dosyć boleśnie, ja pisnąłem i skuliłem się nieznacznie, opierając głowę o ramię Natsume.
- Tak masz reagować, żywo. Chcesz jeszcze jaką wskazówkę?
- Nie – powiedziałem, chowając twarz w jego ramieniu. Strach pomyśleć, co jeszcze przyszłoby mu do głowy. Haga przejechał dłonią po moich plecach, drgnąłem nieznacznie, jednak nic więcej nie zrobiłem. I tym chyba właśnie przesądziłem o swojej przyszłość. Mężczyzna zrzucił mnie ze swoich kolan, na podłogą. Huk rozszedł się po całym pomieszczeniu.
- Wkurwiasz mnie, dzieciaku – Haga złapał mnie za włosy i przyciągnął do swojego krocza. Rozpiął rozporek i wsadził mi swojego penisa do ust. Nie musiał tłumaczyć, co mam robić. Wiedziałem dobrze. Modliłem się tylko, żeby na moją twarz nie wkradł się grymas niezadowolenia. Delikatnie i powili lizałem jego członka. Sam w końcu, znowu włożyłem go do buzi. Właściwie zmieściłem całego, jakoś nigdy nie miałem z tym żadnych problemów. Moje tempo było jednak dla Natsume za wolne, ponieważ złapał mnie za włosy i poruszał moją głową według własnego gustu. Poczułem jak wnętrze moich ust wypełnia ciecz, bez słowa wszystką przełknąłem. Popatrzyłem na rozbawioną twarz Hagi, po czym szybko wbiłem wzrok w podłogę. Dywan wydał mi się niezwykle interesujący.
- Mam dla ciebie propozycję. Jeśli się teraz postarasz, to obiecuję, że cię wypuszczę i nigdy więcej się o ciebie nie upomnę. Co ty na to? - popatrzyłem na niego z niedowierzaniem. Jeśli mówił prawdę, to wystarczyło, że po prostu trochę postękam i będę wolny.
- Obiecujesz? - upewnić się musiałem, poza tym nie miałem nic, poza jego słowem.
- Pewnie, czy ja cię kiedyś okłamałem? Powiedziałem, że cię znajdę i tak zrobiłem. Więc teraz też dotrzymam słowa – akurat tamtego nie musiał dotrzymywać. Haga wstał z krzesła i podszedł do łóżka, wyłożył się na nim wygodnie i czekał na mnie, bo na kogóż by innego? Wdrapałem się na to wielkie łoże i schyliłem nieśmiało nad jego twarzą. Pocałowałem go niepewnie. Drżącą dłoń włożyłem pod jego koszulę i przejechałem nią po jego torsie. Nie ma to jak robić dobrze swojemu oprawcy, chyba znienawidzę siebie do końca życia. Nie zmienia to jednak faktu, że robiąc to, przechodziły przeze mnie dreszcze. Czułem się jakoś dziwnie podniecony i jednocześnie bałem się. Zadziwiająca mieszanka emocji. Wszystko to spowodowało, iż byłe gotów do każdego kroku. Odważyłem się i u siadłem na nim. Teraz spokojnie przyglądałem się jego twarzy, takiej przystojnej a jednocześnie niebezpiecznej. Jego inność, jego zapach, jego spojrzenie, jego egzotyczność... wszystko to powodowało, iż miałem ochotę go pożreć. Zacząłem rozpinać jego koszulę, on dalej leżał i przyglądał mi się dokładnie, badawczo. Pewnie myślał, że w każdej chwili mogę zrobić coś głupiego. A ja do głupich rzeczy zostałem chyba urodzony. Popatrzyłem na jego tors, zbliżyłem do niego swoją twarz i dmuchnąłem lekko. Ciepłe powietrze podrażniło jego skórę. Dopiero potem zacząłem lekko przygryzać i lizać jego sutki. Otarłem się o niego jak kot i zbliżyłem swoje usta do jego ucha. Ugryzłem leciutko jego małżowinę uszną i wyszeptałem głosem przepełnionym podnieceniem:
- Weź mnie – po czym potarłem swoim policzkiem o jego, a następnie złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. W końcu ręce Hagi spoczęły na moich biodrach i zaczęły ściskać moje pośladki, bardzo delikatnie i powoli, jednak niedawno sprawiona niespodzianka dalej powodowała ból i dyskomfort. Jęknąłem lekko w usta Natsume. Powoli i zręcznie zamieniliśmy się pozycjami. Teraz ja byłem na dole, a on górował. Moje włosy rozsypały się po poduszce, a błędne spojrzenie powędrowało na sufit, czułem się jakbym zaraz miał odpłynąć. Blondyn pieścił mnie i całował każdy kawałek mojego ciała. Nie protestowałem, unosiłem się czasami lekko i pojękiwałem. Dokładnie tak, jak chciał. Oddałem się cały, całe moje ciało w tej chwili należało do niego. Poczułem jak we mnie wszedł, poczułem każdy dotyk, poczułem prawie wszystko, co chciałem poczuć. Jak się zastanowić zawsze dbałem tylko o aspekty cielesne i właściwie to mi wystarczało. Natsume sprawił, że przestało i zapragnąłem czegoś więcej. Gdy blondyn skończył ubrał się i wyszedł bez słowa. Ja także zrobiłem to samo, bez objaw strachu wyszedłem z budynku. Nikt mnie nie zaczepiał i nie zatrzymywał. Poszedłem do najbliższej budki telefonicznej. Wykręciłem numer Tetsu
- Słucham? - usłyszałem głos w słuchawce. Jednak jakoś dziwnie wydał się inny. Może to tylko moje urojenie?
- Tetsu? - musiałem się upewnić.
- Nie... To ja Kaz, Tetsu gdzieś poszedł i nie mógł wziąć telefonu. Ale powiedział, że jak będzie dzwonić jakiś nieznany numer, to mam odebrać – wydało mi się to co najmniej podejrzane, jednak kontynuowałem rozmowę. Chciałem się jak najszybciej zobaczyć z Yano.
- Aha, coś jeszcze ci powiedział?
- Gdzie jesteś? - zignorował mojej poprzednie pytanie.
- Nie ważne, będę rozmawiać tylko z Tetsu – odburknąłem mu niemiło. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać
- To znaczy, Tetsu kazał przekazać, że będzie na ciebie jutro czekać w waszym miejscu... - a czyli to nie jest coś podejrzanego, bo skąd niby Kaz miałby wiedzieć, gdzie się przeważnie spotykam z Yano?
- Dobra – odłożyłem słuchawkę i ruszyłem na stację. W końcu musiałem wrócić do miasta. Gdy byłem już na miejscu, porozglądałem się za Tetsu, ale jakoś nikogo nie zauważyłem. Pewnie przyszedłem za wcześnie. Normalne, przwecież nie podał godziny. Usiadłem i czekałem na niego cierpliwie. W końcu poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się uradowany i już miałem wesoło krzyknąć, ale to nie był Tetsu. Przede mną stał rozwścieczony Miki, pierwszy raz widziałem takie groźne spojrzenie w jego oczach. Odskoczyłem odruchowo i zacząłem się rozglądać w celu znalezienie Maeno. Jednak zamiast niego zobaczyłem jak z cienia wyłania się Kaz.
- Jak to? - spytałem głupio i wpatrywałem się w twarz mojego partnera. Nie sądziłem, że kiedykolwiek zostanę przez niego zdradzony...
- Przepraszam, zmusił mnie... - odpowiedział, jednak nie popatrzył mi w oczy. Hiroya w tym czasie podszedł do mnie i mocno złapał za ramiona. Potrząsnął mną i pchnął na ścianę. Byłem tak zdezorientowany, że nawet nie reagowałem. Gdzie jest Tetsu?!
- Widziałem – oniemiałem jeszcze bardziej, gdy on się odezwał! To nie wróżyło nic dobrego!
- Co widziałeś? - spytałem, jednak domyślałem się, cóż takiego mógł zobaczyć.
- Wiesz. Maeno tu nie przyjdzie, nie ma pojęcia, że tu jesteś. Gotów byłby cię jeszcze uratować – Miki złapał mnie za szyję i lekko przydusił. Łapałem łapczywie powietrze i czułem, że moje życie jest w wielkim niebezpieczeństwie.
- Ja nie chciałem – wycedziłem przez zęby i popatrzyłem na niego przepraszająco.
- Nie wierzę ci, nie jesteś już wiarygodny, co oznacza, że jesteś zbędny – gdy mnie puścił, wstałem i odbiegłem od niego kawałek. Zacząłem się powoli wycofywać i w końcu odwróciłem się, i zacząłem biec. Niestety, daleko nie pobiegłem. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że na mojej drodze stoi Kaoru, ten cholernie denerwujący króliczek. Jednak nie to było ważne. Istotny był fakt, iż Nagai trzymał w ręce pistolet, który lekko połyskiwał. Popatrzyłem na niego, nie ze strachem, ale z politowaniem. Jeśli strzeli, to tylko mi pomoże. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jest mi teraz przydatny. Podszedłem nawet bliżej by ułatwić mu zadanie.
Usłyszałem strzał i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, z kim tak naprawdę chciałem być... Ciekawe, co tam u Tetsu?

KONIEC

9. Rara Story

- Co tak długo? I w ogóle, to czemu stoisz pod ścianą?
- Zakręciło mi się w głowie i musiałem się oprzeć. Właśnie miałem wracać, ale przyszedłeś – mam nadzieję, że to łyknie. Z całych sił starałem się ukryć emocje, które się teraz we mnie kotłowały. Strach, niepewność oraz rozpacz. On naprawdę nie wyglądał przyjemnie, gdy to mówił.
- Wiesz, że jeśli coś kręcisz będziesz mieć poważne problemy. Albo powiesz mi o wszystkim teraz i potraktuję cię bardzo łagodnie, albo sam się dowiem i zafunduję ci piekło. Co ty na to? - szkoda, że nie jest głupi. Poza tym co za dzień! Dwie groźby, w tak krótkim czasie. Tetsu miał chyba rację. Nie powinienem był się pchać w coś takiego. Ale skoro już to zrobiłem, to nie mam wyjścia i muszę brnąć w to dalej.
- Nic nie ukrywam. Każdy może poczuć się trochę gorzej, prawda?
- Niech ci będzie. Chcesz wracać? - czego bym teraz nie zrobił, on i tak będzie mnie o coś podejrzewać, chyba że...
- Jasne, ale pod warunkiem, że pójdziemy do twojego pokoju – Maeno popatrzył na mnie badawczo, jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
- Wiesz, że jest tam Hiroya?
- To się go pozbądź – przybliżyłem się do niego i ręką przejechałem po jego rozporku.
- Zobaczymy, co da się zrobić – złapał mnie za rękę i w tempie natychmiastowym opuściliśmy cały ten zgiełk i pijanych ludzi.
- Albo nie, czekaj! Zróbmy to gdzieś niedaleko! U kogoś na ogródku, albo w altance. Obojętnie, ale na świeżym powietrzu, z ryzykiem, że nas przyłapią! - jaki miałem w tym plan? Jeśli wszystko dobrze przekalkulowałem, to Natsume pewnie będzie mnie obserwować. I bardzo dobrze! Im więcej ta szmata zobaczy, tym lepiej. Nie jestem zwykłym dzieckim, które można ot tak wyrzucić z sypialni, a później grozić.
- Dobrze się czujesz, młody?
- No co? Zaszalejmy trochę, nee? - otarłem się o niego sugestywnie. Muszę wyciągnąć cały swój arsenał. Tak jestem mściwym gnojkiem, ale już dawno nikt mnie tak nie upokorzył.
- To chyba nie mam wyjścia – podciągnął mnie pod płot domu obok i tak po prostu przerzucił. Nie zdążyłem nawet pisnąć.
- A gdyby tu były jakieś psy? - spytałem z rozgoryczeniem w głosie.
- Myślisz, że dlaczego ciebie pierwszego przerzuciłem? Swoim tyłkiem miałem ryzykować? – co za szumowina.
- Właśnie o mój powinieneś teraz dbać!
- I zaraz to zrobię – uśmiechnął się lubieżnie i oblizał wargi, po czym przeskoczył przez płot i znalazł się tuż obok mnie. Właściwie, prawdopodobieństwo tego, że ktoś nas zobaczy było bardzo duże. Za daleko się od tamtego domu nie oddaliliśmy, a zasłaniały nas jedynie liche krzaczki. Seks w krzakach całkiem fajna sprawa, jeżeli nie dbasz o swoją reputację. Ja nie dbam, więc dla mnie idealnie. Ale do rzeczy. Kinji nie zdążył zrobić pierwszego kroku, bo po chwili to ja na nim leżałem. Usadowiłem się wygodnie okrakiem i pochyliłem nad nim. Wtopiłem swoje usta w jego, nim zdążył jakoś zareagować. Całowaliśmy się dobrą minutę. Jego ręce błądziły po moim napalonym ciele. Bezwstydnie ocierałem się o jego krocze. Maeno to widocznie odpowiadało, właściwie nic nie robił, a już odczuwał przyjemność. Dłonie mojego wspaniałego kochanka wślizgnęły się pod moją bluzkę i zaczęły drażnić moje sutki. W tym czasie Kinji podniósł się do siadu i uśmiechnął szyderczo. Zrzucił mnie z siebie i przycisnął do trawy. Oczywiście żadnych czułości się po nim nie spodziewałem, ale to już przesada do cholery!
- Co ty robisz?
- Przejmuję kontrolę – no brawo, pieprzę się z niezrównoważonym gościem. Oklaski! Ale co tam, drugiego psychola właśnie chcę rozwścieczyć, kopię sobie grób.
- Mógłbyś trochę delikatniej? - spytałem z nutką nadziei w głosie.
- Nie – krótko, rzeczowo i na temat. Okropna natura wewnętrznych.
Kiedy tak sobie leżałem na brzuchu, Maeno złapał moje biodra i podciągnął je do góry. Szybko rozpiął rozporek w moich spodniach i zdjął mi je razem z majtkami. Bez zbędnych ceregieli wszedł we mnie bardzo zdecydowanym ruchem. Musiałem wgryźć się we własną rękę by nie ryknąć na całe gardło. Wiedziałem, że o czułościach w krzakach nie było mowy. Szybki numerek, to szybki numerek i tyle. Kinji ruszał się szybko i chaotycznie, ale o mnie też nie zapomniał Prawą ręką zaczął stymulować mojego członka. W końcu przyzwyczaiłem się do tempa, jakie nadał. Nie kochałem się pierwszy raz, więc nie było to jakimś wyczynem godnym nobla. Zacząłem ruszać się w odpowiednim rytmie i pojękiwać od czasu do czasu. W końcu poczułem, że robi mi się nieziemsko przyjemnie.
- Szybciej – wysapałem i wbiłem palce w ziemię. Doszedłem przed nim, w jego dłoń oczywiście. On po paru pchnięciach też był już zaspokojony. Kinji pozbierał się bardzo szybko, za to ja dalej leżałem na trawie łapiąc oddech. Maeno schylił się i naciągnął na mnie z powrotem bieliznę oraz spodnie. Przynajmniej nie chciał mnie zostawić, cóż za troska.
- Dzięki – wymamrotałem, chciało mi się spać.
- Wstawaj, wracamy – powiedział niezwykle zadowolony z siebie.
- Nie mam siły, zanieś mnieee – przeciągnąłem się i popatrzyłem na niego oczami małego kociaczka.
- O rany... - złapał mnie za rękę, szarpnął i znowu przerzucił przez płot. Oczywiście walnąłem o ziemię. Przeklęta grawitacja...
- Bolało! - wrzasnąłem niezadowolony.
- I bardzo dobrze! Wskakuj – odwrócił się do mnie plecami, a ja posłusznie na niego wskoczyłem. W zasadzie to nie sądziłem, że mnie rzeczywiście zaniesie. Ale widocznie dupodajki mają u niego specjalne względy. Przyznam się, że przysnąłem na tych jego wielkich i męskich plecach...
Gdy się obudziłem, coś mi nie pasowało w moim pokoju. Popatrzyłem w bok i zobaczyłem, że obok mnie śpi szczęśliwy Maeno. O matko! Jego pokój, to jest jego pokój! Poderwałem się do góry o popatrzyłem na łóżko obok. Było puste, co znaczy, że Miki gdzieś wybył. Chociaż nie, gdy się bardziej wsłuchałem usłyszałem dźwięk lejącej się wody. Aha, czyli bierze szybki, poranny prysznic. Mi w zasadzie też by się przydał. Ale to już u mnie. Zacząłem się rozglądać za swoimi ciuchami, bo oczywiście spałem nago. Pewnie sprawiło mu dużo radochy ściąganie ze mnie ciuchów, gdy ja spałem. W momencie kiedy zebrałem wszystkie swoje porozrzucane rzeczy i miałem zamiar już wstać, poczułem, że dłoń Maeno chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do pozycji leżącej. Kinji przybliżył się do mnie i położył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
- Gdzie się księżniczka wybiera, co? - usłyszałem jeszcze zaspany głos.
- Jak to gdzie? Do siebie.
- Zostań jeszcze – ziewnął i wtulił się we mnie mocniej. Przyznam, że wyglądało to całkiem słodko i od tej strony jeszcze go nie znałem. Może nawet go polubię? Bo jak na razie to się tylko dobrze bawię. Patrząc na rozanieloną buźkę Maeno, prawie zapomniałem o śmiertelnym niebezpieczeństwie, które grozi mi ze strony Natsume. Jednak dopóki jestem z nim albo z kimkolwiek nic mi nie grozi. I tego będę się raczej trzymał. Bezpieczny ja, to ja z kimś. Poczekam aż blondas o mnie zapomni. Strach pomyśleć co by mi zrobił, jakby mnie teraz dorwał. Znając życie, to pewnie będzie teraz za mną podążał jak mój cień. Niedobrze, nawet bardzo niedobrze.
- Serio, muszę już iść.
- Musisz robić te rzeczy, które ja ci rozkażę. A rozkazuję ci teraz zostać ze mną – a temu co? W króla się bawi?
- Wasza wysokość pozwoli mi się oddalić, żebym mógł się jakoś ogarnąć. Mogę tu wrócić w każdej chwili.
- Nie będziesz musiał wracać, bo nigdzie nie pójdziesz. Proste – co za zaborczy dupek. Nie chce mi się z nim użerać. Poleżę jeszcze trochę i poczekam, aż mu się to znudzi. Chyba sobie nie myśli, że od teraz będę z nim spędzał każdą wolną chwilę. To nie jakaś komedia romantyczna, to życie. A ja nie mam zamiaru spędzić większości w jego ramionach i tyle.
- Dobra, niech ci będzie – wzdychnąłem niezadowolony i zamknąłem oczy. Zawsze mogę sobie wyobrazić, że jego tu w ogóle nie ma. I, o matko! Spadłem z impetem na podłogę. Rzuciłem gniewne spojrzenie w stronę tego zwyrodnialca. O co mu do cholery chodzi?!
- Jak ci się nie podoba, to wypierdalaj szczylu! - zatkało mnie! Normalnie zaniemówiłem! Założyłem tylko swoje majtki, pozbierałem rzeczy i wybiegłem z pokoju w samej bieliźnie. Oczywiście nie byłbym sobie gdybym się jeszcze nie odezwał.
- Wal się! - i dopiero po tym zamknąłem drzwi. Na moje nieszczęście, a raczej na jego, wpadłem na Kaza. Pięknie!
- A ty co tak stoisz?! - wrzasnąłem, musiałem się na kimś wyładować.
- Mamy robotę – wymamrotał jak zwykle niepewnie.
- Zajebiście! Czy ja wyglądam jakbym miał w ogóle zamiar gdzieś iść? - wrzeszczałem tak przed drzwi wewnętrznych w samych majtkach. Chyba nie muszę gadać, że wszyscy się na nie gapili z niemałym zaciekawieniem. I nagle drzwi za mną się otworzyły. Tak wiem, że przegiąłem. Ale co mnie to teraz do cholery obchodzi?!
- Najpierw robisz mi łaskę, później zwracasz się do mnie w taki sposób, a na końcu jeszcze nie chcesz pracować. Jaja sobie robisz? Jak tak bardzo chcesz to mogę ci jeszcze raz wyjaśnić jakie panują tutaj zasady, kogo masz się słuchać, co robić i do kogo nie pyskować – tak, te wszystkie słowa wypowiedział właśnie Kinji. Ja w odwecie rzuciłem swoje ciuchy, które trzymałem, odwróciłem się i go oczywiście popchnąłem.
- Odwal się, co! Mam teraz ważniejsze problemy niż ty! Więc z łaski swojej nie nadużywaj swojego autorytetu. Po prostu stąd spierdalam i żadne z was, mendy, mnie już nigdy nie zobaczy – wrzasnąłem tak histerycznie, że sam nie mogłem w to uwierzyć. Pobiegłem do swojego pokoju, zamknąłem się w nim oczywiście. Tetsu już na szczęście nie było. Też pewnie miał coś do wykonania. Dawno nie byłem tak wyprowadzony z równowagi. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy, ubrałem się w normalne ciuchy i wyszedłem przez okno. Gdybym się teraz odważył na wyjście normalnymi drzwiami, to przypuszczam, że daleko bym nie zaszedł. Moja walizka nie jest jakiś tam kosmicznych rozmiarów, więc nawet łatwo mi się biegło. I oczywiście dopiero teraz ochłonąłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że jestem całkiem sam, plus mam na karku Natsume.

8. Rara Story

Wróciłem do pokoju. Tetsu leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Doprawdy rzadki widok.
- Coś się stało? - przyjaciel popatrzył na mnie badawczo. Jak ja mu powiem o tym, co się stało?
- Powiesz, że jestem głupi, naiwny, pusty, niedojrzały i w ogóle mnie zwymyślasz ale... - przerwał mi.
- Spotkałeś się z blondasem, co?
- Spotkałem. Wiesz co ten drań zrobił? - w tym momencie chciałem całą winę zrzucić na Natsume, pomijając fakt, iż to ja poszedłem do domu obcego mi człowieka. Każdy powiedziałby mi, że sam jestem sobie winien. Yano pewnie też tak powie.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział dosyć sucho. Pewnie jest zły za to, że w ogóle tam poszedłem.
- Najpierw dał mi do zrozumienia, dosyć wyraźnie, że ma na mnie ochotę, a później wyrzucił z domu!
- Polazłeś do jego domu?! - nie na to miał zwrócić uwagę!
- Nie to jest najważniejsze! Żalę ci się, pokazuję swoje serce, a ty zwracasz uwagę na mało istotne rzeczy! - zaraz się chyba rozpłaczę.
- Słuchaj, to nie są mało istotne rzeczy. Chciałem się czegoś o nim dowiedzieć i wiesz co? Każda spytana osoba, która mogłaby mieć o nim jakieś pojęcia, nagle robiła się nerwowa i zmieniała temat, gdy tylko usłyszała jego imię. Myślisz, że to jest normalne?
- Pewnie pytałeś jakiś kolesi, którzy boją się własnego cienia – jednak słowa Tetsu coś we mnie poruszyły. Nie wiem jeszcze co, ale trochę zacząłem się bać. Rzeczywiście szybko zmieniał nastroje i w ogóle ciężko go zdefiniować w jakikolwiek sposób.
- A ty dalej swoje. Uwierzysz mi chyba dopiero, jak on ci coś zrobi. To czemu cię wyrzucił?
- Powiedział, że jestem jak kukła – trochę to jednak żenujące. Właśnie otwarcie przyznaję się do swojej porażki.
- I co z tego?
- Nie kojarzysz w jakim momencie mógł to powiedzieć? Weź rusz głową, bo głupio mi o tym mówić – lekko się podirytowałem.
- Dobra, dobra. Kojarzę, ale może to i lepiej? Jeszcze masz szansę się z tego wycofać. Dopóki się z nim nie prześpisz, nie będzie żadnych zobowiązań – on się chyba rzeczywiście o mnie martwi.
- Tetsu, ale ja nie wiem, czy chcę to kończyć. Zresztą dobrze wiesz, że i tak zrobię to, co mi przyjdzie do głowy.
- I to mnie martwi. Ale ostrzegam, że jeśli władujesz się w za duże bagno, to o wszystkim powiem wewnętrznym – ah ten jego moralizatorski ton głosu.
- Dobra, dobra. Co czytasz? - szybka zmiana tematu.
- A nic, to tylko okładka, w środku jest pornol – uśmiechnął się od ucha do ucha. Wiedziałem! Widziałem, że Yano i książka to niespotykany widok!
- Jesteś okropny, wiesz? Znajdź sobie jakąś panienkę i tyle.
- Po kiego? Żeby mieć później takie rozterki jak ty? Chyba sobie żartujesz.
- Ja nie mam żadnych rozterek, a to co mi szanowny pan usiłuje wcisnąć, to zwykłe bzdury. Ale jakbym miał kłopoty to mi pomożesz, prawda? - zrobiłem duże, przepiękne, słodkie oczka.
- Nie, nie, nie, nie! Powiedziałem, że ja się do tego nie mieszam.
- I tak wiem, że mi pomożesz – ale jednak wieczór, to wieczór, a ja umówiłem się z Maeno. Teraz mam czekać aż on przyjdzie, czy do niego pójść? W sumie to on miał przyjść, nie ja. Poza tym, przydałoby się jakoś ogarnąć. Poszedłem do łazienki umyłem twarz, zęby i jeszcze trochę się pokręciłem. Tetsu i tak był zajęty pornuchem, więc mi się nawet nie chciało z nim siedzieć. Na koniec przeczesałem sobie włosy i wyszedłem. Co zobaczyłem? Skutego, w sensie zdenerwowanego do granic możliwości Yano, siedzącego na podłodze oraz wewnętrznego, który już na mnie czekał.
- Długo tu jesteś? - ja w łazience spędziłem jakiś 15 minut, więc on tu może być od jakiś 3, góra 5 minut.
- Nie bardzo – atmosfera była dosyć napięta. Mam nadzieję, że on nic nie podejrzewa w związku z Natsume. Poza tym wzrok Tetsu mówił mi, żebyśmy już sobie poszli. Chyba nie mam wyjścia.
- To chodźmy gdzieś, gdziekolwiek – uśmiechnął się promieniście, zawsze tak robię kiedy chcę coś osiągnąć. Tylko gdzie ja z nim pójdę? Najlepiej byłoby stąd nie wychodzić. Jakie życie potrafi być trudne. Ma-sa-kra!
- Masz ochotę na spokojne czy głośne miejsce?
- Raczej na głośne – tam będzie mniej intymnie, a właśnie takiego nastroju chciałbym uniknąć. Wyszliśmy z mojego pokoju, ja oczywiście grzecznie szedłem tuż obok wewnętrznego. Co jakiś czas zerkałem na niego badawczo.
- Chcesz coś? - jakiś mało rozmowny jest dzisiaj.
- Idziemy gdzieś razem, nawet nie wiem gdzie, wiem tylko, że będzie głośno, a ty się do mnie nawet nie odzywasz. Bawisz się w Miki'ego?
- Nie, tak się tylko zastanawiałem skąd ta wielka, czerwona malinka na twojej szyi – chce mnie pod szpic wziąć, dobrze wiem, że nie mam żadnej malinki.
- Bujasz, niby kto miałby mi ją zrobić? Tetsu? Proszę cię, nie ze mną takie zabawy.
- Ohh, doprawdy? To jakie zabawy preferujesz? - o, uśmiechnął się, to dobrze. Całej nocy bym z nim nie zniósł, jakby był taki poważny.
- Nie powiem, bo się wstydzę – pomachałem kokieteryjnie rzęsami. On mnie objął i zaczął się śmiać. Kinji potrafi być intrygujący, czasami. Jak się postara to jest nawet miło. Może nawet zapomnę o tym incydencie z Natsume. Dalej mi się przewraca w żołądku jak sobie o tym pomyślę. Już pierwszy do niego nie zadzwonię. Teraz to niech on mnie błaga o spotkanie, a co! Tak mnie upokorzyć...! Dobra, dobra, trzeba ochłonąć, zaraz pan pies gończy zauważy, że coś jest ze mną nie tak. Jestem tego pewien.
- Jesteśmy – pokazał mi dom, w którym było całkiem głośno. Czyli domówka, fajnie lubię takie imprezy. Można spotkać sporo fajnych ludzi, upić się i zapomnieć o paru sprawach.
- A czyja to impreza? - wypadałoby wiedzieć, jak właściciel domu ma na imię.
- Znajomego, nie przejmuj się nim. I tak pewnie jest teraz zajęty – puścił mi oczko. Oczywiście zrozumiałem przekaz.
Weszliśmy do środka, dom był całkiem spory. Jak na tych głupich amerykańskich filmach o nastolatkach. Ale muzyka był dobra, paru przystojniaków też wypatrzyłem, ale biorąc pod uwagę fakt, że przyszedłem z Maeno, to z flirtowania nici. Podeszliśmy do jakiejś grupki ludzi, Kinji wszystkim mnie oczywiście przedstawił.
- To jest Irie – pokazał nam nie. Chwała mu za to, że nie przedstawił mnie Seiki. Musiałbym później wszystkim tłumaczyć to i owo, a mi się nie chce.
Usiedliśmy sobie wygodnie na kanapie. Jakieś dwie laski przyniosły nam piwo. Od razu zanurzyłem swoje usta w tym boskim płynie. Piwo to piwo i tyle. Oczywiście bez soku. Picie mojego ukochanego trunku z sokiem to profanacja. Z mojego rozmyślania nad piwem wyrwało mnie wrażenie, że ktoś z uporem maniaka się we mnie wpatruje. Rozejrzałem się dookoła i nie spostrzegłem kogoś takiego. Oczywiście moją uwagę przykuło parę osób, które były już dobrze nawalone. Jakieś panienki obściskiwały się po kątach z facetami. Nawet na kanapie przed nami miała miejsce taka sytuacja. Mam cichą nadzieję, że zdążą pójść do pokoju. Nie mam zamiaru brać udziału w zbiorowej orgii, ani jej oglądać. Gdy się tak rozglądałem, jakaś lalunia na mnie wpadła, a ja poleciałem prosto na Maeno. Całe szczęście, że nie wylałem piwa, inaczej chyba bym ją zagryzł.
- Spokojnie dzieciaku. Już się do mnie dobierasz? - phi, też potrafię być złośliwy. Tyle, że na początku nie zauważyłem, że żeby się nie polecieć na twarz podparłem się ręką o jego udo, dosyć blisko krocza... Ups!
- To nie tak! Jakaś idiotka mnie popchnęła! - zacząłem się gorączkowo tłumaczyć, ale Kinji chyba nie chciał nic z tego zrozumieć, bo objął mnie ręką, a swoją dłoń położył na moim pośladku lekko do siebie przyciągając. Jego usta zaczęły mnie całować po szyi, a mi oczywiście zrobiło się tak przyjemnie i błogo. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że znowu ktoś się we mnie wpatrywał. Otworzyłem oczy, choć tak bardzo nie chciałem i zzieleniałem ze strachu. Pod ścianą stał Natsume, który wpatrywał się we mnie lodowatym wzrokiem. W prawej ręce trzymał szklankę z jakimś płynem. Bawił się nią i obracał, co tak jakby potęgowało jego zły humor. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Oczywiście moje zesztywnienie ciała od razu uchwycił wewnętrzny.
- Co ci jest? - spytał lekko niezadowolony.
- Niee, nic takiego – dopowiedziałem dosyć nerwowo. Gdy na niego spojrzałem, zauważyłem, że jakoś podejrzanie się na mnie patrzy. Kinji odwróciłem się w stronę, a którą ja przed chwilą patrzyłem. Na szczęście blondyna już tam nie było.
- Coś ty, ducha zobaczył? - uff, dobrze, że się nie domyślił. A zresztą czego? Przecież nie wie, że kręcę jeszcze z Hagą.
- A nie, nie. Wydawało mi się, że przemknął tamtędy mój stary znajomy – dobre kłamstwo nie jest złe, jak to się zwykło mówić.
- To może go poszukamy? Jak ma na imię? - ach, ta jego natura śledczego.
- Nie trzeba, nie przepadamy za sobą specjalnie.
- Jak chcesz – pomachałem głową i dopiłem swoje piwo. Pustą szklankę odłożyłem na stolik.
- Idę po jeszcze jedno. Mam nadzieję, że w tym czasie mi nie uciekniesz – uśmiechnąłem się wesoło i popatrzyłem wyczekując na odpowiedź.
- Nie jestem tobą.
- Pff, bardzo śmieszne – ale mniejsza z tym. Już podpatrzyłem, że jeśli chcę się dostać piwo, to trzeba pójść do pokoju obok, rany co za niewygodny. Wszedłem tam pewnym krokiem, bo cóż mogło mi się stać? Właśnie, pomyślałem sobie o tym w złej chwili. Poczułem gwałtowne szarpnięcie i wylądowałem pod najbliższą ścianą. Czyjaś ręka gwałtownie zatrzymała się przy mojej głowie, tym samym uniemożliwiając mi ucieczkę. Gdy pierwszy szok minął otworzyłem oczy i popatrzyłem się na swojego napastnika. Oczywiście mogłem się domyślić, kto to, bez otwierania oczu.
- Czego chcesz?! - warknąłem. Najlepszą obroną jest atak, a ja dalej byłem na niego kurewsko zły.
- Co ty tutaj robisz? W dodatku z NIM? - ostanie słowo podkreślił bardzo wyraźnie. To może być ciekawe.
- Jak to co? O ile dobrze pamiętam, to miałem nauczyć się jak reagować, na pieszczoty. Stwierdziłem, że z nim będzie idealnie. Och, czyżby nie spodobał się tobie mój pomysł? - wykrzywiłem swoje usta we wstrętnym grymasie. Teraz nie może mi nic zrobić. Po pierwsze za dużo tu ludzi, po drugie jak za długo nie będę wracać, to Maeno się po mnie pofatyguje. I on oczywiście o tym doskonale wie.
- Prowokuj mnie słońce dalej. Albo nie, w zasadzie już to zrobiłeś. A teraz słuchaj. Uważaj w miejscach gdzie jest mało ludzi, niekoniecznie w nocy. Wystarczy dogodna chwila, a dam ci taką lekcję reagowania, że do końca życia się nie pozbierasz. I bądź wdzięczny, że cię uprzedziłem, nie zawsze tak robię – po tym poszedł sobie, a ja stałem pod ścianą jak ten ostatni baran. Ale miałem rację. Kinji w końcu się mną zainteresował i przyszedł sprawdzić, co ja takie robię, że nie ma mnie tyle czasu.

7. Rara Story

- Ty się normalnie prosisz o porządny łomot. Najpierw się skarżysz i marudzisz, że jest ich dwóch i nie wiesz, jak sobie z nimi poradzić, a teraz umawiasz się z wewnętrznym. Jestem ciekaw, który się pierwszy dowie.
- Dobra, wiem że źle zrobiłem, ale nie miałem wyjścia. Poza tym zastrzegłem, że nie szukam faceta.
- I myślisz, że ten przekaz do niego dotarł? Nie bądź naiwny. Siedzisz po uszy w gównie na własne życzenia. Jak się zachowa Kinji kiedy się dowie, możemy przewidzieć, ale nie mamy zielonego pojęcia, co zrobi ten drugi – w sumie, to Tetsu ma trochę racji. Ale przecież raz się żyje. Jeśli teraz sobie nie poużywam to kiedy? Na starość? Bez przesady.
- Dobra, zobaczę, co wyjdzie z tego spotkania z Maeno.
- I co później?
- Z którymś dam sobie spokój- oczywiście, że kłamię. Nie mam zamiaru z żadnego rezygnować. Chcę się dobrze bawić i tyle.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz – spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Oczywiście, że nie. Ciebie bym nigdy nie okłamał! - jednak zawsze jest ten pierwszy raz. Sorry, Yano, ale jak nie chcesz mi pomóc, to będziesz mi tylko przeszkadzać. Tak więc od teraz muszę kryć się przed Tetsu, Maeno i Natsume, no i pewnie jeszcze przed innymi wścibskimi spojrzeniami.
- Wracamy?
- Ty idź, ja mam coś jeszcze do załatwienia w mieście – czas mam do wieczora. Więc czemu by nie umówić się Natsume?
- Jak wolisz – nawet się nie uśmiechnął. I tak się pewnie nie domyśla. Tak się tylko zastanawiam, ile można ciągnąc coś takiego. Łatwiej by było, jakby mieszkali w innych miastach, ale tak też sobie poradzę. Poszedłem do budki telefonicznej i wykręciłem numer Natsume.
- Słucham? - lubię jego głos, lekko zachrypnięty z nutką seksapilu. Brzmi trochę jak przepis, co nie?
- To ja. Irie! - wrzasnąłem radośnie do telefonu.
- Poukładałeś już swoje sprawy? - wiedziałem, że o to spyta.
- Tak, spotkamy się?
- Teraz nie mogę. Może wieczorem? - pierwsze komplikacje, co?
- Phi, wieczorem to ja nie mogę – powiedziałem lekko obrażony.
- Tak? A co takiego robisz wieczorem? - a co on taki ciekawski?
- Płodzę dzieci, do cholery!
- O proszę, jakiś ty nerwowy – ktoś zapukał do budki, odwróciłem się i aż mi słuchawka wyleciała z wrażenia. Stał tam nie kto inny, tylko Haga. Odłożyłem słuchawkę na miejsce i podszedłem do niego.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem – jak on to zrobił?
- Wiem wszystko, co chcę wiedzieć – niedobrze, nie chciałem się z nim tutaj spotkać. Co będzie, jak gdzieś w pobliżu czai się Kinji albo ten drugi wewnętrzny?
- To gdzie idziemy? Ja nie mam pomysłu.
- Do mnie – popatrzyłem na niego nieco jak na dziwaka. Ale właściwie czemu nie? Aczkolwiek mam niesamowitą ochotę troszeczkę się z nim podroczyć.
- Jak tak do ciebie? A jak mi coś zrobisz? Nie wiem, możesz okazać się jakimś psychopatą, czy coś w tym rodzaju. Wisz ja o siebie dbam.
- Ten koleś, z którym gadałeś przed barem też o ciebie dba? - prawie udławiłem się własną śliną. Jednaka nie będzie łatwe utrzymanie ich obydwu od siebie. Aczkolwiek twarz zachować muszę.
- Czepiasz się szczegółów. Ten facet pilnuje porządku w naszej, że tak to nazwę, siedzibie. To oczywiste, że węszy i chce wszystko wiedzieć.
- Naprawdę? - w tym momencie nie kłamię, może tylko omijam parę faktów, ale to wszystko.
- Serio, serio. Daleko mieszkasz? - tak, jestem trochę leniwy. Chociaż teraz wolałbym żeby mieszkał jak najdalej stąd.
- Ty mi tu teraz nie zmieniaj tematu. Co cię z nim łączy? - czy ja mu coś obiecałem, że się tak wypytuje? Zaraz się zdenerwuję i tyle z tego wszystkiego będzie.
- Stosunki czysto zawodowe, chyba że wolisz usłyszeć, iż uprawiam z nim seks w pobliskiej bibliotece. Lepiej?
- Dużo lepiej – roześmiał się i pociągnął mnie za rękaw – Za mną i drogę zapamiętaj, bo nie będzie mi się chciał za każdym razem po ciebie wychodzić.
- I tak wyjdziesz, pewnie będziesz chciał sprawdzić czy z nikim nie kręcę, na przykład z tym mężczyzną sprzed baru – wystawiłem mu język. On poczochrał mnie po włosach i puścił mimo uszu to, co powiedziałem.
Natsume nie mieszkał daleko od centrum, aczkolwiek trochę trzeba było przejść. Doszliśmy do zwykłego, mieszkalnego, czteropiętrowego bloku. Windy oczywiście nie było. I gdzie mógł mieszkać Haga? Oczywiście, że na czwartym piętrze. Zasapałem się jak nigdy.
- Chyba nie masz kondycji, co? - oczywiście, że nie uszło to jego uwadze.
- Jakiś ty spostrzegawczy – powiedziałem łapiąc łapczywie powietrze. Kiedy Natsume otwierał drzwi, ja stałem na wpół żywy opierając się o ścianę. Naprawdę zaraz umrę!
- Proszę księżniczko, wchodź – oh, jak miło z jego strony. W środku było czysto i schludnie. Dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Nic wielkiego, a ja głupi myślałem, że on ma jakieś szemrane interesy, z których bierze brudne pieniądze i za te pieniądze ma wybudowaną wspaniałą posiadłość. Kretyn ze mnie. Wszedłem do salonu, chociaż nie ukrywam, że chętnie pozwiedzałbym teraz sypialnię.
- Właściwie, to wyobrażałem sobie, że mieszkasz w zupełnie innym miejscu.
- Zdziwiony, że nie śpię na pieniądzach? Już ci się nie podobam? - specjalnie to mówi.
- Zgłupiałeś?
- Możliwie, sprowadzam sobie do domu przebranego dzieciaka. Istnieje taka sposobność, że zgłupiałem.
- Bardzo śmieszne! Ja ci się do domu nie wpraszałem! Mogę wyjść w każdej chwili – też mi coś. Chyba spodobało mu się naigrywanie ze mnie. Też sobie znalazł hobby. Dobrze, że nie biorę wszystkiego do siebie.
- Słonko, wyjdziesz dopiero, jak ja ci pozwolę. Drzwi zamknięte na klucz, a klucz mam ja – uśmiechnął się dosyć perfidnie, no prawie się nie zorientowałem, o co mu chodzi.
- Psychol! Wiedziałem! - pisnąłem tak dla zgrywy.
- Hmm, całkiem możliwe – przyznam, że przeszły po mnie ciarki. Natsume zręcznym ruchem złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Obezwładnił mnie całkowicie. Przycisnął mnie do ściany i trzymał za obydwie moje ręce. Oczywiście do wykonania tej czynności, wystarczył mu tylko jedna dłoń. Drugą złapał mnie za krocze, zdziwiłem się i to bardzo. Dosyć bezpośredni z niego mężczyzna. On cały czas się we mnie wpatrywał, ja natomiast błądziłem wzrokiem po podłodze. Pomimo tego, iż miałem już za sobą doświadczenia seksualne (chociaż tylko z Murai'em), nie bardzo wiedziałem jak się zachować. Z Mifune to wyglądało zupełnie inaczej, on nie podkreślał aż tak swojej dominującej pozycji.
- Zareagujesz w końcu jakoś, czy będziesz dalej zachowywał się jak kukła? - ostry głos Natsume dosłownie wbił się w moje uszy. Drgnąłem lekko i popatrzyłem mu w oczy.
- A niby co mam zrobić? Trzymasz mnie tak mocno, że nie mogę nawet drgnąć – odpowiedziałem lekko oburzony. Haga skrzywił się trochę i mnie puścił. Wyciągnął z kieszeni klucz i wcisnął mi go do ręki.
- Jak się dowiesz, to wróć. Otwórz sobie. Miłego wieczoru – zaniemówiłem! Nikt nigdy mnie tak chamsko nie potraktował! Podszedłem do drzwi otworzyłem je, a kluczem rzuciłem w Hagę.
- Palant! - wrzasnąłem jeszcze na odchodnym i sobie poszedłem. Kto to widział tak się zachowywać? Najgorsze było to, że wieczór tuż tuż, a ja jestem totalnie nie w humorze! Muszę się komuś wyżalić. Ale komu? Tetsu obiecałem, że z jednym skończę. Jak mu się zacznę żalić, to mnie wykpi. Jednak Yano to moja jedyna alternatywa. 

6. Rara Story

Po moich bokach rozsiadły się dwie i jakże urocze siostry. Utrapienie każdego, kto tu mieszka. Widzą wszystko, wiedzą wszystko, mówią o wszystkim każdemu, kto się nawinie. Ogólnie plotkary numer jeden. Jeśli chcesz zaczerpnąć informacji idź do Chie i Cho Fukado.
- Czego mi znowu gratulujecie? Co? - mam nadzieję, że nie będą ze mną siedzieć aż godzinę.
- Jak to czego? Zerwania z tym dupkiem i zakręcenia się wokół Maeno. Nie ma co, ale Kinji to jest jednak dobra partia – powiedziała Chie.
- To go sobie weź. Ja się go za bardzo boję... - może i rozmawiałem sobie z nim całkiem na luzie, ale w życiu bym się nie zdecydował na to, żeby z nim chodzić.
- Ale on mnie nie chce – nadąsała się tak, jak to robią dziewczęta.
- A czemu nie siedzisz w swoim pokoju? - tym razem napadał na mnie Cho.
- Tetsu mnie wyrzucił, a myślę, że gdzieś za godzinę mu przejdzie – niech sobie już pójdą. Z całą moją niechęcią do kobiet, to je nawet polubiłem. Dziwne, prawda?
- To idź do Maeno! - wrzasnęły mi do uszu.
- Nigdy w życiu! Spadajcie już! - dosyć tego dobrego. Chcę sobie przez chwilę posiedzieć w spokoju.
- Pff, jaki nerwus. To my po niego pójdziemy! Musisz z nim być! - pięknie. Właśnie za cel obrały sobie zeswatanie mnie i jego. Tylko mi się to nie podoba? Pewnie tak. Kobiety są okrutne. Ale lepiej się stąd ewakuować. Lepiej nie czekać na przyjście Kinji'ego. Może Yano mnie już wpuści?
- Ej, Tetsu! Wpuść mnie już, co? - dodałem trochę skruchy do głosu.
- Śpię! - dalej jest na mnie obrażony! No ale za co? To już przechodzi ludzkie pojęcie!
- Wpuść mnie, bo mam problem, no! - drzwi się otworzyły i wyłoniła się pokiereszowana głowa Tetsu. Musiałem się strasznie wstrzymać, żeby nie roześmiać mu się prosto w twarz.
- Jaki problem? - wiedziałem, że się tym zainteresuje. Pchnąłem go i wlazłem do pokoju.
- Siostry mnie dorwały – wymamrotałem niepocieszony.
- I co? Już wiedzą, że spotykasz się z tym gościem, z którym ci nie wolno? Jak on ma?
- Natsume, ale nie o niego chodzi. Obrały sobie za cel zeswatać mnie i Maeno. Masakra! A najlepsze jest to, że po niego poszły! - szczerze, to liczę na odrobinę współczucia.
- I ja cię wpuściłem?! Gdybym wiedział w życiu byś tu nie wlazł! - to się trochę przeliczyłem.
- No wiesz co? Jak możesz być taki okrutny?
- Normalnie – co za dupek. Nienawidzę go za to. I nagle, jak na zawołanie rozległo się pukanie do drzwi. Podskoczyłem i zacząłem wchodzić pod łóżko... Tak, zamierzam się schować pod łóżkiem, głupota.
- Co ty wyprawiasz?
- To pewnie on! Powiedz, że mnie nie ma. Że mnie wyrzuciłeś i jeszcze nie wróciłem.
- Chyba cię powaliło – pukanie było coraz bardziej nerwowe. Zabiję jutro Chie i Cho, oczywiście jeśli tylko mi się będzie chciało.
- Co tak długo? - usłyszałem głos Maeno.
- W czym mogę pomóc? - jak zwykle wyluzowany. To przeważnie za to go piorą.
- Gdzie jest Irie?
- Pod łóżkiem – no myślałem, że serce mi wyskoczy. Prawie pisnąłem, dobrze, że zdążyłem złapać się za usta.
- Żartujesz? - dobrze, że nie wierzy we wszystko, co słyszy.
- Pewnie, że żartuję. Wyrzuciłem go z pokoju i jeszcze nie wrócił. Pewnie czaka na to, aż to ja go zacznę szukać – jutro będę miał przerąbane jak wpadnę na Kinji'ego, ale to dopiero jutro.
Drzwi się zamknęły, a ja spokojnie opuściłem swój schron.
- Będę ci wdzięczy do końca życia!
- To może byś mi podziękował jak należy, co? - rzuciłem się na niego i dałem buziaka w policzek.
- Może być? - zamrugałem zalotnie i uśmiechnąłem się słodziutko.
- Czy ja wiem, tak średnio mi się to podobało.
- To czego chcesz? - w moim głosie nie było niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że jestem mu wdzięczny. A przecież ładnie podziękowałem.
- Piwo, stawiasz jutro piwo.
- Ale ty jesteś prostacki! - wrzasnąłem i schowałem się pod kołdrą. Oczywiście wielce obrażony. I tak już zasnąłem.
Rano obudził mnie Tetsu, rano, to znaczy o piętnastej... Uwielbiam długo spać, poza tym na razie nie mam żadnych obowiązków, więc korzystam. Poszedłem razem z Yano do baru. W końcu musiałam mu to piwo postawić.
- Dzisiaj ty stawiasz Irie? - zaskoczenie barman było raczej duże. W sumie, to się mu nie dziwię.
- Tak wyszło – wymamrotałem niepocieszony.
- Znowu przegrałeś zakład? - ten, to też lubi wszystko wiedzieć o wszystkich. Chyba też zostanę barmanem.
- Kryłem go, więc musi mi się jakoś odpłacić – wtrącił się mój ukochany przyjaciel, który nigdy w życiu mnie nie wykorzystał. Mam nadzieję, że ironia została odkryta.
- Dobra, dobra. Podziękowałem ci ładnie, nawet bardzo ładnie. Ale nie! Ty myślisz tylko o piwie.
- A ty masz cały czas pretensje. Poza tym piwo jest słodsze od ciebie.
- Piwo nie jest słodkie! - oczywiście, dopiero teraz skumałem, o co mu chodzi.
- No właśnie, to teraz się zastanów, jaki ty jesteś – aż mam ochotę go kopnąć!
- Przepraszam, że przeszkadzam – wtrącił się barman – Ale jakąś godzinę temu był tu Kinji i pytał o ciebie. A żeby było jeszcze ciekawiej, parę chwil po nim wszedł ten blondy i też o ciebie pytał. Ty się tak wyrabiasz na dwa fronty?
- Jakie dwa fronty do cholery?! - pisnąłem – Ja z żadnym z nich nie jestem. To mnie zaczyna powoli przerastać.
- Wiedziałem, że tak będzie. Zaraz mnie pewnie poprosisz o pomoc - ah, ten Tetsu.
- Daj mi już spokój, co? Co ja mam teraz zrobić?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że łatwiej będzie się pozbyć Natsume.
- Ale mi się Natsume podoba i mam ochotę się z nim zabawić – mruknąłem i popatrzyłem na Yano, jak na jakąś wyrocznię, która o wszystkim wie.
- A Kinji?
- Też mi się podoba...
- Jaki ty kurde jesteś kochliwy!
- Ale ja się nie zakochałem! To, że mi się podobają w ogóle nie znaczy, że chcę z nimi być! Kumasz?
- Kum, kum.
- Głupek – powiedziałem, przyznam, że nawet mnie tym rozbawił. Dopiliśmy nasze piwa i wyszliśmy z baru. Pech chciał, a co pech chce, to się spełnia, że przed barem stał Maeno.
- Oho, to ja się zmywam. Nie będę przeszkadzał w kłótni kochanków – powiedział mi na ucho Tetsu.
- Przestań się ze mnie nabijać – wymamrotałem. Ale przyznam, że teraz bardziej obchodziło mnie to, co powie Kinji. Jedno słowo nie tak z mojej strony i mogę stracić życie
- Słyszałem, że mnie szukałeś. O co chodzi? - lepiej grać wariata, niż rzucić się od razu z przeprosinami. Chociaż nie mam pojęcia, za co miałbym przepraszać. Cała ta sytuacja wynikła tylko dlatego, że wtrąciły się te dwie kochane siostrzyczki.
-O co chodzi? To ty mnie wczoraj wykiwałeś – jest zły. Ale spokojnie, przecież nic mi nie zrobi w miejscu publicznym.
- Chodzi ci o to, że sobie wczoraj poszedłem, tak? Ale to nie moja wina. To te dwie lampucery po ciebie pobiegły. Ja nie mam z tym nic w spólnego. Od samego początku mówiłem, że... - stop. Zagalopowałem się.
- Że co? - podłapał. Zawsze muszą podłapać.
- Że dzisiaj nic z tego, bo się źle czuję. Ale jutro czemu nie. A, że dzisiaj jest to jutro, to może się gdzieś wybierzemy – o konsekwencjach tego co właśnie powiedziałem, nawet nie pomyślę. To mnie chyba zaczyna powoli przerastać, a ja uparcie brnę w to dalej.
- Słucham? - a, zmusza mnie do tego żebym to powtórzył?
- To znaczy, mam na myśli, to że możemy teraz albo później gdzieś wyskoczyć. W ramach przeprosin za ostatni wieczór, oczywiście. Ale od razu zastrzegam, że nie szukam partnera – nie wiem, czy powinienem był mówić to ostatnie zdanie, ale w razie czego, zawszę mogę powołać się na to, że ostrzegałem.
- Teraz jestem zajęty, ale wieczorem po ciebie wpadnę – dalej jest jakiś sceptyczny. Zachowuje się, jakby węszył jakaś aferę.
- Świetnie! Mogę już iść? - a w zasadzie uciekać. Kiwnął głową i sobie poszedłem. Długo jednak nie trwał mój spokój. Zza rogu wyskoczył Tetsu, bardzo prawdopodobne, że przysłuchiwał się rozmowie.

5. Rara Story

Do swojego pokoju trafiłem gdzieś ok. dwudziestej drugiej. Od razu walnąłem się na łóżko. Byłem taki zmęczony, że aż mi się nic nie chciało.
- Gdzieś ty się włóczył? Co?! - wrzasnął mi nad uchem, nie kto inny jak Tetsu. I nici ze spania. Teraz będzie chciał wszystko wiedzieć, a ja mu pewnie wszystko powiem. Standard.
- Tu i tam, sam nie byłem. Nie masz się o co martwić.
- I właśnie, to mnie martwi. Spotkałeś się z nim, co?
- Z kim? - trochę pogram wariata, wielkie mi rzeczy.
-Z tym cholernym blondynem, którego szukają wewnętrzni. Wiesz, że pchasz się w kłopoty? Pewnie, że wiesz, właśnie dlatego to robisz. To jak było? - zawsze tak jest, gada, sam sobie odpowiada i później o wszystkim zapomina, albo zmienia temat. Mi to odpowiada.
- Było fajnie. Jest taki czarujący, inny niż tutejsi mężczyźni. Ale powiedział, że spotka się ze mną dopiero, jak zerwę z Murai'em, bo niby ma tam jakieś swoje zasady.
- To wszystko? Nuuuda, nuda, nuda, nuda! A na zerwanie masz teraz szansę, Mifune pytał się o ciebie.
- Idź i powiedz mu zamiast mnie. Co? - naprawdę nie mam ochoty tego robić.
- Zapomnij, nie chcę mieć podbitego drugiego oka. Jednak z chęcią na to popatrzę – uśmiechnął się łobuzersko i klepną mnie po plecach. Nie wiem czemu to miało służyć. Chyba tylko temu, żeby mnie zdenerwować. Jednak mimo wszystko trzeba to zakończyć. Stres mnie złapał jak cholera. Wyszedłem z pokoju i od razu zauważyłem Murai'a rozmawiającego z Kaoru. Cicha woda, co?
- Musimy pogadać – rzuciłem beznamiętnie.
- Mów – tak samo beznamiętnie i on mi odpowiedział. Ciekawe, czy już coś przeczuwał. Mniejsza z tym. Popatrzyłem w bok. Yano oczywiście stał kawałek dalej i się nam przyglądał.
- Na osobności – popatrzyłem ze wstrętem na śliczną buźkę Kaoru. Tak nieszczęśniku, będziesz następny. Króliczek na szczęście zrozumiał aluzję i sobie poszedł.
- To? Czego ode mnie chciałeś? - co za dupek, że też dopiero teraz to zauważyłem.
- Zrywam z tobą – odwróciłem się i miałem w planach pójść znowu do pokoju. Nie lubię przedstawień, więc takie coś powinno wystarczyć. Poza tym, on ma kochanków na pęczki, więc tym raczej się nie przejmie. Tak myślałem. Jednak okazało się coś zupełnie innego. Murai złapał mnie za ramię i odwrócił. Dostałem w twarz, wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłem zareagować. Zakręciło mi się w głowie i upadłem na podłogę. Cholera, a tego właśnie chciałem uniknąć. Yano rzucił się na Mifune, jednak nie miał z nim realnych szans. Mam nadzieję, że nie skończy się to drugim podbitym okiem, bo znowu będę musiał słuchać, że to wszystko moja wina. Wściekły Mifune podszedł do mnie i podniósł. Nie miałem zamiaru uciekać, nic z tych rzeczy. Popatrzyłem na niego jeszcze lekko przytłumiony i zobaczyłem jak podniósł drugą rękę. Zamknąłem oczy, jednak atak nie nadszedł. Gdy czekanie mnie zmęczyło, chciałem zobaczyć, co jest grane. I jak wielkie było moje zdziwienie, gdy moim oczom ukazał się Hiroya trzymający Mifune za rękę. Tak, tak Hiroya ten mruk, który jeszcze nigdy się do mnie nie odezwał.
- Wszystko w porządku? - usłyszałem głos Maeon dochodzący tuż zza moich pleców. Odwróciłem się i popatrzyłem na niego.
- Tak, tak – wymamrotałem. Otrzepałem swoje ciuchy i jeszcze raz popatrzyłem na Mifune. Był cholernie przestraszony, bardzo dobrze. Niech go nawet zabiją, płakać nie będę.
- Hiroya zajmij się tym gburem – rzucił dosyć oschle w stronę swojego przyjaciela. Kinji popatrzył jeszcze w stronę Tetsu.
- Dobrego masz przyjaciela – uśmiechnął się w moją stronę.
- Wiem, mogę już iść? - dość miałem jak na dzisiaj niespodzianek.
- Nie usłyszę żadnego dziękuję? W końcu nie pozwoliliśmy, żeby cię zlał. Zero wdzięczności. Czuję się rozczarowany twoją postawą – rany, co za aktor.
- Tak, tak oczywiście. Dziękuję pięknie za twoją pomoc. Bez ciebie bym sobie nie poradził, mój wybawco! Mam się jeszcze rozpłakać i kwilić jak bezbronna dziewica? - od kiedy, to ja się czuję tak swobodnie w jego towarzystwie? Coś dziwnego i niespotykanego.
- Płakać i kwilić nie musisz, wystarczy, że... - no i nie dokończył. A właściwie dokończył tylko w czynach. Pocałować mnie. Tak mnie zdezorientował, że całkowicie nieświadomie, podkreślam nieświadomie, odwzajemniłem pocałunek. Trwało to wszystko bardzo krótko, ale zdarzyło się.
- Co to miało być? - spytałem lekko zmieszany.
- Buzi, kochanie – odwrócił się i poszedł.
- Ładnie się wrąbałeś – powiedział Tetsu, gdy już nikogo przy nas nie było.
- Nie musisz mi tego mówić – popatrzyłem na Yano i w trybie natychmiastowym zacząłem się śmiać – Masz podbite drugie oko! – wygląda jak panda!
- Żartujesz?! Powiedz, że że żartujesz!
- Nic z tych rzeczy, chodź do pokoju – dopóki mu to nie zejdzie, będę miał niesamowicie wesołe dni.
- To wszystko przez ciebie! - wyjęczał niepocieszny. A nie mówiłem, że tak będzie?
- Przestań jęczeć, zejdzie w końcu. Ale tym popatrz na to z innej strony. Teraz wyglądasz jak panda! - wybuchnąłem śmiechem, to naprawdę jest śmieszne.
- Przestań się ze mnie nabijać! Ostatni raz stanąłem w twojej obronie! - wyprzedził mnie i pobiegł do pokoju. Nic w tym dziwnego, też bym pewnie był zrozpaczony, jakbym tak wyglądał.
Podszedłem do drzwi w celu ich otworzenia i co? Ten dupek zamknął się na klucz, a mój klucz oczywiście był w środku. W dodatku ta menda nie chce mnie wpuścić!
- Otwieraj te drzwi! - wrzasnąłem ostro wkurzony. Jestem zmęczony, dajcie żyć, no...
- Spieprzaj! Nie będę mieszkał z takim niewdzięcznikiem.
- Nie zgrywaj się, tylko otwieraj te drzwi!
- Idź sobie! Nie otworzę!
- To gdzie mam niby iść? - jaki on potrafi być denerwujący! Arrrgh!
- Gdziekolwiek, Maeno cię pewnie z przyjemnością przygarnie! - a nich go cholera! Wrócę tu za godzinę, jak mu przejdzie. Bo mu przejdzie, prawda? Jednak teraz muszę się do kogoś wprosić. Boże, kogo ja tu jeszcze toleruję? Praktycznie nikogo. A może pójdę się poskarżyć Maeno? Nie, Tetsu by się chyba do mnie przez miesiąc nie odezwał. Poszedłem do salonu, usiadłem na kanapie i włączyłem ten przeogromny telewizor. Oczywiście nie było nic ciekawego. Normalne, jak ci się nudzi i chcesz coś pooglądać, to nigdy nic nie ma! Co za idiotyzm...
- Gratulacje! - usłyszałem radosny wrzask nad swoim uchem.

4. Rara Story

- O Irie! Ty dzisiaj sam? - powitał mnie niezwykle wesoło barman.
- Jak widać. W dodatku sam sobie dzisiaj stawiam.
- Gorszy dzień? - no może coś w tym stylu. Cholera, muszę się w końcu spotkać ze swoim byłym, żeby mu powiedzieć, że już nim jest.
- Nie, coś ty. U mnie? - roześmiał się cicho i podał mi moje ulubione piwo.
- Masz, na koszt firmy.
- Jakiś ty kochany – powiedziałem lekko sarkastycznie.
- A właśnie, ten blondyn, którego ostatnio naciągałeś pytał o ciebie
- Co? - ożywiłem się i chyba za bardzo, bo barman od razu skumał, że wpadł mi w oko.
- Oho, widzę, że ktoś tu kogoś kręci – niech go piekło pochłonie.
- Gadaj, co mu powiedziałeś!
- Powiedziałem, że nie utrzymujesz kontaktów z klientami baru, ale jak tak bardzo chce, to może zostawić na siebie jakieś namiary. Może być? - tak, kocham gościa. Nie jest głupi, ani zboczony. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego on tu pracuje.
- Dawaj te namiary – mężczyzna podał mi kawałek papieru z numerem telefonu. Tak! Tyle, że ja telefonu nie posiadam, a pieniędzy na automat mi szkoda...
- Wiesz, że jesteś moim ulubionym barmanem. Prawda? - uśmiechnąłem się słodziutko i oparłem na blacie.
- Masz, tylko szybko – podał mi swoją komórkę.
- A mogę wyjść? - jakoś nie chciałem przy nim rozmawiać.
- A wrócisz? - zaśmiał się.
- Ja zawsze wracam – powiedziałem wesoło i wyskoczyłem przed budynek. Chwilę się wahałem, ale to przecież ja chciałem go jeszcze raz spotkać. Wykręciłem numer i czekałem. Jednak sygnał, drugi, piąty... Co jest do cholery?! Już chciałem się odłączyć, kiedy odebrał.
- Słucham? - usłyszałem lekko zachrypnięty głos. Jeśli to on, to na sto procent ma kaca.
- Seiki Irie – przedstawiłem się. Nie mogłem się upewnić, czy to on, bo nie znałem jego imienia. Logiczne, proste i oczywiste.
- Kto? - może zostawił zły numer?
- Seiki Irie – powtórzyłem nieco wyraźniej.
- A, dzieciak od przebieranek. Czemu dzwonisz? - jaki znowu dzieciak? Co?!
- Nie żaden dzieciak! Dobra?! - wrzasnąłem do słuchawki.
- Jakiś ty przeczulony na swoim punkcie. To czemu dzwonisz?
- Sam zostawiłeś numer. Myślałem, że chcesz się spotkać – czy ja nie jestem przypadkiem zbyt bezpośredni?
- A ja myślałem, że zaczniesz się słodko jąkać, kiedy wspomnisz o spotkaniu. Jaka szkoda, ale jeszcze cię zawstydzę. Zakład?
- Zgoda. Co robi przegrany? - uwielbiam zakłady, niestety. Wygrywać też lubię, ale przeważnie przegrywam i tu tkwi problem.
- Spełnia zadanie wygranego. To za dwadzieścia minut przy fontannie w centrum. Pa – i rozłączył się. Już skumałem, że gość sprzeciwów nie znosi. To dobrze, łatwo będzie go zdenerwować. Poszedłem jeszcze tylko oddać telefon barmanowi i wybiegłem. Ledwo co zdążyłem pod tę cholerną fontannę. Też sobie miejsce wybrał.
On już na mnie czekał. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, przyznam, że wyglądał jeszcze seksowniej. Tak z nutką tajemniczości. Gość jest nieziemsko przystojny, trzeba mu to przyznać.
- Siemasz nieznajomy – powiedziałem wesoło i uśmiechnąłem się promieniści.
- A myślałem, że się nie wyrobisz w dwadzieścia minut – schylił się i pocałował mnie w policzek. O nie, nie tak łatwo mnie zawstydzić!
- Dowiem się w końcu jak masz na imię?
- Przecież już się przedstawiałem.
- Nie jestem głupi. Kłamałeś – za kogo on mnie ma?
- Mała bystrzacha, co? A co ja z tego będę miał? - szliśmy sobie powoli i gadaliśmy zupełnie bez sensu. Ale czasami tak trzeba i tyle.
- Długo się jeszcze będziesz tak ze mną droczył?
- Nerwus? No proszę, kolejna cecha do kolekcji.
- Żaden nerwus! Po prostu płonę z ciekawości – otarłem się lekko o niego. I popatrzyłem prosto w oczy. Okularów już nie miał, żeby nie było.
- Niech ci będzie, że mnie przekonałeś. Natsume Haga. Szczęśliwy?
- Bardzo, ale niestety nie mam pewności, że znowu nie kłamiesz – złowieszczy uśmieszek wkradł się na moje usta.
- Ty mały demonie, udowodnić ci tak? - wyciągnął z portfela dokument i mi pokazał. Faktycznie, imię i nazwisko takie jak powiedział. Zresztą, nie chciało mi się już tego dłużej ciągnąć.
- To gdzie idziemy? - spytałem.
- Daj mi rękę – dałem, a co tam. Jak mnie wewnętrzni przyłapią, to im po prostu powiem, że zbieram informacje i tyle. Ale po co martwić się na przyszłość? Poszedłem z Natsume. Wyprowadził mnie z miasta do jakiegoś lasku. Las nie był gęsty, ani straszny. Przyjemny w zasadzie. Usiedliśmy na kamieniach przy potoku. Był jeszcze dzień, więc promienie słońca odbijały się w czystej, krystalicznej wodzie.
- Co tu będziemy robić?
- Ja cię będę zawstydzić, a ty mi się będziesz opierać, co ty na to?
- Dla mnie bomba – naprawdę miałem ochotę na długi i gorący pocałunek. Mężczyzna złapał mnie za dłoń i pocałował. Lekko się zdezorientowałem, na takie czułości nie byłem przygotowany.
- Co ty robisz?
- Szukam twoich czułych punktów – niech go! Gdy sobie tylko o nich wszystkich pomyślałem, na moją twarz wlał się bezczelny, czerwony rumieniec. Wiedział, na pewno wiedział, że to wywoła u mnie taką reakcję. Znowu będę musiał wykonać jakieś zadanie.
- Wygrałem! - krzyknął uradowany.
- Czego chcesz? - odburknąłem rozżalony. Ile można przegrywać, no!
- Spowiadaj się. Gdzie masz te swoje czułe miejsca – bydlak. Jeszcze mu mało. Kocham gościa.
- Szyja... - wymamrotałem prawie niedosłyszalnie.
- I? - co, dalej mam wymieniać?
- Za, za uszami – błagam nie męcz mnie już.
- I? - no tego już za wiele. Zaraz zwariuję!
- Starczy, to wszystko! - ale moja czerwona twarz zdradzała oczywiście, że coś ukrywam.
- No dawaj, przegrałeś. Mów – niech cię piekło pochłonie! Jeśli wygram chociaż raz, to się zemszczę.
- Dobra, ale to już ostatni! Wewnętrzna strona ud! - wrzasnąłem i wstałem zdenerwowany. Ale naprawdę lubię jak się mnie tam dotyka. To takie przyjemne i tak cholernie uspokajające.
Poczułem jak Haga stanął tuż za mną. Palce przejechał po mojej szyi.
- Co się tak denerwujesz? - wymruczał mi do ucha dosłownie jak kot. Prawie się rozpłynąłem. Nienawidzę tego stanu.
- W ogóle się nie denerwuję – powiedziałem niezwykle wyniośle i odwróciłem się w jego stronę. Jednak tak naprawdę byłem i jestem, i prawdopodobnie będę strzępkiem nerwów w jego towarzystwie.
- To może pojedziemy do mnie? - i jeszcze czego? Może później mu jeszcze wysprzątać mieszkanie?
- Nie ma szans, zapomnij. Nie prześpię z tobą, póki czegoś do ciebie nie poczuję. Ja nie z tych. Sorry – skrzywiłem się lekko. Dobrze wiem, że to pewnego rodzaju gra między nami i prędzej czy później wyląduję z nim w łóżku. Jednak jeszcze nie czas na to.
- Więc wyzwanie? Mam rozkochać w sobie chłopca twardo stąpającego po ziemi? Brzmi nieźle. A jak z chłopakiem? Zerwałeś już? - i w tym momencie się zmieszałem. Zapomniałem o nim!
- Właściwie, to jeszcze nie... Nie mogę go złapać! Ale pewnie się tym nie przejmie i tego się boję – dlaczego ja się do cholery tłumaczę? Przecież to z góry mówi o tym, że czuję się winny. W ogóle to zabrzmiało, jakbym nie chciał tego zrobić. Masakra.
- Nie tłumacz się, ale następnym razem skontaktuj się ze mną, jak już będziesz miał to za sobą. Ja też mam pewne zasady – czyżbym go uraził?
- To co, rozstajemy się teraz? Ja idę w swoją stronę, ty w swoją? - spytałem, chociaż wiem, że tak trzeba teraz zrobić. A ja muszę rozprawić się z Murai'em.
- Dokładnie tak zrobimy – poczochrał mnie po włosach i sobie poszedł. Ja jeszcze chwilę sobie posiedziałem nad tym strumyczkiem. Poszedłem dopiero, jak zaczęło się ściemniać.

3. Rara Story

Popatrzyłem tylko w bok by sprawdzić, czy Tetsu jeszcze tu jest. Jest i ma się dobrze, gorzej z portfelem kobiety. Ale mniejsza z tym. Zaglądnąłem do swojego prezentu. Moim oczom ukazało się pięć zdjęć. Niby nic strasznego. Jednak na każdym zdjęciu był MÓJ chłopak i na każdym zdjęciu oczywiście był z innym kochankiem. Z koperty wypadła jeszcze mała karteczka z napisem „Było ich więcej, ale szkoda kliszy. Mam nadzieję, że niedługo zerwiesz z tym dupkiem. Podziękuj przyjacielowi”. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, czyja to sprawka. I nie, nie jestem wściekły na Yano. Jak tylko spotkam Murai'a to wydrapię mu oczy! Obiecuję! Wyszedłem z lokalu, nie miałem ochoty na dalsze picie. Poczekałem chwilę pod drzwiami, bo wiedziałem, że Tetsu też zaraz opuści lokal.
- Te zdjęcia to twoja sprawka?
- Nie do końca. Zdjęcia zrobił ten blondas, z którym siedziałeś. Ja mu tylko zleciłem zadanie.
- I ile od ciebie wziął? - jestem ciekaw, ile jednorazowo Tetsu jest w stanie na mnie wydać. Może od dzisiaj to z nim będę chodził na piwo? Kto wie...
- Nic, powiedział, że zgłosi się kiedyś po jaką przysługę.
- Dlaczego mam wrażenie, że obydwoje będziemy mieć przez to kłopoty?
- Daj spokój. Wracamy zrobić awanturę Mifune?
- Taaaa, żebym ja tylko wiedział, gdzie jest ten gnojek.
- Możemy spytać wewnętrznych, oni wiedzą wszystko – wiedziałem, że wypali z takim pomysłem. On nigdy nie myśli, a zresztą, co mi szkodzi? Najwyżej będziemy winni przysługę jeszcze wewnętrznym. Całkiem fajnie.
- Spoko – odrzekłem i poszedłem razem z Yano do wewnętrznych. Sam nie wiem, który mnie bardziej przeraża. Czy ten który mówi za dużo, czy ten który nic nie mówi. Dobrana z nich para. Tak jak ze mnie i Kaza.
Doszliśmy do naszego domu, czyli tam gdzie wszyscy z Rara Story mieszkają. Nawet szef tu mieszka, tyle, że on ma swoje osobne piętro i nikt nigdy nie widział jego facjaty, no może poza jego kochankami. Weszliśmy na drugie piętro i po chwili wahania, to ja zapukałem do drzwi. Na moje nieszczęście otworzył ten, który się w ogóle nie odzywa. I jak ja się mam czegoś dowiedzieć? Masakra. Pozostaje jednie spytać, o tego drugiego.
- Jest Kinji? - teraz uwaga, albo kiwnie głową na tak, albo na nie. O kiwną na tak i o zgrozo, ręką pokazał, że mam wejść do środka, przy czym przystopował Yano. No pięknie, sam włażę do jaskini lwa.
- Powodzenia – powiedział rozbawiony do nieprzytomności Tetsu. Jak tylko wyjdę stąd żywy, obiecuję, że go zabiję. Ale nie to teraz jest najważniejsze. Niczym nieskrępowany, wspaniały pan Kinji Maeno paradował po pokoju w samych slipach. Dobrze zbudowany jest, przystojny jest, ale na wszystkich świętych, mógłby się ubrać kiedy przychodzą goście.
- To czego ode mnie duszyczka pragnie?
- Chciałbym się dowiedzieć, gdzie jest Murai Mifune – cały czas namiętnie wpatrywałem się w podłogę.
- Tutaj jestem kochasiu. Jak mnie o coś prosisz, to patrz na mnie – złapał mnie za podbródek i podniósł moją twarz tak, żebym na niego patrzył. Westchnąłem lekko. Nawiązać z którymś z nim kontakt wzrokowy, to jak wywołać jakąś katastrofę.
- To gdzie mogę znaleźć Murai'a?
- A po co ci on?
- A czemu chcesz to wiedzieć? - źle. Nigdy nie będę dobrym negocjatorem. Chyba nawet nie jestem dobrym rozmówcą.
- Już myślałem, że się mnie boisz! - klasną w dłonie i uśmiechnął się promieniście – To, co? Pewnie się dowiedziałeś, że cię zdradza.
- Od kiedy wiesz? - pięknie, prawdopodobnie wiedzą wszyscy, no może Kaoru nie wie, przecież jest nowy.
- Od miesiąca, może trochę dłużej. Nawet poszły zakłady o to, za ile czasu się zorientujesz. To jak się dowidziałeś?
- To moja prywatna sprawa. Powiedz mi tylko, gdzie jest Murai i znikam.
- Zadałem ci pytanie – spoważniał. Zapomniałem, że wewnętrzni nie znoszą sprzeciwów. Chcą także wszystko wiedzieć, bo przecież to może mieć związek z naszą „sektą”.
- Tetsu znalazł jakiegoś mężczyznę, który zrobił zdjęcia – po cholerę mu to wiedzieć?
- Hmmm... Usiądź sobie wygodnie – w tym momencie pchnął mnie na łóżko. Co jest grane? - Chcesz coś do picia? Może do jedzenia?
- Nie przyszedłem tutaj na długo – odpowiedziałem lekko zażenowany.
- Przyszedłeś na dłużej, niż ci się wydaje. Mam parę pytań. Jak mi na wszystkie ładnie odpowiesz, wtedy powiem ci, gdzie jest Mifune. Zgoda? - bez znaczenia. Teraz moim priorytetem stało się, jak najszybsze opuszczenie tego miejsca. A jedyne wyjście to współpraca.
- Zgoda. Co chcesz wiedzieć?
- Jak miał na imię koleś, który dał ci zdjęcia?
- Hajime, przynajmniej tak się przedstawił. Ale to pewnie nie było jego prawdziwe imię – i tak zaczęła się sucha, jak dla mnie, bezwartościowa rozmowa.
- Na pewno. Jak wyglądał?
- Wysoki, przystojny blondy, włosy ani krótkie, ani długie. Co jeszcze? Złote oczy i trochę łobuzerski uśmieszek – popatrzyłem w bok. Drugi wewnętrzny podszedł do jakiejś szafki i zaczął w niej szperać. Kinji pstryknął mi palcami przed twarzą.
- Na mnie patrz. O czym rozmawialiście? - nienawidzę, kiedy ludzie są tacy poważni, a szczególnie oni. Raz ze mną przeprowadzali wywiad, na samym początku i dobrze tego nie wspominam.
- O niczym konkretnym. Spytałem czym się zajmuje. Powiedział tylko, że to jakaś praca usługowa na zlecenie. To wszystko.
- Coś szczególnie zapadło ci w pamięć?
- Nie – gdybym chociaż wiedział, o co może im chodzić, to odpowiadałbym jakoś bardziej uważnie.
- No rozgadaj się trochę, chyba nie chcesz żebym ci pomógł? - a co mi szkodzi? W końcu może ta rozmowa zmieni się w coś ciekawszego. Tak więc idąc tym tokiem myślenia, wyłożyłem się wygodnie na łóżku, ręce rozrzuciłem na boki i popatrzyłem na niego wyzywająco.
- Zmuś mnie – powiedziałem, chociaż zadawałem sprawę z tego, że to się dobrze nie skończy.
- Ciężki przypadek, co? Kryjesz go?
- Niby dlaczego miałbym kryć obcego faceta? - dalej leżałem jak królewna.
- Ty mi powiedz – od kiedy on jest taki spokojny. Nagle podszedł do mnie Miki'ego, czyli tego drugiego wewnętrznego. Rzucił na mnie jakieś zdjęcie. Oczywiście mężczyznę poznałem, to był ten sam facet. Ale ponieważ w moim życiu cholernie brak adrenaliny, postanowiłem ich jeszcze trochę potrzymać w niepewności.
- Hmmm, nie jestem pewien czy to on, poza tym dużo już powiedziałem. Gdzie jest Murai? - przeciągnąłem się na łóżku.
- Ty mnie chcesz koniecznie zdenerwować.
- Nie, nie, nie – chociaż nie ukrywam, że taki mam cel – Po prostu nie widzę dla siebie żadnych korzyści. Murai prędzej czy później i tak do mnie przyjdzie.
- Hiroya ty się nim zajmij, ja idę pogadać z Yano – poszedł sobie. Popatrzyłem na wewnętrznego, który ze mną został. Ciekawe czy się odezwie. Pewnie nie, z nim nie ma zabawy.
- Dobra to on, ten koleś, którego spotkałem w barze. Mogę też powiedzieć, że to inteligentny facet. Długo z nim nie gadałem. Ale jak tylko go spotkam, to od razu was powiadomię. Mogę iść? - pokiwał głową i sobie poszedłem. Ciekaw jestem co tam u Tetsu.
Po wyjściu od wewnętrznych poszedłem do pokoju swojego i Tetsu. Tak, tak, mieszkamy razem. Wszyscy mają chyba dwuosobowe pokoje. Położyłem się na łóżku i zacząłem myśleć o tym nieznajomym blondynie. Z chęcią napiłbym się z nim jeszcze raz. Oczywiście nic bym o tym nie powiedział wewnętrznym. Po cholerę? Moje prywatne życie, jest moje, jak sama nazwa wskazuje. Prywatne, więc się nie wpierdalać i tyle.
Nie miałm pojęcia co ze sobą zrobić. Zacząłem wiercić się na łóżku, niech ten głupek Tetsu już wróci, z nim przynajmniej jest wesoło. Położyłem się na brzuchu, a tyłek wypiąłem do góry. Jeszcze chwila, a zaczął bym krzyczeć, że jestem napalony i mam straszną ochotę na seks. W sumie to mam, tylko, że Murai już odpada. Może jakiś przelotny numerek? Nie, to nie dla mnie. Za szybko się angażuję. Chociaż może w końcu przestanę. Kto wie? Ludzie się zmieniają.
- A ty co się tak wypinasz? - no, nareszcie wrócił.
- Czekam na ciebie, miau! - och, jak mi się potwornie nudzi.
- Nie teraz, spadaj. Nie mam ochoty na wygłupy – a tego co ugryzło. Popatrzyłem na niego i spadłem z łóżka ze śmiechu! Yano ma podbite oko!
- Hahahaha! Co to ma być?
- Specjalnie go podkurwiłeś, wiedziałeś, że do mnie przyjdzie!
- Oczywiście, że wiedziałem. Wyszedłem z założenia, że tak będzie ciekawej.
- Ty mały gnojku! - wrzasnął i rzucił się na mnie. Kotłowaliśmy się na podłodze ładnych parę chwil. W końcu padliśmy obok siebie zmęczeni, ale obydwoje się śmialiśmy.
- Ty, to co od ciebie chciał Kinji? - spytałem gdy w końcu złapałem oddech.
- Powiedział, że jak przyjdzie do mnie ten koleś, to mam mu to od razu zgłosić i tyle.
- To za co to limo? - dalej chciało mi się śmiać, jak sobie o tym pomyślałem.
- Na przestrogę, niech go cholera weźmie – burknął widocznie niezadowolony. W sumie nie dziwota.
- Wybacz, ale to jest jeszcze śmieszniejsze. Ciekawe czemu mi nic nie zrobił? Specjalnie go prowokowałem. Nudno było.
- Pewnie chce cię przelecieć.
- Myślisz? - ciekawa teoria.
- Tak mi się wydaje. Pewnie chce skorzystać z okazji, że już nie jesteś z tym przeklętym dupkiem. A właśnie, dowiedziałeś się, gdzie jest Murai?
- Nie. W sumie, to Mifune jeszcze myśli, że z nim jestem. A tak z innej beczki, to może się prześpię z Maeno?
- Co ochotki się nabrało? Tak, tak chłopak wolny, a dupa szaleje – cham!
- No wiesz co?! Poczułem się oburzony, idę się wypłakać! - wstałem i podszedłem do drzwi.
- A idź w cholerę! Tylko nie do Murai'a! - krzyknął do mnie niezwykle rozbawiony. Ale tak zakręcić się wokół wewnętrznego, to nie taki zły pomysł. Ale to na później. Teraz postanowiłem iść do baru. Uwaga! Za swoje pieniądze, coś niesamowitego.

2. Rara Story

- Tak się cieszę! Tak się cieszę, że mnie przyjęliście! - przestanie się tak cieszyć, jak pozna tę bandę kretynów. A załamie się po tym, jak jeszcze wewnętrzni z nim porozmawiają.
- Przestań gadać, tylko zapamiętuj drogę. Nikt nie będzie cię szukać, jak się zgubisz. Dotarło? - kolejne irytujące stworzenie do kolekcji...
- Czemu jesteś taki nerwowy? Nie lepiej byłoby ten czas wykorzystać na rozmowę i poznanie się?
- To słucham? Masz do mnie jakieś pytania, albo do Kaza? - masakra...
- Ja uwielbiam „Alicję w krainie czarów”, dlatego jestem królikiem! A wy macie jakieś swoje ulubione bajki? Co? - kolejna osoba, która chce się na siłę zaprzyjaźnić.
- Myślę, że „Mulan”. A ty Kaz?
- Ja, ja chyba nie mam ulubionej... - pieprzona jąkała.
- To niedobrze! Ale możemy coś razem pooglądać i na pewno coś sobie wybierzesz! - uszy mi zaraz odpadną.
- Ty królik! Zamknij się na chwilę! Ja przyjaźni nie szukam, a ty mnie tak niemiłosiernie denerwujesz, że mam ochotę popełnić samobójstwo. Tylko nie płacz, to też nie działa – no i osiągnąłem taki efekt, jaki chciałem. Ani Kaz, ani Kaoru już nie gadali. Świetnie, raj!
Kiedy weszliśmy do środka nowego od razu zgarnęli wewnętrzni.
- I jak ten nowy dzieciak? Fajny jakiś? - podszedł do mnie goniec. A właśnie jeszcze go przecież nie przedstawiłem. Tetsu Yano, przynajmniej tak się przedstawił.
- Mi się nie podoba, ale spytaj Kaza.
- No a tobie jak? - Kaz pewnie wbije wzrok w podłogę i coś tam burknie.
- Czy ja wiem, taki normalny w sumie...
- Hmm, pewnie trochę minie za nim wewnętrzni go wypuszczą. Seiki umilisz mi czas?
- Tetsu, oczywiście, ale dopiero jak zaczniesz do mnie mówić Irie – nigdy jeszcze tak do mnie nie powiedział i pewnie tego nie zrobi.
- Nie ma szans.
- Yo, mały demonie, wróciłem! - to ten dobrze znany mi głos!
- Murai! - zerwałem się i pobiegłem w stronę chłopaka. Mojego chłopaka! Źle mu z oczu patrzy i w ogóle potrafi być nieprzyjemny. Większość go nie lubi, ale ja od zawsze miałem słabość do złych chłopców.
- Ej, przywitałbyś mnie jakoś bardziej seksownie, co? - on zawsze jest taki pewny siebie i wie czego chce.
- Mhm, pewnie! - podskoczyłem i złapałem się nogami w pasie mojego ukochanego. On złapał mnie za pupę i przytrzymał, żebym przypadkiem nie spadł. Oczywiście pocałowałem go na dzień dobry. W tym momencie tę magiczną chwilę przerwał głupi telefon Murai'a.
- Co znowu? - zajęczałem niepocieszony.
- Sorry młody, ale znowu muszę lecieć. Za to obiecuję, że jak wrócę, to sobie troszkę pobaraszkujemy.
- Musisz iść już teraz?
- Nie zachowuj się jak baba. Na razie! - i poszedł sobie, ale czasami jest naprawdę dla mnie miły. On po prostu nie potrafi okazywać swoich uczuć.
- Mówiłem ci już, że to dupek, który jest z tobą tylko po to, żeby cię pieprzyć?
- Tetsu nie wracajmy znowu do tego. Jak jesteśmy sami, to jest miły i w ogóle.
- I kto by pomyślał, że potrafisz być taki naiwny.
- Spadaj! - ten idiota to jedno wielkie nieporozumienie, oczywiście mówię o Tetsu.
- Jak ci udowodnię, że cię zdradza, to wtedy go zostawisz?
- Wtedy tak, ale to jest niemożliwe, więc nie ma szans! - Yano się we mnie nie podkochuje, to mój przyjaciel, który nie trawi mojego faceta i tyle.
- To idziemy się napić? - wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie...
- Jasne! - ale pić lubię, więc nie odmówię. Poza tym, przyjacielowi się nie odmawia. Prawda?
- Masz forsę Seiki?
- Nie i ty pewnie też nie masz. Normalne – zaraz zobaczycie jak sobie z tym fantem radzimy. Ja podbijam do jakiegoś frajera, ładnie się uśmiecham, ogólnie rzecz biorąc udaje łatwego i chętnego. Yano natomiast wybiera jakąś kobietę. Może nie wygląda, ale on naprawdę potrafi być czarujący i uwodzicielski. Co tu kryć? Tylko w stosunku do mnie się tak nie zachowuje. Może to i dobrze, jeszcze bym się w nim zakochał. A to mogłoby być wielkim utrapieniem. Niestety, Tetsu nie jest stały w uczuciach.
- No i jesteśmy! - krzyknął radośnie.
- No to wchodzimy, czas się zbawić! Nee, Tetsu? - zaciągnąłem lekko uwodzicielsko.
- Nie rób tego, bo będę zmuszony porwać cię na piętro – mamy taki układ. Najpierw wchodzę ja i wypatruję sobie ofiarę, a po pięciu, dziesięciu minutach wchodzi Tetsu. Barmani, kelnerzy i stali klienci doskonale nas znają. Ale są też tacy, którzy wpadają i wypadają, i właśnie takich osób szukamy. Wszedłem sobie spokojnie do środka, jakby nigdy nic. Usiadłem przy barze i zacząłem się rozglądać. Czasami bywa tak, że na ofiarę trzeba trochę poczekać, ale nigdy za długo. Poza tym trzeba się zorientować czy jest sam, czy z kimś. Czy aby przypadkiem nie zachowuje się zbyt agresywnie, bądź czy też nie przyszedł w tym samym celu co ja. Jeśli ma się szczęście jak ja dzisiaj, to wystarczy zauważyć, że ktoś obok na ciebie zerka i po sprawie.
- Na co się gapisz? - na początku nie można być zbyt miłym, żeby ci od razu nie zaproponował seksu. Tak to sobie pomyśli, że żeby cię zdobyć, będzie musiał cię podpić i po sprawie. Chalnie za darmo gotowe! O wszedł już Yano.
- O proszę, widzę, że charakterny. Jak masz na imię?
- Kaoru – pierwsze imię jakie przyszło mi do głowy, to imię tego mięczaka-królika. Nie zgłupiałem aż tak, żeby podawać swoje prawdziwe personalia.
- Ja jestem Hajime. Chcesz się czegoś napić? Ja stawiam – bingo! Trafiony zatopiony. Wcale nie trzeba być wylewnym żeby kogoś upolować.
- Jasne. Wiesz straaasznie zaschło mi w gardle – teraz w grę wejdzie łatwy chłopieć. Oczywiście nie mogę przeholować z alkoholem. Właśnie dlatego chodzę z Tetsu. Kiedy widzi, że już za bardzo mi odwala, po prostu mnie stąd zabiera.
- Na co masz ochotę?
- Piwo, zdecydowanie piwo.
- Taki mały chłopiec i pije piwo?
- Nie widzę związku, poza tym szybciej uderza mi do głowy – puściłem mu oczko. Jak on miał? A, Hajime już bez biadolenia dokonał zamówienia. Ładnie mi to wyszło.
- Proszę, piwko raz!
- Dzięki. Hajime, czym się zajmujesz? - trzeba o czymś rozmawiać.
- Niczym konkretnym. Powiedzmy, że praca usługowa, na zlecenie. Uprzedzam pytanie, nie jestem prostytutką.
- A mogę spytać, co to za rodzaj usług? - przeważnie kiedy ze mną gadają, zaczynają się jąkać. Ten jest nawet spoko.
- Jak już wspomniałem, nic konkretnego – uśmiechnął się do mnie i łyknął piwa.
- Rozumiem – też się napiłem, żeby nie zostać w tyle. Pewnie jest jakimś urzędasem i po prostu nie chce się wydać, że jest zwykłym, nudnym facetem z żoną i dwóją dzieci.
- A ty Kaoru, czym się zajmujesz? - naciąganiem takich frajerów jak ty.
- Sprzedaję hot-dogi w budce za rogiem – tak to moja wymarzona praca. Po prostu aż płonę od nadmiaru ambicji. A tak naprawdę, to kłamstwo.
- Hmmm – ciężki facet. Łatwiej jest z jąkałami.
- Wypiłem! Mam pomysł, zamów po jeszcze jednym i zróbmy sobie wyścigi, kto pierwszy wypije. Ten, który przegra będzie musiał wykonać polecenie osoby wygranej. Co ty na to?
- Dla mnie bomba, zawsze lubiłem wygrywać.
- Tak się składa, że ja też – powiedziałem dosyć ochoczo jak na siebie.
- Barman, dwa największe kufle! - że co? Przecież jak to wypiję, to padnę. W tym barze mają chyba największe kufle w mieście...
- Największe, jesteś pewny?
- Boisz się?
- Nigdy w życiu! Dawaj! - przed nami stanęły dwa wielkie kufle. Już w tej chwili wiedziałem, że raczej nie mam szans na wygraną, ale co mi szkodzi spróbować?
- Start! - krzyknął mężczyzna i obydwoje zaczęliśmy pić. Kopię sobie grób, wiem o tym doskonale. Usłyszałem dźwięk odstawianego kufla, tak on skończył, a ja byłem dopiero w połowie. Ale zadanie, to zadanie więc wypiłem do końca. Po wszystkim spektakularnie zakręciło mi się w głowie. Popatrzyłem na niego błędnym wzrokiem i bez zbędnych uczuć spytałem:
- To czego chcesz? - póki jeszcze całkowicie piwo nie uderzyło mi do głowy, mówiłem nawet wyraźnie.
- Twoje prawdziwe imię i nazwisko.
- Co moje imię i nazwisko? - zaczynam już niezgrabnie myśleć. Oczywiście po przetworzeniu dodarło do mnie, o co chodzi. Niestety już spytałem.
- Chcę poznać – albo jestem pijany, albo dopiero teraz dotarło do mnie, że ten facet jest naprawdę przystojny.
- Mus to mus. Seiki Irie.
- Jaką mam pewność, że i tym razem nie kłamiesz? - co za utrapienie.
- Jestem już pijany i nie mam siły stawiać oporu – on pewnie też nie podał prawdziwego imienia. Ale to ja przegrałem, nie będę go pytał. Nie mam zamiaru się tak upokarzać.
- Dobra, niech będzie. Piękne miodowe oczy, chytry uśmieszek, niespotykany kolor włosów. Seiki to raczej ty.
- Irie – poprawiłem swojego nowego „przyjaciela”.
- Słucham?
- Irie. Nie lubię jak się do mnie mówi Seiki.
- Teraz już mam pewność. Zleceniodawca uprzedzał mnie o tym.
- Jaki zleceniodawca? - chyba zaraz wytrzeźwieję. O co tu chodzi?
- Mam dla ciebie kopertę. Ale zajrzyj do niej dopiero jak pójdę. Takie mam zasady. Poza tym, to było jedno z moich najłatwiejszych zadań. Ten koleś nawet się z tym nie kryje.
- Jaki koleś? Jakie krycie? Czekaj, bo się chyba zgubiłem. Na pewno o mnie ci chodzi?
- Na sto procent. Miłego dnia, a raczej wieczoru – skłonił się i poszedł sobie. A ja siedziałem oniemiały i wpatrywałem się w kopertę. Ale cóż zrobić? Trzeba tam w końcu zaglądnąć.