-
Przestań gadać, tylko zapamiętuj drogę. Nikt nie będzie cię szukać, jak
się zgubisz. Dotarło? - kolejne irytujące stworzenie do kolekcji...
- Czemu jesteś taki nerwowy? Nie lepiej byłoby ten czas wykorzystać na rozmowę i poznanie się?
- To słucham? Masz do mnie jakieś pytania, albo do Kaza? - masakra...
-
Ja uwielbiam „Alicję w krainie czarów”, dlatego jestem królikiem! A wy
macie jakieś swoje ulubione bajki? Co? - kolejna osoba, która chce się
na siłę zaprzyjaźnić.
- Myślę, że „Mulan”. A ty Kaz?
- Ja, ja chyba nie mam ulubionej... - pieprzona jąkała.
- To niedobrze! Ale możemy coś razem pooglądać i na pewno coś sobie wybierzesz! - uszy mi zaraz odpadną.
-
Ty królik! Zamknij się na chwilę! Ja przyjaźni nie szukam, a ty mnie
tak niemiłosiernie denerwujesz, że mam ochotę popełnić samobójstwo.
Tylko nie płacz, to też nie działa – no i osiągnąłem taki efekt, jaki
chciałem. Ani Kaz, ani Kaoru już nie gadali. Świetnie, raj!
Kiedy weszliśmy do środka nowego od razu zgarnęli wewnętrzni.
-
I jak ten nowy dzieciak? Fajny jakiś? - podszedł do mnie goniec. A
właśnie jeszcze go przecież nie przedstawiłem. Tetsu Yano, przynajmniej
tak się przedstawił.
- Mi się nie podoba, ale spytaj Kaza.
- No a tobie jak? - Kaz pewnie wbije wzrok w podłogę i coś tam burknie.
- Czy ja wiem, taki normalny w sumie...
- Hmm, pewnie trochę minie za nim wewnętrzni go wypuszczą. Seiki umilisz mi czas?
-
Tetsu, oczywiście, ale dopiero jak zaczniesz do mnie mówić Irie – nigdy
jeszcze tak do mnie nie powiedział i pewnie tego nie zrobi.
- Nie ma szans.
- Yo, mały demonie, wróciłem! - to ten dobrze znany mi głos!
-
Murai! - zerwałem się i pobiegłem w stronę chłopaka. Mojego chłopaka!
Źle mu z oczu patrzy i w ogóle potrafi być nieprzyjemny. Większość go
nie lubi, ale ja od zawsze miałem słabość do złych chłopców.
- Ej, przywitałbyś mnie jakoś bardziej seksownie, co? - on zawsze jest taki pewny siebie i wie czego chce.
-
Mhm, pewnie! - podskoczyłem i złapałem się nogami w pasie mojego
ukochanego. On złapał mnie za pupę i przytrzymał, żebym przypadkiem nie
spadł. Oczywiście pocałowałem go na dzień dobry. W tym momencie tę
magiczną chwilę przerwał głupi telefon Murai'a.
- Co znowu? - zajęczałem niepocieszony.
- Sorry młody, ale znowu muszę lecieć. Za to obiecuję, że jak wrócę, to sobie troszkę pobaraszkujemy.
- Musisz iść już teraz?
-
Nie zachowuj się jak baba. Na razie! - i poszedł sobie, ale czasami
jest naprawdę dla mnie miły. On po prostu nie potrafi okazywać swoich
uczuć.
- Mówiłem ci już, że to dupek, który jest z tobą tylko po to, żeby cię pieprzyć?
- Tetsu nie wracajmy znowu do tego. Jak jesteśmy sami, to jest miły i w ogóle.
- I kto by pomyślał, że potrafisz być taki naiwny.
- Spadaj! - ten idiota to jedno wielkie nieporozumienie, oczywiście mówię o Tetsu.
- Jak ci udowodnię, że cię zdradza, to wtedy go zostawisz?
-
Wtedy tak, ale to jest niemożliwe, więc nie ma szans! - Yano się we
mnie nie podkochuje, to mój przyjaciel, który nie trawi mojego faceta i
tyle.
- To idziemy się napić? - wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie...
- Jasne! - ale pić lubię, więc nie odmówię. Poza tym, przyjacielowi się nie odmawia. Prawda?
- Masz forsę Seiki?
-
Nie i ty pewnie też nie masz. Normalne – zaraz zobaczycie jak sobie z
tym fantem radzimy. Ja podbijam do jakiegoś frajera, ładnie się
uśmiecham, ogólnie rzecz biorąc udaje łatwego i chętnego. Yano natomiast
wybiera jakąś kobietę. Może nie wygląda, ale on naprawdę potrafi być
czarujący i uwodzicielski. Co tu kryć? Tylko w stosunku do mnie się tak
nie zachowuje. Może to i dobrze, jeszcze bym się w nim zakochał. A to
mogłoby być wielkim utrapieniem. Niestety, Tetsu nie jest stały w
uczuciach.
- No i jesteśmy! - krzyknął radośnie.
- No to wchodzimy, czas się zbawić! Nee, Tetsu? - zaciągnąłem lekko uwodzicielsko.
-
Nie rób tego, bo będę zmuszony porwać cię na piętro – mamy taki układ.
Najpierw wchodzę ja i wypatruję sobie ofiarę, a po pięciu, dziesięciu
minutach wchodzi Tetsu. Barmani, kelnerzy i stali klienci doskonale nas
znają. Ale są też tacy, którzy wpadają i wypadają, i właśnie takich osób
szukamy. Wszedłem sobie spokojnie do środka, jakby nigdy nic. Usiadłem
przy barze i zacząłem się rozglądać. Czasami bywa tak, że na ofiarę
trzeba trochę poczekać, ale nigdy za długo. Poza tym trzeba się
zorientować czy jest sam, czy z kimś. Czy aby przypadkiem nie zachowuje
się zbyt agresywnie, bądź czy też nie przyszedł w tym samym celu co ja.
Jeśli ma się szczęście jak ja dzisiaj, to wystarczy zauważyć, że ktoś
obok na ciebie zerka i po sprawie.
-
Na co się gapisz? - na początku nie można być zbyt miłym, żeby ci od
razu nie zaproponował seksu. Tak to sobie pomyśli, że żeby cię zdobyć,
będzie musiał cię podpić i po sprawie. Chalnie za darmo gotowe! O wszedł
już Yano.
- O proszę, widzę, że charakterny. Jak masz na imię?
-
Kaoru – pierwsze imię jakie przyszło mi do głowy, to imię tego
mięczaka-królika. Nie zgłupiałem aż tak, żeby podawać swoje prawdziwe
personalia.
- Ja jestem Hajime.
Chcesz się czegoś napić? Ja stawiam – bingo! Trafiony zatopiony. Wcale
nie trzeba być wylewnym żeby kogoś upolować.
-
Jasne. Wiesz straaasznie zaschło mi w gardle – teraz w grę wejdzie
łatwy chłopieć. Oczywiście nie mogę przeholować z alkoholem. Właśnie
dlatego chodzę z Tetsu. Kiedy widzi, że już za bardzo mi odwala, po
prostu mnie stąd zabiera.
- Na co masz ochotę?
- Piwo, zdecydowanie piwo.
- Taki mały chłopiec i pije piwo?
-
Nie widzę związku, poza tym szybciej uderza mi do głowy – puściłem mu
oczko. Jak on miał? A, Hajime już bez biadolenia dokonał zamówienia.
Ładnie mi to wyszło.
- Proszę, piwko raz!
- Dzięki. Hajime, czym się zajmujesz? - trzeba o czymś rozmawiać.
- Niczym konkretnym. Powiedzmy, że praca usługowa, na zlecenie. Uprzedzam pytanie, nie jestem prostytutką.
- A mogę spytać, co to za rodzaj usług? - przeważnie kiedy ze mną gadają, zaczynają się jąkać. Ten jest nawet spoko.
- Jak już wspomniałem, nic konkretnego – uśmiechnął się do mnie i łyknął piwa.
-
Rozumiem – też się napiłem, żeby nie zostać w tyle. Pewnie jest jakimś
urzędasem i po prostu nie chce się wydać, że jest zwykłym, nudnym
facetem z żoną i dwóją dzieci.
- A ty Kaoru, czym się zajmujesz? - naciąganiem takich frajerów jak ty.
-
Sprzedaję hot-dogi w budce za rogiem – tak to moja wymarzona praca. Po
prostu aż płonę od nadmiaru ambicji. A tak naprawdę, to kłamstwo.
- Hmmm – ciężki facet. Łatwiej jest z jąkałami.
-
Wypiłem! Mam pomysł, zamów po jeszcze jednym i zróbmy sobie wyścigi,
kto pierwszy wypije. Ten, który przegra będzie musiał wykonać polecenie
osoby wygranej. Co ty na to?
- Dla mnie bomba, zawsze lubiłem wygrywać.
- Tak się składa, że ja też – powiedziałem dosyć ochoczo jak na siebie.
- Barman, dwa największe kufle! - że co? Przecież jak to wypiję, to padnę. W tym barze mają chyba największe kufle w mieście...
- Największe, jesteś pewny?
- Boisz się?
-
Nigdy w życiu! Dawaj! - przed nami stanęły dwa wielkie kufle. Już w tej
chwili wiedziałem, że raczej nie mam szans na wygraną, ale co mi
szkodzi spróbować?
- Start! -
krzyknął mężczyzna i obydwoje zaczęliśmy pić. Kopię sobie grób, wiem o
tym doskonale. Usłyszałem dźwięk odstawianego kufla, tak on skończył, a
ja byłem dopiero w połowie. Ale zadanie, to zadanie więc wypiłem do
końca. Po wszystkim spektakularnie zakręciło mi się w głowie.
Popatrzyłem na niego błędnym wzrokiem i bez zbędnych uczuć spytałem:
- To czego chcesz? - póki jeszcze całkowicie piwo nie uderzyło mi do głowy, mówiłem nawet wyraźnie.
- Twoje prawdziwe imię i nazwisko.
-
Co moje imię i nazwisko? - zaczynam już niezgrabnie myśleć. Oczywiście
po przetworzeniu dodarło do mnie, o co chodzi. Niestety już spytałem.
- Chcę poznać – albo jestem pijany, albo dopiero teraz dotarło do mnie, że ten facet jest naprawdę przystojny.
- Mus to mus. Seiki Irie.
- Jaką mam pewność, że i tym razem nie kłamiesz? - co za utrapienie.
-
Jestem już pijany i nie mam siły stawiać oporu – on pewnie też nie
podał prawdziwego imienia. Ale to ja przegrałem, nie będę go pytał. Nie
mam zamiaru się tak upokarzać.
- Dobra, niech będzie. Piękne miodowe oczy, chytry uśmieszek, niespotykany kolor włosów. Seiki to raczej ty.
- Irie – poprawiłem swojego nowego „przyjaciela”.
- Słucham?
- Irie. Nie lubię jak się do mnie mówi Seiki.
- Teraz już mam pewność. Zleceniodawca uprzedzał mnie o tym.
- Jaki zleceniodawca? - chyba zaraz wytrzeźwieję. O co tu chodzi?
-
Mam dla ciebie kopertę. Ale zajrzyj do niej dopiero jak pójdę. Takie
mam zasady. Poza tym, to było jedno z moich najłatwiejszych zadań. Ten
koleś nawet się z tym nie kryje.
- Jaki koleś? Jakie krycie? Czekaj, bo się chyba zgubiłem. Na pewno o mnie ci chodzi?
-
Na sto procent. Miłego dnia, a raczej wieczoru – skłonił się i poszedł
sobie. A ja siedziałem oniemiały i wpatrywałem się w kopertę. Ale cóż
zrobić? Trzeba tam w końcu zaglądnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz