Wróciłem do pokoju. Tetsu
leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Doprawdy rzadki
widok.
- Coś się stało? - przyjaciel
popatrzył na mnie badawczo. Jak ja mu powiem o tym, co się stało?
- Powiesz, że jestem głupi, naiwny,
pusty, niedojrzały i w ogóle mnie zwymyślasz ale... - przerwał
mi.
- Spotkałeś się z blondasem, co?
- Spotkałem. Wiesz co ten drań
zrobił? - w tym momencie chciałem całą winę zrzucić na Natsume,
pomijając fakt, iż to ja poszedłem do domu obcego mi człowieka.
Każdy powiedziałby mi, że sam jestem sobie winien. Yano pewnie też
tak powie.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział
dosyć sucho. Pewnie jest zły za to, że w ogóle tam poszedłem.
- Najpierw dał mi do zrozumienia,
dosyć wyraźnie, że ma na mnie ochotę, a później wyrzucił z
domu!
- Polazłeś do jego domu?! - nie na to
miał zwrócić uwagę!
- Nie to jest najważniejsze! Żalę ci
się, pokazuję swoje serce, a ty zwracasz uwagę na mało istotne
rzeczy! - zaraz się chyba rozpłaczę.
- Słuchaj, to nie są mało istotne
rzeczy. Chciałem się czegoś o nim dowiedzieć i wiesz co? Każda
spytana osoba, która mogłaby mieć o nim jakieś pojęcia, nagle
robiła się nerwowa i zmieniała temat, gdy tylko usłyszała jego
imię. Myślisz, że to jest normalne?
- Pewnie pytałeś jakiś kolesi,
którzy boją się własnego cienia – jednak słowa Tetsu coś we
mnie poruszyły. Nie wiem jeszcze co, ale trochę zacząłem się
bać. Rzeczywiście szybko zmieniał nastroje i w ogóle ciężko go
zdefiniować w jakikolwiek sposób.
- A ty dalej swoje. Uwierzysz mi chyba
dopiero, jak on ci coś zrobi. To czemu cię wyrzucił?
- Powiedział, że jestem jak kukła –
trochę to jednak żenujące. Właśnie otwarcie przyznaję się do
swojej porażki.
- I co z tego?
- Nie kojarzysz w jakim momencie mógł
to powiedzieć? Weź rusz głową, bo głupio mi o tym mówić –
lekko się podirytowałem.
- Dobra, dobra. Kojarzę, ale może to
i lepiej? Jeszcze masz szansę się z tego wycofać. Dopóki się z
nim nie prześpisz, nie będzie żadnych zobowiązań – on się
chyba rzeczywiście o mnie martwi.
- Tetsu, ale ja nie wiem, czy chcę to
kończyć. Zresztą dobrze wiesz, że i tak zrobię to, co mi
przyjdzie do głowy.
- I to mnie martwi. Ale ostrzegam, że
jeśli władujesz się w za duże bagno, to o wszystkim powiem
wewnętrznym – ah ten jego moralizatorski ton głosu.
- Dobra, dobra. Co czytasz? - szybka
zmiana tematu.
- A nic, to tylko okładka, w środku
jest pornol – uśmiechnął się od ucha do ucha. Wiedziałem!
Widziałem, że Yano i książka to niespotykany widok!
- Jesteś okropny, wiesz? Znajdź sobie
jakąś panienkę i tyle.
- Po kiego? Żeby mieć później takie
rozterki jak ty? Chyba sobie żartujesz.
- Ja nie mam żadnych rozterek, a to co
mi szanowny pan usiłuje wcisnąć, to zwykłe bzdury. Ale jakbym
miał kłopoty to mi pomożesz, prawda? - zrobiłem duże,
przepiękne, słodkie oczka.
- Nie, nie, nie, nie! Powiedziałem, że
ja się do tego nie mieszam.
- I tak wiem, że mi pomożesz – ale
jednak wieczór, to wieczór, a ja umówiłem się z Maeno. Teraz mam
czekać aż on przyjdzie, czy do niego pójść? W sumie to on miał
przyjść, nie ja. Poza tym, przydałoby się jakoś ogarnąć.
Poszedłem do łazienki umyłem twarz, zęby i jeszcze trochę się
pokręciłem. Tetsu i tak był zajęty pornuchem, więc mi się nawet
nie chciało z nim siedzieć. Na koniec przeczesałem sobie włosy i
wyszedłem. Co zobaczyłem? Skutego, w sensie zdenerwowanego do
granic możliwości Yano, siedzącego na podłodze oraz wewnętrznego,
który już na mnie czekał.
- Długo tu jesteś? - ja w łazience
spędziłem jakiś 15 minut, więc on tu może być od jakiś 3, góra
5 minut.
- Nie bardzo – atmosfera była dosyć
napięta. Mam nadzieję, że on nic nie podejrzewa w związku z
Natsume. Poza tym wzrok Tetsu mówił mi, żebyśmy już sobie
poszli. Chyba nie mam wyjścia.
- To chodźmy gdzieś, gdziekolwiek –
uśmiechnął się promieniście, zawsze tak robię kiedy chcę coś
osiągnąć. Tylko gdzie ja z nim pójdę? Najlepiej byłoby stąd
nie wychodzić. Jakie życie potrafi być trudne. Ma-sa-kra!
- Masz ochotę na spokojne czy głośne
miejsce?
- Raczej na głośne – tam będzie
mniej intymnie, a właśnie takiego nastroju chciałbym uniknąć.
Wyszliśmy z mojego pokoju, ja oczywiście grzecznie szedłem tuż
obok wewnętrznego. Co jakiś czas zerkałem na niego badawczo.
- Chcesz coś? - jakiś mało rozmowny
jest dzisiaj.
- Idziemy gdzieś razem, nawet nie wiem
gdzie, wiem tylko, że będzie głośno, a ty się do mnie nawet nie
odzywasz. Bawisz się w Miki'ego?
- Nie, tak się tylko zastanawiałem
skąd ta wielka, czerwona malinka na twojej szyi – chce mnie pod
szpic wziąć, dobrze wiem, że nie mam żadnej malinki.
- Bujasz, niby kto miałby mi ją
zrobić? Tetsu? Proszę cię, nie ze mną takie zabawy.
- Ohh, doprawdy? To jakie zabawy
preferujesz? - o, uśmiechnął się, to dobrze. Całej nocy bym z
nim nie zniósł, jakby był taki poważny.
- Nie powiem, bo się wstydzę –
pomachałem kokieteryjnie rzęsami. On mnie objął i zaczął się
śmiać. Kinji potrafi być intrygujący, czasami. Jak się postara
to jest nawet miło. Może nawet zapomnę o tym incydencie z Natsume.
Dalej mi się przewraca w żołądku jak sobie o tym pomyślę. Już
pierwszy do niego nie zadzwonię. Teraz to niech on mnie błaga o
spotkanie, a co! Tak mnie upokorzyć...! Dobra, dobra, trzeba
ochłonąć, zaraz pan pies gończy zauważy, że coś jest ze mną
nie tak. Jestem tego pewien.
- Jesteśmy – pokazał mi dom, w
którym było całkiem głośno. Czyli domówka, fajnie lubię takie
imprezy. Można spotkać sporo fajnych ludzi, upić się i zapomnieć
o paru sprawach.
- A czyja to impreza? - wypadałoby
wiedzieć, jak właściciel domu ma na imię.
- Znajomego, nie przejmuj się nim. I
tak pewnie jest teraz zajęty – puścił mi oczko. Oczywiście
zrozumiałem przekaz.
Weszliśmy do środka, dom był całkiem
spory. Jak na tych głupich amerykańskich filmach o nastolatkach.
Ale muzyka był dobra, paru przystojniaków też wypatrzyłem, ale
biorąc pod uwagę fakt, że przyszedłem z Maeno, to z flirtowania
nici. Podeszliśmy do jakiejś grupki ludzi, Kinji wszystkim mnie
oczywiście przedstawił.
- To jest Irie – pokazał nam nie.
Chwała mu za to, że nie przedstawił mnie Seiki. Musiałbym później
wszystkim tłumaczyć to i owo, a mi się nie chce.
Usiedliśmy sobie wygodnie na kanapie.
Jakieś dwie laski przyniosły nam piwo. Od razu zanurzyłem swoje
usta w tym boskim płynie. Piwo to piwo i tyle. Oczywiście bez soku.
Picie mojego ukochanego trunku z sokiem to profanacja. Z mojego
rozmyślania nad piwem wyrwało mnie wrażenie, że ktoś z uporem
maniaka się we mnie wpatruje. Rozejrzałem się dookoła i nie
spostrzegłem kogoś takiego. Oczywiście moją uwagę przykuło parę
osób, które były już dobrze nawalone. Jakieś panienki
obściskiwały się po kątach z facetami. Nawet na kanapie przed
nami miała miejsce taka sytuacja. Mam cichą nadzieję, że zdążą
pójść do pokoju. Nie mam zamiaru brać udziału w zbiorowej orgii,
ani jej oglądać. Gdy się tak rozglądałem, jakaś lalunia na mnie
wpadła, a ja poleciałem prosto na Maeno. Całe szczęście, że nie
wylałem piwa, inaczej chyba bym ją zagryzł.
- Spokojnie dzieciaku. Już się do
mnie dobierasz? - phi, też potrafię być złośliwy. Tyle, że na
początku nie zauważyłem, że żeby się nie polecieć na twarz
podparłem się ręką o jego udo, dosyć blisko krocza... Ups!
- To nie tak! Jakaś idiotka mnie
popchnęła! - zacząłem się gorączkowo tłumaczyć, ale Kinji
chyba nie chciał nic z tego zrozumieć, bo objął mnie ręką, a
swoją dłoń położył na moim pośladku lekko do siebie
przyciągając. Jego usta zaczęły mnie całować po szyi, a mi
oczywiście zrobiło się tak przyjemnie i błogo. Wszystko byłoby w
porządku gdyby nie to, że znowu ktoś się we mnie wpatrywał.
Otworzyłem oczy, choć tak bardzo nie chciałem i zzieleniałem ze
strachu. Pod ścianą stał Natsume, który wpatrywał się we mnie
lodowatym wzrokiem. W prawej ręce trzymał szklankę z jakimś
płynem. Bawił się nią i obracał, co tak jakby potęgowało jego
zły humor. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Oczywiście
moje zesztywnienie ciała od razu uchwycił wewnętrzny.
- Co ci jest? - spytał lekko
niezadowolony.
- Niee, nic takiego – dopowiedziałem
dosyć nerwowo. Gdy na niego spojrzałem, zauważyłem, że jakoś
podejrzanie się na mnie patrzy. Kinji odwróciłem się w stronę, a
którą ja przed chwilą patrzyłem. Na szczęście blondyna już tam
nie było.
- Coś ty, ducha zobaczył? - uff,
dobrze, że się nie domyślił. A zresztą czego? Przecież nie wie,
że kręcę jeszcze z Hagą.
- A nie, nie. Wydawało mi się, że
przemknął tamtędy mój stary znajomy – dobre kłamstwo nie jest
złe, jak to się zwykło mówić.
- To może go poszukamy? Jak ma na
imię? - ach, ta jego natura śledczego.
- Nie trzeba, nie przepadamy za sobą
specjalnie.
- Jak chcesz – pomachałem głową i
dopiłem swoje piwo. Pustą szklankę odłożyłem na stolik.
- Idę po jeszcze jedno. Mam nadzieję,
że w tym czasie mi nie uciekniesz – uśmiechnąłem się wesoło i
popatrzyłem wyczekując na odpowiedź.
- Nie jestem tobą.
- Pff, bardzo śmieszne – ale
mniejsza z tym. Już podpatrzyłem, że jeśli chcę się dostać
piwo, to trzeba pójść do pokoju obok, rany co za niewygodny.
Wszedłem tam pewnym krokiem, bo cóż mogło mi się stać? Właśnie,
pomyślałem sobie o tym w złej chwili. Poczułem gwałtowne
szarpnięcie i wylądowałem pod najbliższą ścianą. Czyjaś ręka
gwałtownie zatrzymała się przy mojej głowie, tym samym
uniemożliwiając mi ucieczkę. Gdy pierwszy szok minął otworzyłem
oczy i popatrzyłem się na swojego napastnika. Oczywiście mogłem
się domyślić, kto to, bez otwierania oczu.
- Czego chcesz?! - warknąłem.
Najlepszą obroną jest atak, a ja dalej byłem na niego kurewsko
zły.
- Co ty tutaj robisz? W dodatku z NIM?
- ostanie słowo podkreślił bardzo wyraźnie. To może być
ciekawe.
- Jak to co? O ile dobrze pamiętam, to
miałem nauczyć się jak reagować, na pieszczoty. Stwierdziłem, że
z nim będzie idealnie. Och, czyżby nie spodobał się tobie mój
pomysł? - wykrzywiłem swoje usta we wstrętnym grymasie. Teraz nie
może mi nic zrobić. Po pierwsze za dużo tu ludzi, po drugie jak za
długo nie będę wracać, to Maeno się po mnie pofatyguje. I on
oczywiście o tym doskonale wie.
- Prowokuj mnie słońce dalej. Albo
nie, w zasadzie już to zrobiłeś. A teraz słuchaj. Uważaj w
miejscach gdzie jest mało ludzi, niekoniecznie w nocy. Wystarczy
dogodna chwila, a dam ci taką lekcję reagowania, że do końca
życia się nie pozbierasz. I bądź wdzięczny, że cię
uprzedziłem, nie zawsze tak robię – po tym poszedł sobie, a ja
stałem pod ścianą jak ten ostatni baran. Ale miałem rację. Kinji
w końcu się mną zainteresował i przyszedł sprawdzić, co ja
takie robię, że nie ma mnie tyle czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz