środa, 29 sierpnia 2012

8. Rara Story

Wróciłem do pokoju. Tetsu leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Doprawdy rzadki widok.
- Coś się stało? - przyjaciel popatrzył na mnie badawczo. Jak ja mu powiem o tym, co się stało?
- Powiesz, że jestem głupi, naiwny, pusty, niedojrzały i w ogóle mnie zwymyślasz ale... - przerwał mi.
- Spotkałeś się z blondasem, co?
- Spotkałem. Wiesz co ten drań zrobił? - w tym momencie chciałem całą winę zrzucić na Natsume, pomijając fakt, iż to ja poszedłem do domu obcego mi człowieka. Każdy powiedziałby mi, że sam jestem sobie winien. Yano pewnie też tak powie.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział dosyć sucho. Pewnie jest zły za to, że w ogóle tam poszedłem.
- Najpierw dał mi do zrozumienia, dosyć wyraźnie, że ma na mnie ochotę, a później wyrzucił z domu!
- Polazłeś do jego domu?! - nie na to miał zwrócić uwagę!
- Nie to jest najważniejsze! Żalę ci się, pokazuję swoje serce, a ty zwracasz uwagę na mało istotne rzeczy! - zaraz się chyba rozpłaczę.
- Słuchaj, to nie są mało istotne rzeczy. Chciałem się czegoś o nim dowiedzieć i wiesz co? Każda spytana osoba, która mogłaby mieć o nim jakieś pojęcia, nagle robiła się nerwowa i zmieniała temat, gdy tylko usłyszała jego imię. Myślisz, że to jest normalne?
- Pewnie pytałeś jakiś kolesi, którzy boją się własnego cienia – jednak słowa Tetsu coś we mnie poruszyły. Nie wiem jeszcze co, ale trochę zacząłem się bać. Rzeczywiście szybko zmieniał nastroje i w ogóle ciężko go zdefiniować w jakikolwiek sposób.
- A ty dalej swoje. Uwierzysz mi chyba dopiero, jak on ci coś zrobi. To czemu cię wyrzucił?
- Powiedział, że jestem jak kukła – trochę to jednak żenujące. Właśnie otwarcie przyznaję się do swojej porażki.
- I co z tego?
- Nie kojarzysz w jakim momencie mógł to powiedzieć? Weź rusz głową, bo głupio mi o tym mówić – lekko się podirytowałem.
- Dobra, dobra. Kojarzę, ale może to i lepiej? Jeszcze masz szansę się z tego wycofać. Dopóki się z nim nie prześpisz, nie będzie żadnych zobowiązań – on się chyba rzeczywiście o mnie martwi.
- Tetsu, ale ja nie wiem, czy chcę to kończyć. Zresztą dobrze wiesz, że i tak zrobię to, co mi przyjdzie do głowy.
- I to mnie martwi. Ale ostrzegam, że jeśli władujesz się w za duże bagno, to o wszystkim powiem wewnętrznym – ah ten jego moralizatorski ton głosu.
- Dobra, dobra. Co czytasz? - szybka zmiana tematu.
- A nic, to tylko okładka, w środku jest pornol – uśmiechnął się od ucha do ucha. Wiedziałem! Widziałem, że Yano i książka to niespotykany widok!
- Jesteś okropny, wiesz? Znajdź sobie jakąś panienkę i tyle.
- Po kiego? Żeby mieć później takie rozterki jak ty? Chyba sobie żartujesz.
- Ja nie mam żadnych rozterek, a to co mi szanowny pan usiłuje wcisnąć, to zwykłe bzdury. Ale jakbym miał kłopoty to mi pomożesz, prawda? - zrobiłem duże, przepiękne, słodkie oczka.
- Nie, nie, nie, nie! Powiedziałem, że ja się do tego nie mieszam.
- I tak wiem, że mi pomożesz – ale jednak wieczór, to wieczór, a ja umówiłem się z Maeno. Teraz mam czekać aż on przyjdzie, czy do niego pójść? W sumie to on miał przyjść, nie ja. Poza tym, przydałoby się jakoś ogarnąć. Poszedłem do łazienki umyłem twarz, zęby i jeszcze trochę się pokręciłem. Tetsu i tak był zajęty pornuchem, więc mi się nawet nie chciało z nim siedzieć. Na koniec przeczesałem sobie włosy i wyszedłem. Co zobaczyłem? Skutego, w sensie zdenerwowanego do granic możliwości Yano, siedzącego na podłodze oraz wewnętrznego, który już na mnie czekał.
- Długo tu jesteś? - ja w łazience spędziłem jakiś 15 minut, więc on tu może być od jakiś 3, góra 5 minut.
- Nie bardzo – atmosfera była dosyć napięta. Mam nadzieję, że on nic nie podejrzewa w związku z Natsume. Poza tym wzrok Tetsu mówił mi, żebyśmy już sobie poszli. Chyba nie mam wyjścia.
- To chodźmy gdzieś, gdziekolwiek – uśmiechnął się promieniście, zawsze tak robię kiedy chcę coś osiągnąć. Tylko gdzie ja z nim pójdę? Najlepiej byłoby stąd nie wychodzić. Jakie życie potrafi być trudne. Ma-sa-kra!
- Masz ochotę na spokojne czy głośne miejsce?
- Raczej na głośne – tam będzie mniej intymnie, a właśnie takiego nastroju chciałbym uniknąć. Wyszliśmy z mojego pokoju, ja oczywiście grzecznie szedłem tuż obok wewnętrznego. Co jakiś czas zerkałem na niego badawczo.
- Chcesz coś? - jakiś mało rozmowny jest dzisiaj.
- Idziemy gdzieś razem, nawet nie wiem gdzie, wiem tylko, że będzie głośno, a ty się do mnie nawet nie odzywasz. Bawisz się w Miki'ego?
- Nie, tak się tylko zastanawiałem skąd ta wielka, czerwona malinka na twojej szyi – chce mnie pod szpic wziąć, dobrze wiem, że nie mam żadnej malinki.
- Bujasz, niby kto miałby mi ją zrobić? Tetsu? Proszę cię, nie ze mną takie zabawy.
- Ohh, doprawdy? To jakie zabawy preferujesz? - o, uśmiechnął się, to dobrze. Całej nocy bym z nim nie zniósł, jakby był taki poważny.
- Nie powiem, bo się wstydzę – pomachałem kokieteryjnie rzęsami. On mnie objął i zaczął się śmiać. Kinji potrafi być intrygujący, czasami. Jak się postara to jest nawet miło. Może nawet zapomnę o tym incydencie z Natsume. Dalej mi się przewraca w żołądku jak sobie o tym pomyślę. Już pierwszy do niego nie zadzwonię. Teraz to niech on mnie błaga o spotkanie, a co! Tak mnie upokorzyć...! Dobra, dobra, trzeba ochłonąć, zaraz pan pies gończy zauważy, że coś jest ze mną nie tak. Jestem tego pewien.
- Jesteśmy – pokazał mi dom, w którym było całkiem głośno. Czyli domówka, fajnie lubię takie imprezy. Można spotkać sporo fajnych ludzi, upić się i zapomnieć o paru sprawach.
- A czyja to impreza? - wypadałoby wiedzieć, jak właściciel domu ma na imię.
- Znajomego, nie przejmuj się nim. I tak pewnie jest teraz zajęty – puścił mi oczko. Oczywiście zrozumiałem przekaz.
Weszliśmy do środka, dom był całkiem spory. Jak na tych głupich amerykańskich filmach o nastolatkach. Ale muzyka był dobra, paru przystojniaków też wypatrzyłem, ale biorąc pod uwagę fakt, że przyszedłem z Maeno, to z flirtowania nici. Podeszliśmy do jakiejś grupki ludzi, Kinji wszystkim mnie oczywiście przedstawił.
- To jest Irie – pokazał nam nie. Chwała mu za to, że nie przedstawił mnie Seiki. Musiałbym później wszystkim tłumaczyć to i owo, a mi się nie chce.
Usiedliśmy sobie wygodnie na kanapie. Jakieś dwie laski przyniosły nam piwo. Od razu zanurzyłem swoje usta w tym boskim płynie. Piwo to piwo i tyle. Oczywiście bez soku. Picie mojego ukochanego trunku z sokiem to profanacja. Z mojego rozmyślania nad piwem wyrwało mnie wrażenie, że ktoś z uporem maniaka się we mnie wpatruje. Rozejrzałem się dookoła i nie spostrzegłem kogoś takiego. Oczywiście moją uwagę przykuło parę osób, które były już dobrze nawalone. Jakieś panienki obściskiwały się po kątach z facetami. Nawet na kanapie przed nami miała miejsce taka sytuacja. Mam cichą nadzieję, że zdążą pójść do pokoju. Nie mam zamiaru brać udziału w zbiorowej orgii, ani jej oglądać. Gdy się tak rozglądałem, jakaś lalunia na mnie wpadła, a ja poleciałem prosto na Maeno. Całe szczęście, że nie wylałem piwa, inaczej chyba bym ją zagryzł.
- Spokojnie dzieciaku. Już się do mnie dobierasz? - phi, też potrafię być złośliwy. Tyle, że na początku nie zauważyłem, że żeby się nie polecieć na twarz podparłem się ręką o jego udo, dosyć blisko krocza... Ups!
- To nie tak! Jakaś idiotka mnie popchnęła! - zacząłem się gorączkowo tłumaczyć, ale Kinji chyba nie chciał nic z tego zrozumieć, bo objął mnie ręką, a swoją dłoń położył na moim pośladku lekko do siebie przyciągając. Jego usta zaczęły mnie całować po szyi, a mi oczywiście zrobiło się tak przyjemnie i błogo. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że znowu ktoś się we mnie wpatrywał. Otworzyłem oczy, choć tak bardzo nie chciałem i zzieleniałem ze strachu. Pod ścianą stał Natsume, który wpatrywał się we mnie lodowatym wzrokiem. W prawej ręce trzymał szklankę z jakimś płynem. Bawił się nią i obracał, co tak jakby potęgowało jego zły humor. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Oczywiście moje zesztywnienie ciała od razu uchwycił wewnętrzny.
- Co ci jest? - spytał lekko niezadowolony.
- Niee, nic takiego – dopowiedziałem dosyć nerwowo. Gdy na niego spojrzałem, zauważyłem, że jakoś podejrzanie się na mnie patrzy. Kinji odwróciłem się w stronę, a którą ja przed chwilą patrzyłem. Na szczęście blondyna już tam nie było.
- Coś ty, ducha zobaczył? - uff, dobrze, że się nie domyślił. A zresztą czego? Przecież nie wie, że kręcę jeszcze z Hagą.
- A nie, nie. Wydawało mi się, że przemknął tamtędy mój stary znajomy – dobre kłamstwo nie jest złe, jak to się zwykło mówić.
- To może go poszukamy? Jak ma na imię? - ach, ta jego natura śledczego.
- Nie trzeba, nie przepadamy za sobą specjalnie.
- Jak chcesz – pomachałem głową i dopiłem swoje piwo. Pustą szklankę odłożyłem na stolik.
- Idę po jeszcze jedno. Mam nadzieję, że w tym czasie mi nie uciekniesz – uśmiechnąłem się wesoło i popatrzyłem wyczekując na odpowiedź.
- Nie jestem tobą.
- Pff, bardzo śmieszne – ale mniejsza z tym. Już podpatrzyłem, że jeśli chcę się dostać piwo, to trzeba pójść do pokoju obok, rany co za niewygodny. Wszedłem tam pewnym krokiem, bo cóż mogło mi się stać? Właśnie, pomyślałem sobie o tym w złej chwili. Poczułem gwałtowne szarpnięcie i wylądowałem pod najbliższą ścianą. Czyjaś ręka gwałtownie zatrzymała się przy mojej głowie, tym samym uniemożliwiając mi ucieczkę. Gdy pierwszy szok minął otworzyłem oczy i popatrzyłem się na swojego napastnika. Oczywiście mogłem się domyślić, kto to, bez otwierania oczu.
- Czego chcesz?! - warknąłem. Najlepszą obroną jest atak, a ja dalej byłem na niego kurewsko zły.
- Co ty tutaj robisz? W dodatku z NIM? - ostanie słowo podkreślił bardzo wyraźnie. To może być ciekawe.
- Jak to co? O ile dobrze pamiętam, to miałem nauczyć się jak reagować, na pieszczoty. Stwierdziłem, że z nim będzie idealnie. Och, czyżby nie spodobał się tobie mój pomysł? - wykrzywiłem swoje usta we wstrętnym grymasie. Teraz nie może mi nic zrobić. Po pierwsze za dużo tu ludzi, po drugie jak za długo nie będę wracać, to Maeno się po mnie pofatyguje. I on oczywiście o tym doskonale wie.
- Prowokuj mnie słońce dalej. Albo nie, w zasadzie już to zrobiłeś. A teraz słuchaj. Uważaj w miejscach gdzie jest mało ludzi, niekoniecznie w nocy. Wystarczy dogodna chwila, a dam ci taką lekcję reagowania, że do końca życia się nie pozbierasz. I bądź wdzięczny, że cię uprzedziłem, nie zawsze tak robię – po tym poszedł sobie, a ja stałem pod ścianą jak ten ostatni baran. Ale miałem rację. Kinji w końcu się mną zainteresował i przyszedł sprawdzić, co ja takie robię, że nie ma mnie tyle czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz