środa, 29 sierpnia 2012

4. Rara Story

- O Irie! Ty dzisiaj sam? - powitał mnie niezwykle wesoło barman.
- Jak widać. W dodatku sam sobie dzisiaj stawiam.
- Gorszy dzień? - no może coś w tym stylu. Cholera, muszę się w końcu spotkać ze swoim byłym, żeby mu powiedzieć, że już nim jest.
- Nie, coś ty. U mnie? - roześmiał się cicho i podał mi moje ulubione piwo.
- Masz, na koszt firmy.
- Jakiś ty kochany – powiedziałem lekko sarkastycznie.
- A właśnie, ten blondyn, którego ostatnio naciągałeś pytał o ciebie
- Co? - ożywiłem się i chyba za bardzo, bo barman od razu skumał, że wpadł mi w oko.
- Oho, widzę, że ktoś tu kogoś kręci – niech go piekło pochłonie.
- Gadaj, co mu powiedziałeś!
- Powiedziałem, że nie utrzymujesz kontaktów z klientami baru, ale jak tak bardzo chce, to może zostawić na siebie jakieś namiary. Może być? - tak, kocham gościa. Nie jest głupi, ani zboczony. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego on tu pracuje.
- Dawaj te namiary – mężczyzna podał mi kawałek papieru z numerem telefonu. Tak! Tyle, że ja telefonu nie posiadam, a pieniędzy na automat mi szkoda...
- Wiesz, że jesteś moim ulubionym barmanem. Prawda? - uśmiechnąłem się słodziutko i oparłem na blacie.
- Masz, tylko szybko – podał mi swoją komórkę.
- A mogę wyjść? - jakoś nie chciałem przy nim rozmawiać.
- A wrócisz? - zaśmiał się.
- Ja zawsze wracam – powiedziałem wesoło i wyskoczyłem przed budynek. Chwilę się wahałem, ale to przecież ja chciałem go jeszcze raz spotkać. Wykręciłem numer i czekałem. Jednak sygnał, drugi, piąty... Co jest do cholery?! Już chciałem się odłączyć, kiedy odebrał.
- Słucham? - usłyszałem lekko zachrypnięty głos. Jeśli to on, to na sto procent ma kaca.
- Seiki Irie – przedstawiłem się. Nie mogłem się upewnić, czy to on, bo nie znałem jego imienia. Logiczne, proste i oczywiste.
- Kto? - może zostawił zły numer?
- Seiki Irie – powtórzyłem nieco wyraźniej.
- A, dzieciak od przebieranek. Czemu dzwonisz? - jaki znowu dzieciak? Co?!
- Nie żaden dzieciak! Dobra?! - wrzasnąłem do słuchawki.
- Jakiś ty przeczulony na swoim punkcie. To czemu dzwonisz?
- Sam zostawiłeś numer. Myślałem, że chcesz się spotkać – czy ja nie jestem przypadkiem zbyt bezpośredni?
- A ja myślałem, że zaczniesz się słodko jąkać, kiedy wspomnisz o spotkaniu. Jaka szkoda, ale jeszcze cię zawstydzę. Zakład?
- Zgoda. Co robi przegrany? - uwielbiam zakłady, niestety. Wygrywać też lubię, ale przeważnie przegrywam i tu tkwi problem.
- Spełnia zadanie wygranego. To za dwadzieścia minut przy fontannie w centrum. Pa – i rozłączył się. Już skumałem, że gość sprzeciwów nie znosi. To dobrze, łatwo będzie go zdenerwować. Poszedłem jeszcze tylko oddać telefon barmanowi i wybiegłem. Ledwo co zdążyłem pod tę cholerną fontannę. Też sobie miejsce wybrał.
On już na mnie czekał. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, przyznam, że wyglądał jeszcze seksowniej. Tak z nutką tajemniczości. Gość jest nieziemsko przystojny, trzeba mu to przyznać.
- Siemasz nieznajomy – powiedziałem wesoło i uśmiechnąłem się promieniści.
- A myślałem, że się nie wyrobisz w dwadzieścia minut – schylił się i pocałował mnie w policzek. O nie, nie tak łatwo mnie zawstydzić!
- Dowiem się w końcu jak masz na imię?
- Przecież już się przedstawiałem.
- Nie jestem głupi. Kłamałeś – za kogo on mnie ma?
- Mała bystrzacha, co? A co ja z tego będę miał? - szliśmy sobie powoli i gadaliśmy zupełnie bez sensu. Ale czasami tak trzeba i tyle.
- Długo się jeszcze będziesz tak ze mną droczył?
- Nerwus? No proszę, kolejna cecha do kolekcji.
- Żaden nerwus! Po prostu płonę z ciekawości – otarłem się lekko o niego. I popatrzyłem prosto w oczy. Okularów już nie miał, żeby nie było.
- Niech ci będzie, że mnie przekonałeś. Natsume Haga. Szczęśliwy?
- Bardzo, ale niestety nie mam pewności, że znowu nie kłamiesz – złowieszczy uśmieszek wkradł się na moje usta.
- Ty mały demonie, udowodnić ci tak? - wyciągnął z portfela dokument i mi pokazał. Faktycznie, imię i nazwisko takie jak powiedział. Zresztą, nie chciało mi się już tego dłużej ciągnąć.
- To gdzie idziemy? - spytałem.
- Daj mi rękę – dałem, a co tam. Jak mnie wewnętrzni przyłapią, to im po prostu powiem, że zbieram informacje i tyle. Ale po co martwić się na przyszłość? Poszedłem z Natsume. Wyprowadził mnie z miasta do jakiegoś lasku. Las nie był gęsty, ani straszny. Przyjemny w zasadzie. Usiedliśmy na kamieniach przy potoku. Był jeszcze dzień, więc promienie słońca odbijały się w czystej, krystalicznej wodzie.
- Co tu będziemy robić?
- Ja cię będę zawstydzić, a ty mi się będziesz opierać, co ty na to?
- Dla mnie bomba – naprawdę miałem ochotę na długi i gorący pocałunek. Mężczyzna złapał mnie za dłoń i pocałował. Lekko się zdezorientowałem, na takie czułości nie byłem przygotowany.
- Co ty robisz?
- Szukam twoich czułych punktów – niech go! Gdy sobie tylko o nich wszystkich pomyślałem, na moją twarz wlał się bezczelny, czerwony rumieniec. Wiedział, na pewno wiedział, że to wywoła u mnie taką reakcję. Znowu będę musiał wykonać jakieś zadanie.
- Wygrałem! - krzyknął uradowany.
- Czego chcesz? - odburknąłem rozżalony. Ile można przegrywać, no!
- Spowiadaj się. Gdzie masz te swoje czułe miejsca – bydlak. Jeszcze mu mało. Kocham gościa.
- Szyja... - wymamrotałem prawie niedosłyszalnie.
- I? - co, dalej mam wymieniać?
- Za, za uszami – błagam nie męcz mnie już.
- I? - no tego już za wiele. Zaraz zwariuję!
- Starczy, to wszystko! - ale moja czerwona twarz zdradzała oczywiście, że coś ukrywam.
- No dawaj, przegrałeś. Mów – niech cię piekło pochłonie! Jeśli wygram chociaż raz, to się zemszczę.
- Dobra, ale to już ostatni! Wewnętrzna strona ud! - wrzasnąłem i wstałem zdenerwowany. Ale naprawdę lubię jak się mnie tam dotyka. To takie przyjemne i tak cholernie uspokajające.
Poczułem jak Haga stanął tuż za mną. Palce przejechał po mojej szyi.
- Co się tak denerwujesz? - wymruczał mi do ucha dosłownie jak kot. Prawie się rozpłynąłem. Nienawidzę tego stanu.
- W ogóle się nie denerwuję – powiedziałem niezwykle wyniośle i odwróciłem się w jego stronę. Jednak tak naprawdę byłem i jestem, i prawdopodobnie będę strzępkiem nerwów w jego towarzystwie.
- To może pojedziemy do mnie? - i jeszcze czego? Może później mu jeszcze wysprzątać mieszkanie?
- Nie ma szans, zapomnij. Nie prześpię z tobą, póki czegoś do ciebie nie poczuję. Ja nie z tych. Sorry – skrzywiłem się lekko. Dobrze wiem, że to pewnego rodzaju gra między nami i prędzej czy później wyląduję z nim w łóżku. Jednak jeszcze nie czas na to.
- Więc wyzwanie? Mam rozkochać w sobie chłopca twardo stąpającego po ziemi? Brzmi nieźle. A jak z chłopakiem? Zerwałeś już? - i w tym momencie się zmieszałem. Zapomniałem o nim!
- Właściwie, to jeszcze nie... Nie mogę go złapać! Ale pewnie się tym nie przejmie i tego się boję – dlaczego ja się do cholery tłumaczę? Przecież to z góry mówi o tym, że czuję się winny. W ogóle to zabrzmiało, jakbym nie chciał tego zrobić. Masakra.
- Nie tłumacz się, ale następnym razem skontaktuj się ze mną, jak już będziesz miał to za sobą. Ja też mam pewne zasady – czyżbym go uraził?
- To co, rozstajemy się teraz? Ja idę w swoją stronę, ty w swoją? - spytałem, chociaż wiem, że tak trzeba teraz zrobić. A ja muszę rozprawić się z Murai'em.
- Dokładnie tak zrobimy – poczochrał mnie po włosach i sobie poszedł. Ja jeszcze chwilę sobie posiedziałem nad tym strumyczkiem. Poszedłem dopiero, jak zaczęło się ściemniać.

1 komentarz:

  1. Ten facet jest dziwny i podejrzany. Co on chce od Irie? Najwyraźniej wewnętrzni go szukają. Irie narobi sobie kłopotów. Straszny z niego głuptas swoją drogą. Poszedł z nieznajomym do lasu nawet nie wiedząc po co.

    OdpowiedzUsuń