- Gdzieś ty się włóczył? Co?! -
wrzasnął mi nad uchem, nie kto inny jak Tetsu. I nici ze spania. Teraz
będzie chciał wszystko wiedzieć, a ja mu pewnie wszystko powiem.
Standard.
- Tu i tam, sam nie byłem. Nie masz się o co martwić.
- I właśnie, to mnie martwi. Spotkałeś się z nim, co?
- Z kim? - trochę pogram wariata, wielkie mi rzeczy.
-Z
tym cholernym blondynem, którego szukają wewnętrzni. Wiesz, że pchasz
się w kłopoty? Pewnie, że wiesz, właśnie dlatego to robisz. To jak było?
- zawsze tak jest, gada, sam sobie odpowiada i później o wszystkim
zapomina, albo zmienia temat. Mi to odpowiada.
-
Było fajnie. Jest taki czarujący, inny niż tutejsi mężczyźni. Ale
powiedział, że spotka się ze mną dopiero, jak zerwę z Murai'em, bo niby
ma tam jakieś swoje zasady.
- To wszystko? Nuuuda, nuda, nuda, nuda! A na zerwanie masz teraz szansę, Mifune pytał się o ciebie.
- Idź i powiedz mu zamiast mnie. Co? - naprawdę nie mam ochoty tego robić.
-
Zapomnij, nie chcę mieć podbitego drugiego oka. Jednak z chęcią na to
popatrzę – uśmiechnął się łobuzersko i klepną mnie po plecach. Nie wiem
czemu to miało służyć. Chyba tylko temu, żeby mnie zdenerwować. Jednak
mimo wszystko trzeba to zakończyć. Stres mnie złapał jak cholera.
Wyszedłem z pokoju i od razu zauważyłem Murai'a rozmawiającego z Kaoru.
Cicha woda, co?
- Musimy pogadać – rzuciłem beznamiętnie.
-
Mów – tak samo beznamiętnie i on mi odpowiedział. Ciekawe, czy już coś
przeczuwał. Mniejsza z tym. Popatrzyłem w bok. Yano oczywiście stał
kawałek dalej i się nam przyglądał.
-
Na osobności – popatrzyłem ze wstrętem na śliczną buźkę Kaoru. Tak
nieszczęśniku, będziesz następny. Króliczek na szczęście zrozumiał
aluzję i sobie poszedł.
- To? Czego ode mnie chciałeś? - co za dupek, że też dopiero teraz to zauważyłem.
-
Zrywam z tobą – odwróciłem się i miałem w planach pójść znowu do
pokoju. Nie lubię przedstawień, więc takie coś powinno wystarczyć. Poza
tym, on ma kochanków na pęczki, więc tym raczej się nie przejmie. Tak
myślałem. Jednak okazało się coś zupełnie innego. Murai złapał mnie za
ramię i odwrócił. Dostałem w twarz, wszystko działo się tak szybko, że
nawet nie zdążyłem zareagować. Zakręciło mi się w głowie i upadłem na
podłogę. Cholera, a tego właśnie chciałem uniknąć. Yano rzucił się na
Mifune, jednak nie miał z nim realnych szans. Mam nadzieję, że nie
skończy się to drugim podbitym okiem, bo znowu będę musiał słuchać, że
to wszystko moja wina. Wściekły Mifune podszedł do mnie i podniósł. Nie
miałem zamiaru uciekać, nic z tych rzeczy. Popatrzyłem na niego jeszcze
lekko przytłumiony i zobaczyłem jak podniósł drugą rękę. Zamknąłem oczy,
jednak atak nie nadszedł. Gdy czekanie mnie zmęczyło, chciałem
zobaczyć, co jest grane. I jak wielkie było moje zdziwienie, gdy moim
oczom ukazał się Hiroya trzymający Mifune za rękę. Tak, tak Hiroya ten
mruk, który jeszcze nigdy się do mnie nie odezwał.
- Wszystko w porządku? - usłyszałem głos Maeon dochodzący tuż zza moich pleców. Odwróciłem się i popatrzyłem na niego.
-
Tak, tak – wymamrotałem. Otrzepałem swoje ciuchy i jeszcze raz
popatrzyłem na Mifune. Był cholernie przestraszony, bardzo dobrze. Niech
go nawet zabiją, płakać nie będę.
- Hiroya zajmij się tym gburem – rzucił dosyć oschle w stronę swojego przyjaciela. Kinji popatrzył jeszcze w stronę Tetsu.
- Dobrego masz przyjaciela – uśmiechnął się w moją stronę.
- Wiem, mogę już iść? - dość miałem jak na dzisiaj niespodzianek.
-
Nie usłyszę żadnego dziękuję? W końcu nie pozwoliliśmy, żeby cię zlał.
Zero wdzięczności. Czuję się rozczarowany twoją postawą – rany, co za
aktor.
- Tak, tak oczywiście.
Dziękuję pięknie za twoją pomoc. Bez ciebie bym sobie nie poradził, mój
wybawco! Mam się jeszcze rozpłakać i kwilić jak bezbronna dziewica? - od
kiedy, to ja się czuję tak swobodnie w jego towarzystwie? Coś dziwnego i
niespotykanego.
- Płakać i kwilić
nie musisz, wystarczy, że... - no i nie dokończył. A właściwie dokończył
tylko w czynach. Pocałować mnie. Tak mnie zdezorientował, że całkowicie
nieświadomie, podkreślam nieświadomie, odwzajemniłem pocałunek. Trwało
to wszystko bardzo krótko, ale zdarzyło się.
- Co to miało być? - spytałem lekko zmieszany.
- Buzi, kochanie – odwrócił się i poszedł.
- Ładnie się wrąbałeś – powiedział Tetsu, gdy już nikogo przy nas nie było.
-
Nie musisz mi tego mówić – popatrzyłem na Yano i w trybie
natychmiastowym zacząłem się śmiać – Masz podbite drugie oko! – wygląda
jak panda!
- Żartujesz?! Powiedz, że że żartujesz!
- Nic z tych rzeczy, chodź do pokoju – dopóki mu to nie zejdzie, będę miał niesamowicie wesołe dni.
- To wszystko przez ciebie! - wyjęczał niepocieszny. A nie mówiłem, że tak będzie?
-
Przestań jęczeć, zejdzie w końcu. Ale tym popatrz na to z innej strony.
Teraz wyglądasz jak panda! - wybuchnąłem śmiechem, to naprawdę jest
śmieszne.
- Przestań się ze mnie
nabijać! Ostatni raz stanąłem w twojej obronie! - wyprzedził mnie i
pobiegł do pokoju. Nic w tym dziwnego, też bym pewnie był zrozpaczony,
jakbym tak wyglądał.
Podszedłem do
drzwi w celu ich otworzenia i co? Ten dupek zamknął się na klucz, a mój
klucz oczywiście był w środku. W dodatku ta menda nie chce mnie wpuścić!
- Otwieraj te drzwi! - wrzasnąłem ostro wkurzony. Jestem zmęczony, dajcie żyć, no...
- Spieprzaj! Nie będę mieszkał z takim niewdzięcznikiem.
- Nie zgrywaj się, tylko otwieraj te drzwi!
- Idź sobie! Nie otworzę!
- To gdzie mam niby iść? - jaki on potrafi być denerwujący! Arrrgh!
-
Gdziekolwiek, Maeno cię pewnie z przyjemnością przygarnie! - a nich go
cholera! Wrócę tu za godzinę, jak mu przejdzie. Bo mu przejdzie, prawda?
Jednak teraz muszę się do kogoś wprosić. Boże, kogo ja tu jeszcze
toleruję? Praktycznie nikogo. A może pójdę się poskarżyć Maeno? Nie,
Tetsu by się chyba do mnie przez miesiąc nie odezwał. Poszedłem do
salonu, usiadłem na kanapie i włączyłem ten przeogromny telewizor.
Oczywiście nie było nic ciekawego. Normalne, jak ci się nudzi i chcesz
coś pooglądać, to nigdy nic nie ma! Co za idiotyzm...
- Gratulacje! - usłyszałem radosny wrzask nad swoim uchem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz